Przed rozpoczęciem pisania
zastanawiałem się czy nie lepiej wpisowi temu nadać inny tytuł: „Cud inteligentnego życia na Ziemi”.
Uznałem jednak, że może to zostać niewłaściwie odebrane, ale chyba rozumiecie
już w czym rzecz. Na pewno wielu z Was za szalenie intrygujące i fascynujące
uważa poszukiwania życia poza Ziemią (i spoza tejże planety). Moment odkrycia
obcych mikroorganizmów byłby przełomem. Z chwilą natknięcia się na jakiś ślad
wyżej uorganizowanych gatunków mówilibyśmy zapewne o największej rewolucji w
historii ludzkości – a już na pewno w nauce. A jak określilibyście  nawiązanie kontaktu z obcą, inteligentną
cywilizacją albo chociaż znalezienie
po niej śladów?
szympans
Pixabay

Istnieje masa artykułów, książek,
filmów i debat na ten temat. Jak wyglądałyby potencjalne inteligentne
stworzenia, które wyewoluowały całkowicie niezależnie od życia na Ziemi?
Przypominały by ludzi? Owady? Ryby? A może coś zupełnie innego. Życie o
zupełnie innych parametrach od tych, jakie uznajemy na naszej rodzicielskiej
planecie? Podczas wszelkich dyskusji na temat hipotetycznej agresji bądź
pokojowego nastawienia zapomina się często o tym, że obce istoty mogłyby
szkodzić nam czymś, co byłoby jedynie skutkiem ubocznym ich funkcjonowania, a
nie konkretnym zamiarem wywołania szkód. Być może prezentowały by zupełnie
nieznany nam szereg wartości etycznych albo wcale takowych nie posiadały. Choć
nasuwa się od razu pytanie, czy inteligentne życie bez ewoluowania w
społecznościach mogło w ogóle powstać i jeśli tak, to czy obeszło się bez
ubocznego efektu doboru krewniaczego oraz dziedziczenia społecznego w postaci
empatii, altruizmu?
Śledząc kolejne poszczególne
stadia ewolucji, odnoszące się do jej kluczowych momentów, napotkamy więcej
takich trudności. Różnych pytań, logicznych zagadek, potrzebę dedukcji. Jedni
przyjmują, że z pewnością gdzieś we Wszechświecie (lub Wszechświatach?) musiały
powstać inteligentne istoty. W końcu mamy tyle przestrzeni i odpowiednią skalę
czasu. Być może tak, ale zapominamy często jak wiele bardzo trudnych do
osiągnięcia punktów w historii życia na Ziemi musiało mieć miejsce, byśmy
powstali my i jak wiele z nich było zdarzeniami całkowicie losowymi bądź też
były to całe dziesiątki przypadków działających w krótkim czasie.
ewolucja
Bizarro.com
Wracając do ewolucji ludzi i do
potencjalnego powstania innych, niż my inteligentnych istot. Gdy rozmawiam z
kimkolwiek na ten temat, zwykle słyszę trzy odpowiedzi. Pierwszą jest reakcja
optymistyczna (oby taką była i w rzeczywistości, na wypadek jej spełnienia): „Inteligentni obcy na pewno gdzieś żyją. Mamy
taki ogromny Wszechświat
”. Druga, podyktowana często silną, ortodoksyjną
religijnością: „Na pewno nie ma żadnych
inteligentnych stworzeń, my jesteśmy jedyni, wyjątkowi
”. Trzecia: „Być może istniała kiedyś bądź będzie istnieć
jakaś cywilizacja, ale prawdopodobnie z uwagi na wiek Wszechświata nigdy się o
sobie nie dowiemy
”.
Nie spotkałem się jeszcze z taką
odpowiedzią, jaką po części wyżej już wyłożyłem: „By na Ziemi powstało inteligentne życie czyli my – ludzie – musiało w
odpowiednich momentach zadziałać całe mnóstwo, często przypadkowych czynników.
Niewykluczone więc, że byliśmy, jesteśmy i będziemy jedynymi we Wszechświecie
”.
To oczywiście takie sobie o, gdybanie – im więcej przestrzeni, to znaczy im
więcej planet, tym większe prawdopodobieństwo pojawienia się inteligentnych stworzeń.
W końcu więcej planet, tym potencjalnie więcej miejsc z odpowiednimi warunkami
do ewolucji takiego życia i tym samym większa szansa jego wystąpienia. Wszystko
to najpewniej można przedstawić za pomocą modeli matematycznych, znając
przewidywaną wielkość Wszechświata, tempo jego rozszerzania się, powstawania i
degeneracji planet o odpowiednich warunkach itd. Ja chciałem skupić się tutaj
na aspekcie od nieco innej strony, mianowicie na poszczególnych czynnikach,
dzięki których jako życie osiągnęliśmy ten właśnie „poziom” ewolucji. Czy
byłyby one, przynajmniej niektóre z nich, kluczowe także w procesie powstawania
inteligentnego życia w innych miejscach kosmosu?
układ słoneczny
Pixabay
Podstawowa sprawa, czyli warunki
fizyko-chemiczne do zajścia biogenezy tzn. powstania życia. Choć istnieją
dzisiaj różnego rodzaju mikroorganizmy, które są niezwykle odporne na
ekstremalne środowiska, to ich najdawniejsi przodkowie (czyli także nasi) niekoniecznie
tacy byli. Do powstania prareplikatorów – przodków DNA i RNA  – oraz prakomórki musiały zaistnieć
odpowiednie warunki związane z temperaturą, składem mineralnym płynnego
środowiska, w którym się pojawiły, najpewniej też atmosferą z wyładowaniami
elektrycznymi itd. Z czym się to wiąże? Musimy wziąć pod uwagę cały szeroki
aspekt uformowania się Układu Słonecznego, powstania Ziemi, jej odległości od
słońca. Znaczenie ma dosłownie wszystko. Na przykład Jowisz, zdawałoby się nic
dla nas nie znaczący, przyciąga swoim oddziaływaniem różnego rodzaju kosmiczne
ciała, chroniąc nas przed nimi.
endosymbioza
endosymbioza, Polyhedron, Wikimedia

Zespół różnych zjawisk pozwolił
na powstanie cząsteczek organicznych, takich jak metan, a z niego w
odpowiedniej temperaturze i środowisku – bardziej skomplikowane związki, aż po
aminokwasy egzogenne. Powstanie nukleotydów, których różnorodność mogła być
dawno temu inna, niż dzisiaj, dało szansę na zachodzenie replikacji. Co
sprawiło, że prareplikatory rozpowszechniły się, że przetrwały? Oczywiście te
gorzej się kopiujące i słabiej wykorzystujące zasady azotowe w środowisku do
dalszego namnażania nie przetrwały. Wymarły podczas pierwszych momentów
ewolucji życia na Ziemi. Lepiej przystosowane w dalszym czasie obłoniły się
bądź też wniknęły do powstałych niezależnie błon, stwarzając pośrednie formy do
prakomórki. Z czasem wchłonęły niezależnie powstałe mikroorganizmy –
mitochondria i chloroplasty. Czy bez mitochondriów bądź ich analogów pierwotne
drobnoustroje dałyby początek wielokomórkowcom? I jeśli tak, jak one by
funkcjonowały? Jak działałby nasz współczesny łańcuch oddechowy? A może błony
miały okazję powstać tylko raz, w krótkim czasie i na niewielkim obszarze.
Jeżeli tak, jak wielkim szczęściem było spotkanie się ich z przodkami DNA?

Pixabay
Jedna z hipotez mówi, że woda na
Ziemi została przeniesiona przez komety, uderzające regularnie i stosunkowo
często przez pewien okres. Tlen (toksyczny zresztą w dużych dawkach, a
jednocześnie tak ważny dla życia) zawdzięczamy praroślinom, sinicom, które
pozwoliły na ewolucję na lądzie. Nie bez znaczenia są tutaj zmiany klimatu.
Ocieplenia, ochłodzenia. Wszystko to w bardzo krótkim czasie mogło zniweczyć
wysiłki naszych przodków. Ryby kostnoszkieletowe, dwudyszne, wychodząc na ląd
nie napotykały wrogów. Było to pod względem drapieżnictwa i konkurencji
przyjazne miejsce. Tylko co z taką rybą mogła zrobić na przykład długotrwała
susza, która nie przytrafiła się przez zupełny przypadek? Oczywiście
ustabilizowane w wodzie życie regularnie mogło i najpewniej próbowało wychodzić
na ląd. Tylko że od tego do inteligentnych istot jeszcze bardzo daleka droga.
ośmiornica
Pixabay
Przeskoczyliśmy do ryb, które i
tak są dosyć zaawansowanymi w ewolucji stworzeniami. Mają mózgi. Podczas
zdobywania lądów, nowoczesnej konkurencji i innych zajęć centralny układ
nerwowy musiał się specjalizować, choć co ciekawe, mamy też w świecie
współcześnie żyjących stworzeń głowonogi, do których zaliczamy ośmiornice.
Mądre stworzenia, dające powód do rozważań nad ewolucją inteligentnego życia w
środowisku morskim. Może przy odpowiednim nacisku selekcyjnym i z odrobiną
szczęścia byłyby dzisiaj lub w przyszłości będą towarzyszami do „rozmów” dla nas, ludzi? Ośmiornice
niezależnie od kręgowców wykształciły bardzo podobne przystosowania. Sztampowym
przykładem na lekcjach biologii są oczy, które u naszego głowonoga są wytworem
skóry, a nie jak u ryb – mózgu.
Cóż, udało się, być może „cudem”
przekroczyć kilka barier. Powstały prareplikatory i błony, dzięki którym te
mogły tworzyć odrębne struktury. Zaszła endosymbioza – mitochondria i
chloroplasty wchłonięte przez prakomórki stały się ich częścią już na stałe. Ruszyła
więc maszyneria oddychania komórkowego i jeszcze bardziej zmasowana
fotosynteza. Zaistnienie połączeń komórkowych, odpowiednia ewolucja molekularna
w odniesieniu do ekosystemów dała możliwość wyjścia wielokomórkowcom, tworzącym
z czasem tkanki, aż do bardziej złożonych organizmów. Kluczowym rodzajem
komórek i dalej tkanek okazały się neurony. Nacisk środowiska spowodował z
biegiem pokoleń wzrost ich aktywności, ekspresji genów zań odpowiadających i
tak oto dochodzimy do mózgu.
prapłetwiec
prapłetwiec, Mathae, Wikimedia
Ten jednak to nie wszystko.
Pęcherz pławny ryb kostnoszkieletowych przekształcił się w płuco (choć dyskutuje się nad innymi wersjami wydarzeń). Takie, z
którego wywodzą się te nasze – właśnie nimi oddychamy. Do dziś zachowały się
pojedyncze gatunki ryb dwudysznych o pierwotnej urodzie, potrafiących oddychać
zarówno tlenem rozpuszczonym w wodzie – dzięki skrzelom – jak i tym
atmosferycznym – za pomocą takiego właśnie prymitywnego płuca, dzięki któremu
nasi odlegli przodkowie opanowali lądy. Jednym z takich stworzeń, współcześnie
występujących na Ziemi jest prapłetwiec. Jeżeli obejrzycie na Youtube filmiki z
udziałem przedstawiciela tego gatunku, zobaczycie że „chodząc” po dnie porusza płetwami podobnie, jak kończynami
poruszają zwierzęta lądowe.
dziobak
dziobak, Pixabay
Wykształcenie nóg z płetw i
powstanie odpowiednich barier chroniących skórę przed wysuszeniem oraz
wspomniana już ewolucja płuca dały początek płazom. Te jednak w jednym ważnym
aspekcie miały wiele wspólnego z rybami – ich rozród wciąż zależny był od wody.
Dopiero gady, dalej specjalizujące się w życiu na lądzie uniezależniły się od
środowiska wodnego. Dlatego też mówimy o nich jako o pierwszych owodniowcach –
wytwarzają jaja. Z pierwotnych gadów natomiast powstały gady ssakokształtne, aż
wreszcie ssaki. Pojawia się łożysko, choć mamy do dziś do czynienia z tak
zwanymi reliktami (podobnie jak to miało miejsce z prapłetwcem) czyli
stekowcami – ssakami znoszącymi jaja, różniącymi się od nowoczesnych ssaków
także szeregiem innych cech. Rozwój zarodka w organizmie matki zmienia w
znacznym stopniu funkcjonowanie całej grupy zwierząt. Zmienia się zachowanie
rodziców itd. Pojawiają się bardziej skomplikowane zachowania społeczne, dalsza
specjalizacja mózgu i w efekcie większe szanse na wytwór inteligencji. Ale od
małego futrzaka nadal daleko do człowieka czy choćby szympansa.
deinonych
Scott Anselmo, Wikimedia
Myśląc o gadach należy pamiętać o
jeszcze jednym ważnym aspekcie – 200 milionów lat temu na Ziemi zaczynały
panować dinozaury. Najprawdopodobniej ich wymarcie, będące kwestią przypadku –
uderzenia kosmicznego obiektu w Ziemię – uwolniło prymitywne ssaki od
niemożliwej dotychczas do pokonania konkurencji. Gdy ta wymarła, ssaki
szybciutko przejęły różne nisze ekologiczne po gadach. Te, które przetrwały
wyewoluowały w ptaki, ale całe grupy tych zwierząt po prostu wyginęły. Ptaki do
dziś polują na ssaki, przede wszystkim różne gryzonie, ale gdzie dzisiejszym
ptakom do welociraptorów, deinonychów, tyranozaurów i setek innych. Dopóki
panowały dinozaury, szanse na wyewoluowanie większych ssaków i tym samym
większych mózgów były marne.
ewolucja dłoni
Pixabay
To dlaczego tak, a nie inaczej
potoczyła się dalej ewolucja ssaków budzi wiele dyskusji. Przodkowie
naczelnych, zwanych potocznie małpami, wyodrębnili się od reszty ssaczej
gromady w kredzie, czyli trzecim – ostatnim okresie panowania dinozaurów. Wiemy
to dzięki genetycznym badaniom filogenetycznym – porównywane są sekwencje DNA z
zastosowaniem odpowiednich komputerowych programów bioinformatycznych,
wykrywających miejsca mutacji czy poziomego transferu genów (wbudowania się w genom
sekwencji obcych, przeniesionych np. przez wirusy). Wyniki kalibruje się o
datowanie skamieniałości i w efekcie możemy poznać różnego rodzaju
pokrewieństwa, przybliżony czas rozejścia się przodka dwóch grup i inne.
Wykształceniu się zwinnych palców u naczelnych (co wynikało najpewniej z
nadrzewnego trybu życia) przypisuje się ważną rolę w ewolucji – w końcu
pozwoliły one na zręczne chwytanie, tworzenie broni i dalszą selekcję na rozwój
mózgu. Dlaczego ssaki weszły na drzewa? Szukając pożywienia, a może kryjówki?
Co je do tego zmusiło i jakie były szanse na wystąpienie tego czynnika w danym
czasie?
szympansy
Monica Szczupider, www.telegraph.co.uk
Moglibyśmy zastanawiać się nad
kolejnymi ważnymi momentami. Dalsza ewolucja zachowań społecznych i
kulturowych, ewolucja mowy. Dlaczego przodkowie ludzi „zeszli” z drzew? Od szympansów, a ściśle rzecz biorąc od naszego
wspólnego z nimi przodka dzieli nas 5-6 milionów lat. Zwierzęta te potrafią
tworzyć narzędzia, polować w inteligentny sposób, a nawet nauczyć się języka
migowego. Sztuczny nacisk ze strony człowieka być może pozwoliłby za kilkaset
tysięcy lat (a może wcześniej?) na jako takie rozmowy z szympansami. Ewolucja
kulturowa postępuje dużo szybciej od biologicznej i w tej kwestii moglibyśmy nawet
być świadkami wielu niespodzianek.Widzicie być może pewną analogię. To kim
staniemy się my, w naszym rozwoju osobniczym, pomimo różnego rodzaju
predyspozycji – od tych genetycznych po środowisko rodzinne, w jakim będziemy
się rozwijać przez pierwsze kilkanaście-dwadzieścia parę lat – zależeć będzie od
wielu różnych przypadków. Na przykład osoba o wysokim ryzyku wystąpienia
zaburzeń emocjonalnych przy odpowiednim nacisku środowiskowym może zostać
całkowicie zdrowym człowiekiem. Ten kto dzięki różnicy ułamka sekundy czy
centymetra żyje dzisiaj, ten kto tak niewielkiej różnicy zawdzięcza wielkie
szczęście, bezpośrednio odczuł jak ogromny wpływ na życie ma przypadek. I
podobnie rzecz się ma w ewolucji.

