O epidemiach mówi się dużo od zawsze. Nic dziwnego, bo choć kiedyś ich śmiertelne żniwo było procentowo niejednokrotnie obfitsze niż dziś, to z powodu nieustannie nękających ludzkość chorób zakaźnych wciąż jest ono duże. Przez porażające medialne przekazy o katastrofach transportowych czy zamachach terrorystycznych nasze mózgi popadają w błędy poznawcze. Bardziej boimy się skrajnie nieprawdopodobnych wydarzeń, podczas gdy bagatelizujemy te znacznie bliższe i realniejsze. Jednak po przeczytaniu świetnej popularnonaukowej książki „Epidemia. Od dżumy, przez HIV, po Ebolę” nawet najbardziej oderwani od rzeczywistości mieszkańcy bogatych, dużych miast przestaną lekceważyć mikroskopijne patogeny.
Epidemia od dżumy przez HIV po Ebolę Sonia Shah

Epidemia. Od dżumy, przez HIV, po Ebolę

Autorką książki jest dziennikarka
śledcza i pisarka, Sonia Shah. Chociaż urodziła się i wychowała w Nowym Jorku w
USA, to jej rodzina pochodzi z Indii. Dzięki temu zdecydowanie łatwiej potrafi
przyjąć perspektywę inną, niż tę typową dla względnie bogatych obywateli USA,
UE czy Australii. Jest to w książce „Epidemia. Od dżumy, przez HIV, po Ebolę”
nie bez znaczenia – Shah opowiada o warunkach sanitarnych zwykłych ludzi
żyjących w Indiach, z którymi sama mieszkała i przebywała. Opisuje też na
przykład chińskie targi dzikich zwierząt – niby po epidemii SARS wycofanych, a
jednak wciąż prężnie działających w szarej strefie, będących nie tylko piekłem dla
zwierząt, ale także wylęgarnią groźnych dla ludzi zarazków.
W książce „Epidemia. Od dżumy,
przez HIV, po Ebolę” autorka pisze o epidemiach, ich przyczynach, historiach
przebiegu. Opowiada z jakich zwierząt poszczególne patogeny przeniosły się na
człowieka (np. odra i gruźlica z krów, krztusiec ze świń, a grypa z kaczek).
Przytacza zarówno dane z szerszej, statystycznej perspektywy, jak i konkretne
opisy świadków wydarzeń. Czasem są to cytaty z XIX-wiecznego Paryża nękanego
cholerą, innym razem Sonia Shah mówi o tym, co sama widziała i czego
doświadczyła, na przykład podczas epidemii cholery na Haiti po 2010 roku. We
wstępie warto jeszcze dodać, że choć w Polsce książka ukazała się teraz, to
oryginał pochodzi z 2016 roku, przez co nie obejmuje niektórych nowszych
wydarzeń, jak choćby epidemia odry w Europie.

Historia cholery

Znaczna część książki dotyczy
cholery. Chociaż autorka opowiada o epidemii tej choroby z Haiti z bieżącego wieku,
to wraca też do przeszłości, na przykład do XIX-wiecznego Paryża, racząc
czytelnika porażającymi opisami – „Miejscowe władze zabroniły publicznych
zgromadzeń i handlu na rynkach w centrum miasta. Oznaczały domy
ofiar, poddając kwarantannie ich bliskich. Mimo to pogrzebowym pochodom nie
było końca. Kościoły tonęły w czerni. Szpitale były
przepełnione nieruchomymi pacjentami na skraju śmierci, o skórze
upiornie sinej wskutek niszczycielskiej działalności cholery. Wciąż żywi
pacjenci znieczulali się za pomocą alkoholowego ponczu podawanego jako lek” –
to tylko krótki fragment. Cholera w tamtych czasach nie oszczędzała nawet
najbogatszych – „W 1836 roku zabiła króla Karola X Burbona we
Włoszech”.
Bardzo ciekawa jest historia
tego, skąd cholera w ogóle się wzięła, czemu Sonia Shah poświęca w swojej
książce sporo miejsca. Otóż przecinkowiec cholery występował tam gdzie drobne
widłonogi (podgromada skorupiaków), na przykład na podmokłych Sundarbanach, rozkładając
ich pancerzyki. „Po 1760 roku Kompania Wschodnioindyjska przejęła kontrolę
nad Bengalem, a wraz z nim nad Sundarbanami. Angielscy osadnicy,
łowcy tygrysów i kolonizatorzy rzucili się na te podmokłe tereny.
Zwerbowali tysiące miejscowych do wycięcia lasów namorzynowych, budowy wałów i sadzenia
ryżu. W ciągu zaledwie 50 lat ponad 2 tysiące kilometrów
kwadratowych lasów w Sundarbanach zrównano z ziemią.
W XIX wieku siedliska ludzkie zajęły niemal 90 procent
Sundarbanów, terenów niegdyś nieskalanych, nieprzeniknionych i bogatych
w widłonogi (…) Kontakt między ludźmi a roznoszącymi przecinkowce
widłonogami chyba nigdy nie był równie intensywny, jak w czasie podboju
tych tropikalnych mokradeł (…) W taki właśnie sposób przecinkowiec cholery
zdołał ostatecznie „przelać się” czy też „przeskoczyć” na organizmy ludzkie” –
opisuje we fragmencie książki autorka.

Skąd wzięło się SARS?

Sonia Shah napisała w swojej
książce o wielu różnych patogenach, nie tylko wirusach czy bakteriach, ale
także pierwotniakach. W tym tekście chciałbym jednak wspomnieć jeszcze o
SARSie, czyli wirusie wywołującym ciężki ostry zespół oddechowy. Epidemia
wybuchła w Chinach pod koniec 2002 roku (choć informacja ta szerzej na jaw
wyszła dopiero w 2003, gdyż chińskie władze zakazywały mediom informowania o
sprawie, przez co reakcja m.in. Światowej Organizacji Zdrowia była opóźniona).
Pamiętam, jak podczas paniki medialnej, jako uczeń podstawówki, byłem na
szkolnej wycieczce. Jedna z babć kolegów, będąca tam z nami w ramach pełnienia
dodatkowej opieki, pytała nas czy boimy się SARS i straszyła, że wirus
przyjdzie też do Polski.
Później nie interesowałem się już
tym tematem i dopiero podczas lektury „Epidemia. Od dżumy, przez HIV, po Ebolę”
dowiedziałem się, że SARS to wirus pochodzący od nietoperzy, który wyewoluował
na targach dzikich zwierząt w Chinach, gdzie panują koszmarne warunki nie tylko
w kontekście dobrostanu zwierząt, ale także sanitarnym. „W przyrodzie
nietoperze podkowiaste, które żyją na co dzień w jaskiniach, nigdy nie
mają styczności z łaskunami, czyli drapieżnymi ssakami żyjącymi na
drzewach. Żadne z nich w normalnych okolicznościach nigdy nie
pojawiłyby się zresztą w bliskim sąsiedztwie ludzi. Możliwe jest to tylko
na targu zwierzęcym. Przeniesienie się wirusa z nietoperzy na łaskuny było
przełomowe dla wywołania epidemii SARS” – podaje autorka w książce, w której znajdują się też zdjęcia. Po epidemii
tego rodzaju miejsca oficjalnie pozamykano, ale tak naprawdę istnieją do
dzisiaj i mają się dobrze. Sonia Shah opowiadając historię SARS zwraca uwagę na
to, jak szkodliwa jest tradycyjna medycyna chińska, która nie tylko nie leczy,
ale wręcz promuje rozwój nowych patogenów i przyczynia się do niszczenia
przyrody i środowiska oraz niepotrzebnego cierpienia zwierząt. Wkrada się tutaj
także wątek ekonomiczny. Do lat 90. problem nie był tak wielki, jednak
wzbogacenie się Chin i Chińczyków spowodowało, że ludzie których wcześniej nie
było stać na egzotyczne „cuda” mające zapewniać zdrowie, młodość i urodę, teraz
mogą je masowo kupować, nakręcając popyt.

Ebola, wirus Zachodniego Nilu, HIV i
inne

Bliższa jest nam dzisiaj epidemia gorączki krwotocznej Ebola wywoływanej przez wirus Ebola.„W ciągu lat 90. oraz
na początku XXI wieku wirus Ebola zdołał zabić jedną trzecią goryli na
świecie i niemal identyczny odsetek szympansów. Dopóki epidemia
w Gwinei, Sierra Leone i Liberii nie zaczęła wreszcie ustępować na początku
2015 roku, w wyniku zachorowania zmarło ponad 10 tysięcy osób”. Jeszcze kilka lat temu bano się, że choroba rozprzestrzeni się szerzej w
Europie. Sonia Shah omawiając ją i opowiadając jej historię pozwala sobie na
ważne komentarze, dotyczące na przykład początkowego braku solidarności międzynarodowej
czy tego, że do powstania epidemii przyczynił się konflikt zbrojny.
W książce są też wątki
historyczne, z czego ciekawszym jest przykład wpływu rozprzestrzenienia się
chrześcijaństwa na występowanie epidemii. Tak jak dzisiaj mamy kulturę
skrajnego konsumpcjonizmu, hedonizmu, materializmu oraz egoizmu i
indywidualizmu, tak wieki temu chrześcijaństwo promowało skrajną skromność,
skrajny antykonsumpcjonizm, antyhedonizm czy antymaterializm, gdzie nawet
dbanie o higienę było postrzegane jako coś próżnego, a co wpłynęło na stan
sanitarny chrześcijańskich miast. Z drugiej strony Sonia Shah przytacza
korzystne rytuały religijne dotyczące np. mycia ciała, które chroniły ludzi
przed zarazkami nawet wtedy, kiedy nie wiedziano czym są mikroorganizmy i że w
ogóle istnieją.
„Epidemia. Od dżumy, przez HIV, po Ebolę”
pokazuje nam coś, z czym dziś mimo wszystko stosunkowo rzadko mamy do czynienia
dzięki wysokiemu poziomowi medycyny, zdrowia publicznego, szczepieniom,
sanepidom itd. Kolejna zaleta książki to brak populistycznego straszenia
czytelników. Kiedy mowa o syndromie zapaści kolonii pszczelej autorka nie
obwinia na ślepo pestycydów, jak mają to w zwyczaju niektórzy aktywiści, lecz
tłumaczy że jest to problem związany głównie z infekcjami. W treść dobrze
wkomponowują się też osobiste wątki Soni Shah. Na przykład opis wizyty na wspomnianych targach zwierzęcych w Chinach czy zakażenie gronkowcem odpornym na metycylinę
(MRSA) jej syna. Pisarka tłumaczy też dlaczego cywilne loty samolotem są
niezwykle groźne z punktu widzenia zdrowia publicznego. Opowiada o turystyce
medycznej i o związanych z nią zagrożeniach albo o tym jak utrata
bioróżnorodności wśród ptaków w USA przyczyniła się do pojawienia się tam
wirusa Zachodniego Nilu.Przeczytaj także: Błędy poznawcze, czyli co prowadzi do publicznej głupoty

Odnotuję, że pisarka przestrzega w książce przed błędami poznawczymi. Mówi na przykład, że choć trzeba mieć czujność co do patogenów, to choćby same wypadki samochodowe czy alkohol i tak zabijają znacznie więcej ludzi. Shah cytuje relacje – często historyczne, np. z XIX wieku – a także naukowców i innych specjalistów. Przytacza też źródła z jakich korzystała, co choć jest w książkach popularnonaukowych standardem, uważam że i tak warto doceniać taką dodatkową pracę. Sama „Epidemia. Od dżumy, przez HIV, po Ebolę” jest napisana jasno, a czytanie jej pomimo ciężkości i powagi tematu, jest stosunkowo lekkie, przyjemne i – przede wszystkim – bardzo wciągające.

Artykuł napisałem w ramach współpracy z wydawnictwem Znak Horyzont.

 

Najnowsze wpisy

`

Jeden komentarz do “Epidemia. Od dżumy przez HIV po Ebolę

  1. Tak to się właśnie kończy gdy ktoś daje zbyt dużo władzy w ręce oszołomów którzy obierają jajka od tego grubszego końca!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *