Środki ochrony roślin to pestycydy stosowane w ochronie roślin. Mogą to być na przykład insektycydy służące zwalczaniu owadów, herbicydy niszczące szkodliwe chwasty czy niezwykle ważne fungicydy, pozwalające pozbywać się grzybów, w tym produkujących silne toksyny przedostające się do jadalnych części roślin. Inny podział dotyczy sposobu produkcji (ale nie tylko). Wymieniamy tutaj środki ochrony roślin dopuszczalne w rolnictwie ekologicznym (organicznym) oraz te konwencjonalne. Często sądzi się, że te pierwsze są z naszego punktu widzenia zdrowsze i bezpieczniejsze, podczas gdy niekoniecznie tak musi być. Dlaczego?
Istnieją ścisłe normy dotyczące
wprowadzania środków ochrony roślin na rynek Unii Europejskiej. Dotyczą one
także bezpieczeństwa ich stosowania, gdzie ustala się najwyższe dopuszczalne
poziomy pozostałości użytego na polu pestycydu. W europejskiej wspólnocie normy
te są niezwykle wyśrubowane i odzwierciedlają zasadę dmuchania na zimne (a nawet
zamrożone). Dodatkowo, normy te są takie same dla wszystkich środków ochrony
roślin, niezależnie od tego czy są dopuszczone do stosowania w rolnictwie
ekologicznym, czy nie. Wymagania stawiane środkom ochrony roślin są tak
wysokie, że wykorzystanie np. kofeiny, która ma właściwości owadobójcze, jako komercyjnego
pestycydu jest nierealne z uwagi na jej poziom toksyczności, choć uznaje się ją
za związek bezpieczny, a w pewnych warunkach nawet potencjalnie korzystny dla
zdrowia. Więcej o bezpieczeństwie stosowania środków ochrony roślin pisałem tutaj.
Są jednak pojedyncze przykłady
pestycydów stosowanych w Unii Europejskiej, które wzbudzają kontrowersje –
wśród społeczeństwa, a czasem także niektórych polityków. Jednym z
najgłośniejszych takich przypadków jest glifosat, wobec którego sprzeciw
wygłaszają przede wszystkim politycy ruchów „Zielonych” i część obywateli UE
(więcej o glifosacie pisałem tutaj).
Problem polega na tym, że glifosat może być bezpieczniejszy od ekologicznych
środków ochrony roślin, promowanych przez tego typu stowarzyszenia.
Spójrzmy, czym charakteryzuje się
rolnictwo ekologiczne, istniejące w „świadomości społecznej” jako to przyjazne
zdrowiu i środowisku oraz w jaki sposób różni się od tego konwencjonalnego,
nazywanego też tradycyjnym. Rolnictwo ekologiczne za najważniejsze kryterium
dopuszczenia pestycydu do użytku uznaje sposób powstania: naturalny czy sztuczny.
Musi być ten pierwszy. W związku z tym w rolnictwie ekologicznym nie można
wykorzystywać środków ochrony roślin będących produktem laboratoryjnej syntezy.
Wyjątkiem jest siarczan miedzi, o którym więcej za chwilę.
Pytanie, czy to że produkt jest
pochodzenia naturalnego, może być kluczowe? Reklamy i celebryci regularnie
bombardują nas przekazem, że naturalne znaczy lepsze, zdrowsze,
bezpieczniejsze, korzystniejsze. W każdym wymiarze. Rzeczywistość jest inna
(zachęcam do przeczytania o tym także u Damiana Parola). O
właściwościach związków chemicznych decyduje ich struktura chemiczna, nie
sposób w jaki je wytworzono. Wiele trucizn też stworzyła natura. Co więcej,
istnieje obieg pierwiastków w przyrodzie. Ostatecznie wszystko możemy uznać za
tak czy inaczej naturalne. Pochodzenie nie ma żadnego znaczenia. Mają je
właściwości fizyko-chemiczne.
Wiemy już, że naturalność
(jakkolwiek by ją definiować) nie gwarantuje lepszej jakości. Być może
niektórych zaskoczy fakt, że istnieją środki ochrony roślin wykorzystywane w
uprawach ekologicznych, a które jednocześnie są pestycydami… konwencjonalnymi.
Niespodzianka? Przykładem są preparaty grzybobójcze oparte na siarce. Używają ich
tak rolnicy konwencjonalni, jak i ekologiczni. Oczywistą nieprawdą jest, że
produkty ekologiczne są wolne od pestycydów, ale z pewnością wielu nie zdaje
sobie sprawy, że ekologiczne rolnictwo niejednokrotnie wykorzystuje te same
środki ochrony roślin, co konwencjonalne. Co więcej – każdy środek ochrony
najpierw musi zostać dopuszczony do stosowania, (w procesie rejestracji)
dopiero potem może być dopuszczony do stosowania w rolnictwie ekologicznym.
Wróćmy teraz do glifosatu,
krytykowanego przez zielonych aktywistów za rzekome destrukcyjne działanie
wobec środowiska i zdrowia ludzkiego, którego szkodliwości jednak nie wykazano
mimo wielu badań (szczegółowy artykuł na ten temat napisałem tutaj).
W zeszłym roku (2017) na arenie unijnej toczył się bój o glifosat. Część krajów
członkowskich chciała aby zakazać możliwość stosowania go w całej Unii Europejskiej.
Większość jednak była za przedłużeniem pozwolenia na wykorzystanie glifosatu.
Ostatecznie udało się tego dokonać, ale na 5
lat, a nie jak zwykle – na 10 lat. Obawy wynikały ze strachu przed rzekomą
rakotwórczością glifosatu (której jak wspominałem nigdy nie udowodniono). Lęk
ten podsycały wzmiankowane ruchy zielonych, zarówno polityczne, jak i
społeczne.
Wygląda jednak na to, że niektóre
ekologiczne środki ochrony roślin ujawniają większą toksyczność, niż glifosat, mogącą
stwarzać realne ryzyko. Są preferowane przez zielonych aktywistów i polityków,
którzy jednocześnie podejmują próby zakazania stosowania tego ostatniego. Tylko
dlatego, że ich pochodzenie ma nie wywodzić się z rąk człowieka. Głośnym w
ostatnich miesiącach przykładem jest siarczan miedzi. Jest to fungicyd, czyli
środek ochrony roślin zwalczający grzyby, algicyd (do zwalczania glonów) i
moluskocyd (do zwalczania mięczaków). Rolnictwo ekologiczne chętnie z niego
korzysta, choć… nie jest on środkiem całkowicie naturalnym. Niedawno został
ponownie dopuszczony do użycia w Unii Europejskiej bez większych problemów,
jakie stwarzano na drodze do reautoryzacji glifosatu.
Produkcja siarczanu miedzi opiera
się o traktowanie miedzi gorącym, stężonym kwasem siarkowym lub tlenki miedzi z
wykorzystaniem rozcieńczonego kwasu siarkowego. Istnieje też możliwość
ługowania rudy miedzi na powietrzu z wykorzystaniem mikroorganizmów. Związek
nie jest więc stworzony przez człowieka, w laboratorium, za pomocą syntezy.
Powstaje jedynie na skutek pewnej obróbki. Według Europejskiej Agencji
Chemikaliów siarczan
miedzi może wykazywać działanie niekorzystne wobec środowiska wodnego (m.in.
z powodu bardzo łatwej rozpuszczalności w wodzie). Potencjalnie może być
również szkodliwy dla organizmów glebowych, ptaków i ssaków, w tym farmerów –
jeśli jest nieprawidłowo zastosowany. Co gorsza, może kumulować się w glebie, a
potencjalnie także w zwierzęcych tkankach. W Unii Europejskiej jest to najczęściej
stosowany środek ochrony roślin w ekologicznym rolnictwie.
Siarczan miedzi nie jest zresztą
jedynym przykładem pestycydu, który może mieć
negatywny wpływ na otoczenie, a jest dozwolony w organicznym
(ekologicznym) rolnictwie. Takich, stosowanych w rolnictwie ekologicznym
związków jest więcej. Na przykład miedzian (miedź w postaci tlenochlorku
miedzi).
Zdumiewające jest, że środki
ochrony roślin o wyższej toksyczności uznaje się powszechnie za niegroźne tylko
dlatego, że stosowane są w ekologicznym rolnictwie, a inne środki wykazujące
niższą toksyczność a nawet nietoksyczne, budzą kontrowersje ponieważ
komercyjnie wynalazła je oczerniana firma biotechnologiczna Monsanto. Zadziwia
też to, jak łatwo jest niektórym wykorzystywać „argument naturalności”, przy
jednoczesnym korzystaniu ze sztucznych, syntetycznych produktów.
Witam, bez urazy ale dziś to masło maślane wyszło. Tak naprawdę z tego artykułu wiele nie wynika zwłaszcza dla laika. Lepiej byłoby podać, że przykładowo środki ekologiczne są bardziej toksyczne bo maja niszczyc to i to a przez kumulacje ich np w glebie stwarzaja zagrozenie też dla tego i tego. Albo co sie dzieje z organizmami jesli źle są "pestycydy" stosowane. I przykładowo jak skażona jest ziemia przez czeste sotosowanie takich preparatow. Bo wiele osob niezdaje sobie tez sprawy z tego, że nawet ekologiczna uprawa po kilu latach sprawia, że stężenia pewnych preparatow tak naprawde niszczy cały ekosystem który przez kolejne lata powinien sie regenerować a nie nadal byc eksploatowany.
OdpowiedzUsuńMit naturalności niestety ma się dobrze. To taki rodzaj świeckiej religii, którą niestety skażona jest spora część lewicy.
OdpowiedzUsuńNo ale "oczerniana" firma monsanto niewątpliwie zapracowala na swoją wątpliwą reputację..
OdpowiedzUsuńNiby jak? Na kiepską reputację firmy w kapitalistycznym świecie – jasne. Ale na pozycję antychrysta w świecie agrokultury? Nie. Teraz tym bardziej zabawne, że wkrótce zupełnie zniknie.
UsuńA popularny miedzian - tlenochlorech miedzi - jakie ma szkodliwe działanie? Możesz napisać coś więcej?
OdpowiedzUsuńNo tak, Monsanto jest swiete , dobre :-)
OdpowiedzUsuńtlenochlorek miedzi to minerał występujący w Ameryce Południowej, z niektórych krajów Ameryki Łacińskiej dochodzą niepokojące słuchy dotyczące wzrostu zachorowań na nowotwory ale miejscowi łączą to bardziej z uprawami GMO ( które są pryskane parokrotnie w ciągu wegetacji Roundapem !!!!!!!!!!) a tu proszę popatrzeć nasz miejscowy smart as rozwiązał ich problem to tlenochlorek miedzi a nie Monsanto ich truje :D Brawo ty :D
OdpowiedzUsuńmiejscowy tak twierdzą, no to niezły dowód
UsuńCzy Polskie Stowarzyszenie Ochrony Roślin (PSOR) wystąpiło już z wnioskiem o wycofanie związków miedzi z rolnictwa ? (zarówno ekologicznego jak i konwencjonalnego, oczywiście). Bo takie posunięcie jest jedynym możliwym wnioskiem z tego artykułu. Tylko czy BASF będzie nadal płacić za promowanie glifosatu i żywności desykowanej roundupem ?
OdpowiedzUsuńTaaak, właśnie dlatego Bayer/Monsanto ma pozew zbiorowy na terenia USA, na grube miliardy - właśnie ze względu na ukrywanie działania rakotwórczego.
OdpowiedzUsuńNiestety artykuł nic nie wnosi. 2/10 za dobre chęci
OdpowiedzUsuńGdzie przypisy, źródła? Mam wierzyć Ci na slowo? Generalnie chodzi o to, że niby certfikowane rolnictwo "ekologiczne" dopuszcza naturalne środki o dużej toksycznosci, tylko dlatego, że są naturalne.
OdpowiedzUsuńŹródła są podlinkowane w tekście z wyraźnym zaznaczeniem w kolorze niebieskim.
Usuń