Chcesz wesprzeć rozwój mojego bloga? Możesz to zrobić zostając jego patronem tutaj

 

Najnowsze wpisy

`

25 komentarzy do “Inteligentne życie – wyjątek czy rutyna?

  1. Nie wierzę w przypadki 😛

    a nawiązując do ostatnich słów można by dyskutować czy dla każdego życie jest wielkim szczęściem, dla wielu osób jest wielkim nieszczęściem, do tego stopnia że wolą sobie nawet to życie odebrać lub na wszelkie możliwe sposoby dążą do autodestrukcji. Taka rozkmina mnie naszła 😀

  2. Wszystko ma swój określony porządek, żyjemy w tak krótkim odcinku czasowym, że jesteśmy w spirali ewolucji zaledwie maleńkim pyłkiem kurzu

  3. Czasami bywa tak, że siedzę i zastanawiam się, w jaki sposób życie ewoluowało do takiego, jakim jakim jest teraz.
    Post akurat wpada w moje rozmyślania. 🙂

  4. Człowiek jak na razie ma ograniczone możliwości badania wszechświata, więc trudno jest zdecydowanie skłonić się ku którejś z przeciwstawnych opinii 🙂 Nauka stale nam udowadnia także, że wciąż poznajemy naszą planetę i okrywamy dotychczas nie znane organizmy itd. A z drugiej strony filmy science fiction pozwalają nam puścić wodzę fantazji od obecnych z innej planety po ewolucje jedno z gatunków na naszej planecie, jak chociażby w przypadku planety małp 🙂

  5. Cóż jesteśmy tylko marną cząstką która i tak mimo ogromnych starań nie da rady wszystkiego zrozumieć i ogarnąć.

  6. Bardzo obszerny i ciekawy artukuł. Nie zastanawiałam się nigdy dłużej niż minutę, czy istnieje życie poza naszą planetą, bo jakie mam środki, by tego dociekać? Niewykluczone, że istnieją jakieś dowody na to, jednak czy zwykły obywatel może wejść w posiadanie tej pewnie ściśle chronionej wiedzy…?

  7. mimo, że z roku na rok wiemy coraz więcej, to te wszystkie procesy ewolucji są chyba wciąż mega wielką tajemnicą dalczego tak a nie inaczej;)

  8. Człowiek już spotkał inny gatunek rozumny i to tu na tej planecie. Ostatni z nich to Neandertalczycy. Być może przetrwali w genach części ludzkości, ale to był inny gatunek. Przed nimi było sporo innych zmierzających ku rozumowi gatunków Homo, które często współistniały w jednym czasie. Nie możemy zatem twierdzić o wyjątkowości człowieka we wszechświecie, mając odrębne przykłady już tu na Ziemi. Kiedyś pewien ksiądz katolicki, profesor, powiedział mi, że Kościół nie zajmuje się, ani nie będzie zajmował teoretyzowaniem o życiu w Kosmosie, gdyż dla Kościoła są to jedynie spekulacje. Może się to zmienić dopiero, gdy rzeczywiście odkryjemy inteligentne życie poza Ziemią. Nie życie jako takie, ale życie inteligentne. Niestety nie przyszło mi na myśl wówczas to, co napisałem powyżej o współistnieniu inteligentnych gatunków człowieka. W powyższym kontekście można by już dzisiaj zadać pytanie stricte teologiczne: Kogo przyszedł zbawić Jezus? Czy tylko Homo Sapiens Sapiens, czy może każdy byt rozumny? Jeśli tylko człowieka współczesnego, to co z Neandertalczykami, którzy zostawili swój ślad w ludzkim genomie? Przy tym nie wszyscy ludzie go mają. A jeśli dołączyć Neandertalczyków, to co z innymi, wcześniejszymi odgałęzieniami? Oczywiście łatwo się od nich odciąć, nie uznając rozumności w stopniu wystarczającym do bycie istotą inteligentną. Z drugiej strony uznanie zbawczej roli Jezusa wobec każdej formy życia inteligentnego również rodziłoby wiele pytań i nic dziwnego, że na obecnym etapie poszukiwania obcego życia Kościół, czy raczej Jego naukowi przedstawiciele nie chce się dać w to wciągnąć.

    1. Tutaj mowa raczej o obcej inteligentnej grupie :-). Co do reszty komentarza, to w istocie nie wiemy czym jest zbawienie, czy w ogóle istnieje coś takiego (jak właściwie mamy orzekać czy istnieje, skoro nie wiemy co to by miało być? to podobnie jak z duszą) itp., więc debatowanie nad tym kogo zbawił Jezus jest trochę, hm, bez sensu? Przynajmniej racjonalnie rzecz biorąc…

    2. Marek, pytanie o to kogo przyszedł zbawić Jezus jest pozbawione sensu. Przecież całą historię zbawienia wymyślili słabo piśmienni, zabobonni ludzie ze starożytności, nie mający pojęcia o Wszechświecie jaki znamy dziś ani o ewolucjonizmie. Mieszanie religii z nauką rodzi absurdy.

  9. Wszechświat jest ogromny – na tyle, że chyba nigdy nie uda nam się zgłebić wszytskich jego tajemnic…

  10. Popatrzyłam na tytuł i pomyślałam sobie, że wpis będzie o tym jak się ma nasz (ludzki) poziom inteligencji do tego jak się zachowujemy, bo może jednak czasem co poniektórym brakuje którejś klepki? 😉 Tymczasem moje założenia i tak okazały się niesłuszne. Jestem zdecydowanie w grupie osób, która nie wyklucza możliwości istnienia życia gdzieś indziej. Nie mam na to żadnych dowodów ani teorii. Po prostu wydaje mi się niemożliwe, żeby było inaczej.

  11. Jeden z Twoich najciekawszych ( dla mnie ) wpisów. Rysunek nr.2 świetny, nie wiadomo śmiać się, czy płakać 🙂

  12. A ja bym chciał dodać swoje trzy grosze do artykułu 😉

    1. Najpierw tytuł: Czy chodziło ci może o "regułę"? Wydaje mi się, że to słowo bardziej pasuje do kontekstu.

    2. Zastanawiasz się, czy drobnoustroje pozbawione mitochondriów (i pewnie także innych organelli – takich jak jądra komórkowe) mogłyby wykształcić wielokomórkowość. Jest to o tyle ciekawe, że tu na Ziemi prokarioty wykształciły struktury wielokomórkowe – przykład: wspomniane przez ciebie sinice, które wytwarzają kolonie w których niektóre komórki się różnicują. Zwykłe bakterie, które na co dzień żyją samotnie potrafią w sprzyjających warunkach tworzyć tzw. biofilmy – skomplikowane struktury tworzone często przez wiele różnych gatunków w których następuje częściowy przynajmniej podział ról. Innym bardzo ciekawym przykładem są Myxobacteria, które na pewnym etapie swojego życia wytwarzają wielokomórkowy twór służący do rozsiewania zarodników (przez co mogą być mylone z grzybami).

    Tak więc sądzę, że przy braku nacisku ze strony eukariontów, które najwyraźniej poradziły sobie z wielokomórkowością o wiele lepiej (wykształciły ją niezależnie kilka razy – i to tak porządnie) prokarionty także mogłyby wykształcić prawdziwą wielokomórkowość. Ale czy coś więcej? Tego nie wiem.

    3. Powszechnie sądzi się, że płuca wyewoluowały z pęcherzy pławnych. Są jednak postawy, aby przypuszczać że mogło na odwrót – pierwsze proto-płuca (jako wpuklenia przewodu pokarmowego) wyewoluowały u ryb, które musiały żyć w ubogich tlen wodach (połykały one powietrze) i dopiero później zostały wykorzystane przy pływaniu. Nie jestem jednak dobrze zaznajomiony z tym tematem – wspominam o tym tylko jako ciekawostkę, może cię zainteresuje i znajdziesz coś konkretnego na ten temat 😉

    4. Piszesz tak, jakby tylko ssaki mogły wytworzyć bardziej inteligentne istoty – a wspominasz przecież o ośmiornicach. Nie od dziś jednak wiadomo, że ptaki też potrafią być niezwykle inteligentne (szczególnie te z rodziny krukowatych, u których stosunek masy mózgu do ciała potrafi być taki sam, co u naczelnych lub waleni). Więc gdyby dinozaury nie wyginęły myślę, że mogłyby one wykształcić bardzo inteligentne gatunki.

    Ogólnie wiele rzeczy musiało się złożyć na to, żeby powstały inteligentne istoty. I ciężko tu choćby szacować jakieś prawdopodobieństwa. Niektóre z tych rzeczy zdają się jednak powstawać ze względną łatwością (jak wielokomórkowość właśnie), inne przy pewnych warunkach początkowych również wydają się być nie do uniknięcia (jak powstanie dużych mózgów, gdy powstanie już układ nerwowy). Osobiście skłaniam się ku opinii, że życie (nawet to inteligentne) we wszechświecie jest względnie powszechne – "względnie" to jednak podstępne słowo, bo może oznaczać nawet tylko jedną planetę na cała galaktykę 😉

    1. Dziękuję za ciekawy komentarz. Co do płuca i pęcherza pławnego, to będę ten temat sprawdzał, bo jesteś już drugą osobą, która zwróciła na to uwagę. Mnie na zoologii uczono jeszcze wersji tej tutaj. Hm, może nawet powstanie osobny wpis o ewolucji układu oddechowego? A swoją drogą gdzie natknąłeś się na tą informację na temat płuca-pęcherza?

    2. Szczerze – już nie pamiętam. Możliwe że w jakimś komentarzu na jakimś blogu naukowym, który czytuję (obstawiałbym na Sandwalk, ale głowy nie dam).

      A co do szkoły – mnie też uczono tej właśnie wersji wydarzeń 😉

  13. Po pierwsze, bardzo mi się spodobał ten artykuł 😉 Po drugie, zaliczam się do grupy pierwszej, uważam, że coś tam żyje jeszcze we Wszechświecie. A poza tym zgadzam się, co do tych przypadków, nigdy nie wiadomo, co się jeszcze zdarzy i jak z tego wyjdziemy 🙂

  14. My jesteśmy ziarnkiem we wszechświecie ;), więc jest duża szansa, że gdzieś tam są inne przejawy życia. Zresztą często słyszymy, że naukowcy odkrywają planety, które mają zbliżoną budowę do Ziemi ;). Szkoda, jeszcze nie poruszamy się sprawniej po planetach…

  15. Mnie najbardziej ciekawi jedna rzecz – czy można postawić granicę, moment przejścia z materii nieożywionej do ożywionej. Możemy powiedzieć, w którym momencie zaczynamy mieć do czynienia z czymś, co nazywamy życiem?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *