Kategorie:

„Samice są większe i bardziej agresywne” – ptaki szponiaste okiem ornitologa

Rozmowa z Adamem Zbyrytem – ornitologiem, ekologiem i autorem książek przyrodniczych. Tematem wywiadu są ptaki drapieżne, a zwłaszcza ptaki szponiaste. Specjalista opowiada o ich biologii, ekologii, ochronie. Wywiad wzbogacony jest oryginalnymi zdjęciami przyrodniczymi rozmówcy.

 

Wywiad ten ukazał się dzięki wsparciu moich Patronów i Patronek. Jeżeli chcesz dołączyć do ich grona, możesz to zrobić na moim profilu w serwisie Patronite, wpłacając co miesiąc 5, 10 czy 25 zł na rzecz „To Tylko Teorii”.

 

Ptaki szponiaste bielik
Bielik. Fot. Moonzigg/Pixabay z późn. zm.

 

Jak zdefiniujesz ptaki drapieżne?

Bardzo dobrze rozumiem to pytanie, bo wzbudza ono wiele emocji i zamieszania nie tylko wśród laików, ale też ornitologów. Powszechnie stosuje się zamiennie pojęcia ptaków szponiastych i drapieżnych, jako synonimy. Na ogół nie jest to błąd, ponieważ ludzie doskonale zdają sobie sprawę, o które gatunki chodzi. Intuicyjnie czujemy, że mowa o ptakach z rzędu szponiastych (orły, myszołowy, jastrzębie, kanie i sępy) i sokołowych (sokoły i karakary), czasami również o sowach (sowy właściwe i płomykówki), które rzeczywiście są ptakami drapieżnymi.

 

Aczkolwiek trzeba sobie zdawać sprawę, że nazwa „ptaki drapieżne” w naukach ekologicznych ma znacznie szersze znaczenie i obejmuje nie tylko ptaki szponiaste, sokoły i sowy, ale też bociany i dzierzby, jak srokosz i gąsiorek, które potrafią polować na ptaki niewiele mniejsze od siebie. Zaliczymy do nich także owadożerną gajówkę, muchołówkę, lelka, sikorę czy jerzyka, albo rybożernego zimorodka, pingwina czy czaplę siwą. Ale jak powiemy „ptaki drapieżne” to raczej nikomu do głowy nie przyjdzie, że chodzi nam też o modraszkę czy bogatkę. Więc zależnie od kontekstu albo mówimy „ptaki szponiaste”, gdy uczestniczymy w konferencji naukowej lub piszemy takiego rodzaju tekst, albo szerzej „ptaki drapieżne” np. w publicznym dyskursie, mając na myśli szponiaste, sokołowe i często również sowy.

 

To czym wyróżniają się konkretnie ptaki szponiaste?

Jeśli na nie spojrzymy, to wszystkie je cechuje kilka takich cech, które można łatwo dostrzec. Wyróżniają się potężnymi szponami i hakowato zakończonym dziobem. To są cechy uniwersalne, chociaż tak naprawdę stosują różne techniki łowieckie i polują na bardzo różne ofiary. Nie zawsze są to uciekające żywe zwierzęta. Na przykład dieta orłosępów może składać się w 80. procentach z kości, a i tak wyglądają jak typowe ptaki szponiaste.

 

Wspólny przodek szponiastych był drapieżnikiem szczytowym z hakowatym dziobem i ostrymi szponami i wszystkie linie odziedziczyły te cechy. Rząd szponiastych wydzielił się najwcześniej, bo ponad 61 milionów lat temu, sowy 58 milionów lat temu, a najmłodsze są sokołowe – niecałe 6 milionów lat temu.

 

Poza tym ptaki szponiaste posiadają bardzo dobry wzrok i u większości gatunków samice są wyraźnie większe niż samce i zwykle także bardziej agresywne. Najprawdopodobniej wynika to z faktu, że na samicach spoczywa większy ciężar opieki nad pisklętami, obrony gniazda, dzięki czemu lepiej radzą sobie z potencjalnymi drapieżnikami. To jednak nie wszystko. Ciała ptaków szponiastych – samic i samców – są przystosowane do zabijania. Gdyby więc to samce były większe i masywniejsze, mogłyby podczas zalotów i kopulacji zrobić krzywdę samicy. Dlatego prawdopodobnie tylko większe partnerki mogły sobie z tym lepiej radzić i miały większe szanse na przeżycie. Oczywiście to hipoteza, ale brzmi bardzo przekonująco.

 

Adam Zbyryt
Adam Zbyryt, archiwum prywatne.

 

Które ptaki szponiaste występują w Polsce?

W Polsce mamy 29 gatunków ptaków szponiastych. Nie wszystkie są gatunkami lęgowymi. Część z nich, np. ściernik, orłosęp czy bielik wschodni, a nawet myszołów włochaty, to ptaki, które u nas nie gniazdują, ale sporadycznie lub regularnie do nas zalatują, a nawet zimują. Najliczniejszy ptak szponiasty w Polsce to myszołów, którego populacja liczy około 50 tys. par lęgowych. A na świecie jest to kania czarna, natomiast w Polsce jest ona rzadka, a jej populacja lęgowa nie przekracza 1000 par.

 

A orłosęp?

Pojawił się w Polsce po raz pierwszy pod koniec XIX wieku. Kolejne dwa ptaki pochodziły z Francji i Szwajcarii, gdzie zostały wypuszczone w ramach programów odtwarzania ich populacji. Pierwszy odwiedził Polskę w 2013 roku, a drugi w 2016 roku. Takie młodociane orłosępy latają w odległe miejsca zanim zaczną się rozmnażać i to sprawia, że czasem zalatują do różnych krajów w Europie, w tym do Polski. Inne sępy, np. sęp płowy, też pojawiają się w Polsce. Zwykle w rejonach górskich i na południu kraju. Jeszcze na początku XX wieku gniazdowały w Tatrach i Pieninach. A ostatnio spotykane są na wysypiskach, gdzie żywią się odpadkami.

 

 

Sępów w Polsce zostały wytępione przez ludzi. Szansa na ich powrót jest znikoma, bo spada także ich liczebność na Bałkanach i Półwyspie Iberyjskim, gdzie ucierpiały z powodu trucia i restrykcyjnych przepisów związanych z usuwaniem padliny, które Unia Europejska wprowadziła w 2002 roku. Martwe zwierzęta, którymi żywią się sępy, były eliminowane przez służby publiczne, przez co ptaki te nie miały co jeść. Na szczęście w 2011 roku w krajach, w których populacje sępów są najliczniejsze, wprowadzono derogacje pozwalające na pozostawianie padliny sępom. Jednak dość długo to trwało zanim się stało i populacje mają problemy z odbudowaniem liczebności. Trucie, farmy wiatrowe, to tylko część z zagrożeń, których  doświadczają.

 

W Polsce mamy też orła przedniego.

Kiedyś gniazdował w całej Polsce nizinnej, a teraz można go spotkać tylko w Słowińskim Parku Narodowym, a pozostałe ptaki lęgną się w górach. Jest bardzo rzadki, ale nie najrzadszy. Mamy w naszym kraju około 30 par. Rzadszy jest rybołów, którego populacja lęgowa liczy około 25 par, orlik grubodzioby, bo około 15 par, i gadożer – do 5 par. Orzeł przedni był intensywnie tępiony w nizinnej Polsce i tam właściwie nie przetrwał. Były próby zatrzymania młodych osobników w Biebrzańskim Parku Narodowym, nawet wykładano im specjalnie padlinę z nadzieją, że się osiedlą, ale nigdy się to niestety nie stało. Ogółem młode orły przednie dużo wędrują, więc można je spotkać w różnych miejscach, ale na stałe osiedlają się już praktycznie tylko w górach.

 

Czy orły przednie żywią się tylko padliną, czy też polują?

Głównie polują. Polują na koźlęta saren, młode lisy, zające, kuny, a nawet na koty. Są duże, więc radzą sobie z dużymi ofiarami. Padlinę jedzą częściej zimą. Podobnie bieliki.

 

Czym się różni orzeł przedni od bielika?

Oba należą do innych rodzajów systematycznych. Bieliki są bliżej spokrewnione z kaniami niż z orłami. Bielik jest trochę większy, ma masywniejszy dziób, szersze i dłuższe skrzydła. Poza tym bielik zasiedla tereny nizinne z dużą liczbą jezior, bo często poluje na wodne zwierzęta, stąd w wielu językach w zachodniej Europie nazywany jest orłem morskim.

 

bielik ptaki szponiaste
Bielik. Fot. Adam Zbyryt.

 

Pamiętam, że gdy uczyłem się na studiach odróżniać bielika od orła przedniego, zwracałem uwagę na nogi: orzeł przedni ma opierzone, a bielik gołe. Właśnie dlatego, że poluje na zwierzęta wodne i podczas ataku zamacza nogi.

Tak, bielik ma nieopierzoną dolną częścią skoku.

 

Co do bielika, czy to właśnie on jest w naszym godle? Bo są dyskusje nad tym, który to gatunek, i jeśli bielik, to czy czasem nie amerykański.

Nie. To jest ten nasz bielik. Spór toczy się raczej o to czy to bielik czy rybołów. Bo głowa na herbie przypomina trochę rybołowa, zwłaszcza te piórka na potylicy. Tak czy inaczej nie da się tego ustalić, ale ostatecznie jakie to ma znaczenie?

 

Rybołów jest mniejszy, więc z przyczyn godnościowych pewnie lepiej, aby to był bielik.

Jeśli chodzi o prestiż to pewnie tak, bielik ze swoim wielkim dziobem, potężnymi szponami i sylwetką wypada lepiej. Jest nawet z trzy razy cięższy od rybołowa i może mieć o prawie metr szersze skrzydła.

 

A takie małe szponiaste, które można w Polsce spotkać?

Najbardziej pospolity jest krogulec. Jego krajowa populacja lęgowa liczy prawie 40 tysięcy par. Spotkamy go nawet w miastach. Często zimą przebywa przy karmnikach. Jest nawet takie powiedzenie, że każdy karmnik ma swojego krogulca. Choć to zazwyczaj kilka różnych osobników. Pojawiają się tam, polując na drobne ptaki wróblowe. Nie ma w Polsce lepiej przystosowanego ptaka szponiastego do polowań na drobne ptaki niż krogulec. Do tego stopnia, że wiele gatunków, które ewoluowały wspólnie z krogulcem, jak wróble czy gołębie, stanowiące jego główne ofiary, posiadają na kuprze luźniejsze pióra, które łatwo wypadają w czasie ataku tego drapieżnika. Z kolei długi ogon krogulca pomaga w manewrowaniu między gałęziami, a krótkie skrzydła w przeciskaniu się w locie, nawet przez wąskie szczeliny.

 

krogulec ptaki szponiaste
Kąpiący się krogulec (samiec). Fot. Adam Zbyryt.

 

W ciągu ostatnich 2-3 dekad obserwujemy wnikanie ptaków drapieżnych do miast, wędrujących za swoimi ofiarami. Oprócz krogulców przykładem tutaj może być jastrząb. Są coraz liczniejsze w polskich miastach. Są dużo większe od krogulców. Samica jastrzębia jest nawet kilka razy cięższa niż samiec krogulca. Jastrzębie, inaczej niż krogulce, potrzebują większych ofiar. Zwykle polują na gołębie, ale i na drób, czym narażają się hodowcom i są przez to traktowane jak szkodniki.

 

Co do zachowań rozrodczych, o których wspomniałeś, czy u szponiastych łączenie się w pary jest stałe, czy co roku szukają nowych partnerów? Czyli czy mamy tu do czynienia z monogamią?

Tak, to jest monogamia. Pary łączą się na stałe do rozrodu i współpracują przy wychowywaniu piskląt. Bycie drapieżnikiem i bycie uzależnionym od dość trudnych polowań wymaga ścisłej współpracy między rodzicami. Do tego ich pisklęta nie są zagniazdownikami, jak młode pardwy czy kuropatwy, które  zaraz po wykluciu są zdolne do poruszania się i samodzielnego żerowania.

 

Oczywiście dochodzi czasem do „rozwodów” wśród ptaków szponiastych, ale dzieje się to zwykle wśród par, które są młode, mało doświadczone i zwykle w pierwszych latach, jeśli doszło do nieudanego lęgu. Wtedy to samica decyduje się czasami opuścić samca i przystępuje do rozrodu z innym.

 

Szponiaste dojrzewają zwykle dość późno, np. orły przednie i bieliki dopiero w piątym roku życia przystępują pierwszy raz do rozrodu. Dlatego większość ptaków szponiastych żyje dość długo. Jastrzębie i krogulce dożywają na wolności maksymalnie do 20 lat, orliki krzykliwe do 26 lat, a orły przednie do 40 lat.

 

Ptaki drapieżne
Orlik krzykliwy. Fot. Adam Zbyryt

 

Zanim przejdziemy do ochrony tych ptaków w Polsce, mógłbyś polecić jakieś książki popularnonaukowe lub do rozpoznawania ptaków?

Jedną z lepszych książek o ptakach szponiastych na polskim rynku są „Myśliwce” Konrada Malca. To jest opowieść o ptakach drapieżnych Polski, pod różnym kątem: ich historia, tępienie i ochrona, obserwacje, życie. A do rozpoznawania nie ma lepszej książki, jak „Ptaki. Przewodnik Collinsa”. W mojej książce też wspominam o ptakach drapieżnych, np. o orliku krzykliwym. Przez wiele lat byłem koordynatorem projektu ochrony tego gatunku w Białowieży, ze środków Unii Europejskiej, w ramach którego nadzorowałem przywracanie meandrów rzeki Narewki i odtwarzanie łąk. W książce wspomniałem też o orliku grubodziobym, który w Puszczy Białowieskiej występuje sporadycznie, częściej za to w Kotlinie Biebrzańskiej i na Krowim Bagnie, niedaleko Poleskiego Parku Narodowego.

 

Jakie są tytuły Twoich książek? Wiem, że napisałeś ich kilka.

„Ptaki Puszczy Białowieskiej. Opowieści o mieszkańcach niezwykłego lasu” – tam właśnie piszę o ptakach orlikach. Za to o złożonych relacjach między ptakami drapieżnymi i ich ofiarami napisałem całą książkę pt. „Krajobraz strachu. Jak stres i strach kształtują życie zwierząt”. Natomiast w książce „Bocian. Biografia nieautoryzowana” opisałem wpływ bielików na bociany. Bieliki, zwłaszcza w północno-wschodniej Polsce nauczyły się polować na bociany, przez co te zaczęły opuszczać w wielu miejscach swoje gniazda. Mamy więc konflikt między ochroną bielika i ochroną bociana, który w przyszłości może być dość poważnym zagadnieniem wymagającym rozwiązania. Tylko co wybrać? Z jednej strony mamy do czynienia z gatunkiem herbowym, a z drugiej ikonę krajobrazu rolniczego. Nie podejmuję się udzielenia odpowiedzi na to pytanie.

 

Ptaki książki
Książki autorstwa lub współautorstwa mojego rozmówcy, Adama Zbyryta.

 

Mówiłeś o projekcie ochrony orlika krzykliwego. Na czym dokładniej to polegało i czy udało się osiągnąć wyznaczone cele?

Projekt miał na celu przywrócenie siedlisk żerowania tego gatunku poprzez odtworzenie kilkuset hektarów łąk, które zarosły, a przez to przestały być miejscem dogodnym do polowań dla orlika krzykliwego. Oprócz tego chodziło o poprawę warunków wodnych. Nadzorowałem wykopanie ponad 50 oczek wodnych, w których zaczęły rozmnażać się płazy, a na które poluje orlik krzykliwy. Przywrócone meandry rzeki Narewki, którą wyprostowano w latach 50. do spławiania drewna, sprawiły, że wiosenny zalew stał się dłuższy. To dogodne warunki dla norników i płazów, na które orliki polują. Dzięki tym działaniom udało się zatrzymać spadek liczebności tych ptaków w Puszczy Białowieskiej.

 

Inne duże projekty ochrony ptaków szponiastych w Polsce to projekt ochrony orlika grubodziobego w Kotlinie Biebrzańskiej, gdzie również chodziło o poprawę warunków siedliskowych, głównie w Biebrzańskim Parku Narodowym. Odtworzono warunki wodne w miejscach żerowania tego orlika, a wymaga on bardziej podmokłych i rzadziej koszonych łąk.

 

Kolejny projekt dotyczył rybołowa. Tutaj chodziło głównie o stworzenie miejsc do gniazdowania dla tego gatunku w postaci platform lęgowych. Poza tym o rozwiązanie konfliktu z hodowcami ryb na stawach. Dlaczego to takie ważne? Populacja lęgowa rybołowa w Niemczech liczy ponad 700 par, na Białorusi i w Skandynawii także jest ich bardzo dużo. W Polsce choć warunki wcale nie są gorsze, mamy około 25 par.  Najprawdopodobniej stoi za tym nielegalny odstrzał na stawach rybnych.

 

A można w Polsce polować na ptaki szponiaste?

Nie, jest to zabronione od 1952 roku, kiedy to objęto regularnie ochroną wszystkie ptaki szponiaste w Polsce. Wyjątek dotyczył jastrzębia, na którego ochrona nie dotyczyła ośrodków hodowli drobnej zwierzyny łownej. W XVIII i XIX wieku bardzo intensywnie polowano na te zwierzęta. Traktowano je jako szkodniki, bo konkurowały z ludźmi o zasoby.

 

Dla ówczesnych ludzi mogło to być „być albo nie być”, gdyby nie pozbyli się części tych zwierząt. To nie była ich zła wola wobec ptaków, tylko działanie na rzecz własnego przetrwania.

Dlatego w wielu miejscach wręcz wypłacano premie za zabicie ptaków drapieżnych. Nie tylko w Polsce, bo np. w Wielkiej Brytanii do 1918 roku całkowicie wybito bieliki, do ostatniego osobnika. Dopiero 70 lat później przywrócono populację lęgową w Szkocji, sprowadzając rybołowy ze Skandynawii. Plany takiego przywrócenia gatunku są też przygotowywane dla Hiszpanii, bo tam również został on wybity. Zaskakujące jest, że pułapki na jastrzębie są legalnie sprzedawane na Allegro. Dopiero jak się kogoś przyłapie na gorącym uczynku, że zabija, to można go ukarać. Natomiast w wypadku zwierząt łownych już samo posiadanie sideł jest karalne. Istny absurd.

 

Kolejne zagrożenie w naszym kraju to nielegalne trucie. Ofiarami padają głównie bieliki, ale też myszołowy czy kruki. Kilka lat temu uczestniczyłem w interwencji nad Bugiem, gdzie regularnie truto ptaki oraz ssaki dzikie i domowe. Robiono to, ponieważ traktowano bieliki i inne drapieżniki jako szkodniki zabijające kuropatwy i zające.

 

Jak zapatrujesz się na ten konflikt między myśliwymi czy hodowcami ryb, a zwierzętami walczącymi o te same zasoby?

Najważniejsza jest edukacja i rozmowa. Pokazywanie jak fascynujący jest świat ptaków drapieżnych. Siłowe rozwiązanie moim zdaniem w tym przypadku nie spełni swojego zadania. Przykład błotniaków zbożowych w Wielkiej Brytanii, które występują na rozległych wrzosowiskach, gdzie polują na pardwy, pokazuje, że współpraca może przynieść wymierne korzyści ptakom. Zanim ją podjęto myśliwi regularnie zabijali błotniaki, bo traktowali je jako konkurencję o te same zasoby. Ale kiedy ekolodzy nawiązali dialog z myśliwymi, zamiast walczyć, udało się ustalić kompromis, w wyniku którego zaprzestano zabijania błotniaków. Pojedyncze incydenty ciągle się zdarzają. Ale to margines.

 

Błotniak stawowy (samiec). Fot. Adam Zbyryt.

 

Czyli współpraca zamiast antagonizacji i polaryzacji?

Oczywiście. Nie wierzę, by zaognianie konfliktów między obrońcami przyrody i myśliwymi, czy hodowcami ryb w stawach, mogło kiedykolwiek przynieść jakieś dobre rozwiązania. Natura ludzka jest taka, że w momencie, kiedy powstają dwa niespolaryzowane obozy, to najbardziej cierpi na tym przedmiot, którego konflikt ten dotyczy. W tym przypadku są to ptaki drapieżne.

 

Jeżeli podoba Ci sięwywiad, jak i szerzej moja działalność pronaukowa, zapraszam do dołączenia do grona moich Patronów. Dzięki ich wsparciu mogę utrzymywać i rozwijać tego bloga.

 

 

Najnowsze wpisy

`

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *