Kategorie:

Czy koronawirus przeniósł się na ludzi przez łuskowce (pangoliny)?

Biolodzy w wielu miejscach na świecie prowadzą intensywne badania nad nowym koronawirusem, zwanym 2019-nCoV, pochodzącym z miasta Wuhan w Chinach. Wśród najnowszych informacji pojawiła się wiadomość, że wirus prawdopodobnie przeniósł się z nietoperzy na ludzi pośrednio (za pomocą jeszcze jednego gatunku zwierzęcia). W jaki sposób? Czy dodatkowym ogniwem były tutaj pangoliny (łuskowce) – nietypowe ssaki pokryte łuskami?

Aktualizacja: Informacja o podobieństwie sugerującym pangoliny (łuskowce) okazała się być efektem niezrozumienia i została wyjaśniona w czasopiśmie Nature (klik).

koronawirus łuskowce
Pangoliny, które miały zostać sprzedane na targach zwierząt w Chinach. Autor: ZX Zhang

Koronawirus z Wuhan i łuskowce

Chińscy naukowcy z South China
Agricultural University (uniwersytetu rolniczego południowych Chin w Kantonie/Guangzhou)
zbadali około tysiąc próbek różnych dzikich gatunków zwierząt. Analiza
bioinformatyczna po sekwencjonowaniu DNA pokazała, że najwyższa jest zgodność
genetyczna koronawirusa 2019-nCoV z wirusami pangolinów, czyli łuskowców. Nie
jest to ostateczny dowód, ale silna poszlaka, sugerująca że to właśnie te
zwierzęta stały się ogniwem pośredniczącym koronawirusowi z Wuhan między
nietoperzami i ludźmi.
Polska wirusolożka z Uniwersytetu
Oksfordzkiego, Emilia Cecylia Skirmuntt, komentuje że „łuskowce były
potencjalnymi kandydatami na nosiciela pośredniego już przed tą wiadomością.
Jednak raport, o którym mówimy, jeszcze nie został opublikowany. Ze wstępnych
informacji wiemy, że wirus znaleziony w łuskowcach w 99% przypomina nCoV z
Wuhan, ale potrzebujemy więcej informacji, na przykład jakie próbki zostały
pobrane od łuskowców, żeby stwierdzić, czy naprawdę łuskowce mogły być źródłem
infekcji u ludzi.  Te dane z pewnością
pojawią się w pełnym raporcie. W tej chwili bazujemy tylko na częściowych
informacjach. Niemniej to, że wirus pochodzi z łuskowców jest jak najbardziej
prawdopodobne”.
łuskowce targi zwierząt
Pangoliny stłoczone w klatkach na targu zwierząt w Birmie. Autor zdjęcia: Dan Bennett.

Pseudonaukowa medycyna chińska, epidemie i WHO

Jak to w ogóle możliwe, że wirus
mógłby przenieść się z nietoperzy na łuskowce, a z łuskowców na ludzi? W
Chinach normą są niestety targi zwierząt, gdzie w bardzo złych warunkach
stłoczone są rozmaite gatunki, które normalnie w naturze nie spotkałyby się.
Ich bliski kontakt sprawia, że różne patogeny mogą się bez problemu przenosić z
gatunku na gatunek, ewoluować i nabywać cechy, które pozwalają im atakować
ludzi. Powodowane w ten sposób choroby to zoonozy, a „ostatnim” etapem ewolucji
wirusa (z perspektywy medycyny człowieka) jest zyskanie umiejętności transmisji
z człowieka na człowieka, bez potrzeby wystąpienia innych, pośrednich gatunków.
W Chińskiej Republice Ludowej
tego rodzaju targi zwierząt są popularne nawet wśród ludzi bogatych i
wykształconych – których liczba w ostatnich dekadach, wraz z bogaceniem się
Chin, stale rośnie – gdyż silnie zakorzeniona jest tam wiara w pseudonaukową
medycynę chińską. Postuluje ona zdrowotne, magiczne wręcz korzyści, płynące ze
spożywania, nakładania na skórę, pocierania się itp., przy użyciu różnych
części rozmaitych gatunków zwierząt. Takie działanie przypisuje się łuskom
pangolinów, przez co rodzaj tych zwierząt jest poważnie zagrożony wyginięciem.
pangolin
Pangolin uratowany z targu zwierząt w Tajlandii. Autor zdjęcia: Rungroj Yongrit. Za: EPA
Paradoksalnie, w zeszłym roku WHO
(Światowa Organizacja Zdrowia) pod naciskiem politycznym coraz bardziej
ekspansywnych Chin uznała medycynę chińską za zgodną z nauką i skuteczną w
leczeniu różnych chorób. Środowiska naukowe, lekarskie, pielęgniarskie czy
dietetyczne na całym świecie ostro krytykowały tę decyzję, również na łamach
publicystycznej kolumny prestiżowego czasopisma naukowego „Nature”. Powód jest
oczywisty – medycyna chińska nie działa i może być nawet szkodliwa dla zdrowia. Pojedyncze
przypadki ludowych terapii, które okazały się skuteczne, zostały włączone do
oficjalnej medycyny, bez potrzeby uznawania całego szeregu szkodliwych praktyk.
Dziś m.in. przez popularność tego pseudonaukowego i pseudomedycznego nurtu,  od roku uznawanego
oficjalnie przez WHO, mamy do czynienia z epidemią koronawirusa 2019-nCoV.
Epidemia SARS w 2002 i 2003 roku również wynikła z popularności medycyny
chińskiej, a wirus powstał na targach zwierzęcych w Chinach.
Prowadzenie bloga naukowego
wymaga ponoszenia kosztów. Merytoryczne przygotowanie do napisania artykułu to
często godziny czytania podręczników i publikacji. Zdecydowałem się więc
stworzyć profil na Patronite,
gdzie w prosty sposób można ustawić comiesięczne wpłaty na rozwój bloga. Dzięki
temu może on funkcjonować i będzie lepiej się rozwijać. Pięć lub dziesięć
złotych miesięcznie nie jest dla jednej osoby dużą kwotą, ale przy wsparciu
wielu staje się realnym, finansowym patronatem bloga, dzięki któremu mogę
poświęcać więcej czasu na pisanie artykułów.

 

Najnowsze wpisy

`

15 komentarzy do “Czy koronawirus przeniósł się na ludzi przez łuskowce (pangoliny)?

  1. Hej, a masz może jakieś źródła co do tego, że pangoliny są używane w medycynie chińskiej? Bo nie mogę przekonać jednego niedowiarka xD

  2. Dość krótki, jednak bardzo ciekawy artykuł. Mam nadzieję, że pojawi się kolejny, gdy przybędzie informacji na temat tego wirusa.

    Liczę też na to, że przyjdzie dzień, gdy targi zwierząt zostaną zlikwidowane (zarówno ze względu na ich dobrostan, jak i możliwość przenoszenia i rozprzestrzeniania chorób).

  3. Ja też mam nadzieję, że kiedyś te targi znikną. Z powodu takich targów, świątecznego tłuczenia żywych psów stłoczonych w workach – aby mięsko było smaczniejsze – i kóz pędzonych ulicą na rytualny ubój odrzuca mnie od Azji

  4. Ja też mam nadzieję, że te targi znikną. Takie targi, świąteczne psy stłoczone w workach tłuczone kijami dla lepszego smaku mięsa, kozy pędzone ulicą na ubój rytualny, odrzucają mnie od Azji. Czy chcę czy nie chcę muszę szanować inną kulturę, więc jedzcie psy, ale nie znęcajcie się nad nimi z taką pasją. Może lepiej nie jedzcie…będą was kochały.

  5. Ciekawe – jak WHO uznaje że homoseksualizm nie jst chorobą to jest to naukowe i godne szacunku, a jak uznaje za wartościową tradycyjną medycynę chińską to "pod naciskiem politycznym"… bardzo ciekawe.

    1. Od dowodów i definicji. Dla jednych to choroba bo chcieliby założyć normalną rodzinę, a innym jest z tym ok. Powinien tutaj decydować komfort lub dyskomfort tych osób. Zamiast takiej definicji choroby WHO pod wpływem lobby lewicowych środowisk uznało, że homoseksualizm nie jest chorobą i wprowadziło coś takiego jak "brak akceptacji własnej orientacji/fetyszów/preferencji", tym samym ingerując w ludzkie poglądy i wyznaczając co powinni myśleć! Swoboda poglądów i wyznawanych wartości może się kłócić z akceptacją swoich cech, których nie jest się w stanie zmienić.

      Innym przykładem bałaganu definicji w WHO jest kwestia narkotyków. Narkotykami są wg nich tylko opioidy ze względu na reakcje chemiczne, które wywołują w organizmie.

      Ustalając normy WHO nie bierze pod uwagę indywidualnych różnic. Podają np jakie są dopuszczalne dawki cukru, ale w praktyce jeden zmieści się w normie i będzie to dla niego za dużo, a drugi będzie odporny i po spożywaniu dużo większych dawek nic mu nie będzie. Mit BMI też został obalony, a nadal się nim posługują.

      Nie ma co traktować tej instytucji jako wyroczni, a jej zaleceniami i opiniami należy przyglądać się indywidualnie i traktować to jako pomoc, ale samemu analizować co jest dobre w danym przypadku. Pozdrawiam.

    2. 2020 rok, a ktoś jeszcze się czepia homoseksualizmu. Leworęczność albo rude włosy to dla was też choroba? Zamiast pisać głupoty w necie, idźcie lepiej umyć ręce.

  6. Cześć,
    Jeśli mogłabym coś zasugerować w tym artykule, to powinieneś przenieść w tekście "aktualizację" na sam początek artykułu, albo ją wyróżnić. Ludzie zaczynają podawać link do tego artykułu przekonani o tym, że pangoliny przeniosły koronawirusa na człowieka. A jak sam piszesz nie jest to potwierdzone przez żaden raport ani badanie. Miłoby było, gdyby osoby, które chcą popularyzować naukę i medycynę polegali jednak na faktach, tych sprawdzonych, a nie na przypuszczeniach, domniemaniach i prawdopodobieństwach. Serio, trzymajmy się faktów, a nie sensacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *