Tytuł jest oczywiście
prowokacyjny i jeśli jeszcze nie domyślacie się dlaczego, to za chwilę
zrozumiecie. Na pewno słyszeliście już to sformułowanie – brakujące ogniwo
ewolucji. Brzmi jak coś, czego nie odkryto, ale ze względu na wiedzę, jaką
obecnie posiadamy, domyślamy się, że powinno istnieć, prawda? Jak z
pierwiastkami, ze względu na liczbę protonów w jądrze. Pierwotnie tak właśnie
rozumował Karol Darwin. Słusznie, tak podpowiada logika. Dzisiaj sprawa
wygląda nieco inaczej i jest swego rodzaju zabawą językową, ale nie tylko o nią
chodzi w tym artykule. Właściwie będzie ona ledwie wstępem.
brakujące ogniwo

Jeśli dyskutuję z kreacjonistą
(tudzież wyznawcą inteligentnego projektu), to wiem,
bo doświadczenie mnie nauczyło, że nie rozumie on pojęcia, któremu poświęcimy
tutaj miejsce. No bo jak to tak? Brakujące ogniwo, jak sama nazwa mówi, nie
istnieje, więc o co chodzi tym biologom? Odpowiedź jest bardzo prosta. Chodzi o
to samo, co w przypadku wieloryba. Kiedyś myślano, że ssaki morskie są rybami,
stąd nazwa „wielo-ryb”, czyli wielka ryba. Czy kiedy przyrodnicy odkryli, że
walenie są ssakami (bo m.in. są stałocieplne i karmią mlekiem młode, a przede
wszystkim wywodzą się z tej samej linii ewolucyjnej, co reszta ssaków),
zmienili nazwę, która powszechnie przyjęła się w społeczeństwie? Nie.
To znaczy, istnieją systematycy, którzy świnkę morską
przemianowali na kawię, a fokę szarą na szarytkę. Nigdy nie wiadomo, kiedy wpadną na pomysł, by
powołać do życia wodossaki, uśmiercając jednocześnie walenie. Wodossak błękitny. Śmieję się, ale uzasadnienie tych zmian jest generalnie funkcjonalne, bo fokami są teraz tylko te z rodzaju Phoca, a foka szara to rodzaj Halichoerus.
Problem w tym, że nazwa przyjęła się wśród ogólnie rozumianej opinii
publicznej, a ta nowa brzmi jakoś głupio. Naukowcy i tak mają łacinę. Jest to
oczywiście kwestia przyzwyczajenia i za kilka pokoleń szarytka czy kawia staną
się prawdopodobnie dominującymi określeniami, ale co my się nadenerwujemy, to
nasze. Zresztą, nie upieram się, może ta zmiana faktycznie była konieczna.
foka szara szarytka
Z brakującym ogniwem jest
podobnie. Kiedyś brakowało Darwinowi jakiejś skamieniałości o cechach pośrednich,
pomiędzy jedną grupą organizmów, a inną. Nazwał je w ten właśnie sposób –
logicznie – brakującym ogniwem. Bo skoro mamy jedno i mamy drugie, to oczywiste
jest, że musiało być również coś pomiędzy. Jeżeli znajdziemy ofiarę morderstwa
to wiemy, że istnieje też zabójca, tylko jeszcze go nie znaleźliśmy. Możemy też
nie wiedzieć dokładnie, kiedy tragedia miała miejsce, ale to że w ogóle
zaistniała, również jest sprawą jasną. Dzisiaj często używamy określenia „forma
pośrednia” czy „gatunek lub rodzaj pośredni” w ewolucji danej grupy
systematycznej, ale gdy zabierasz się do dyskutowania z biologami tak, jak z
wielką pasją robią to kreacjoniści i wyznawcy inteligentnego projektu,
znaczenie sformułowania „brakujące ogniwo” powinieneś znać. Kreacjoniści nie znają.
Podsumować można krótko: brakujące ogniwo ewolucji, zwane też formą pośrednią ewolucji, to po prostu
gatunek lub rodzaj jakichś organizmów, które posiadały cechy przejściowe
pomiędzy dwoma innymi, które rozpatrujemy. Zastanawiać się możemy nad różnymi
grupami. Zarówno na przykład nad tym, co było pomiędzy rybami, a płazami, jak i
co nastąpiło po wykształceniu płuca u ryb, ale jeszcze przed powstaniem
właściwych (tak je teraz nazwijmy) płazów. Wszystko zależy od perspektywy, z
której patrzymy. Zobaczcie: jeśli weźmiemy współczesnego człowieka i
australopiteka, czyli naszego afrykańskiego przodka, znajdziemy cechy
pośrednie między nami, a nimi. Pomyślcie jednak o tym, że obecni my też staniemy
się kiedyś formą przejściową pomiędzy ludźmi przyszłości, a naszymi przodkami.
Chodzi o to, że zależnie od punktu widzenia, tak naprawdę każda grupa
organizmów może być określana mianem formy przejściowej.
ewolucja
Współczesne małpy człekokształtne, gibon jest niewyskalowany, Thomas Huxley

Powyższe fakty dobitnie pokazują,
że gdy ktoś kłóci się, że ewolucja to bzdura, bo istnieją brakujące ogniwa
(czyli, według rozumowania tejże osoby, czegoś tutaj brakuje) znaczy to, że nie
ma pojęcia o czym w ogóle mówi. To tak jak z teorią ewolucji. Często usłyszycie
lub przeczytacie, że to tylko teoria (swoją drogą, stąd właśnie pomysł
na nazwę bloga). Autorzy tych słów, kierowanych w stronę teorii ewolucji nie
znają różnicy pomiędzy hipotezą naukową, a teoria naukową. Ta pierwsza jest
czymś, co domniemywamy i próbujemy sprawdzić jej prawdziwość, a ta druga jest
zbiorem twierdzeń, wynikających z dowodów naukowych, które opisują
jakieś zjawisko. I tak jak teoria grawitacji opisuje bezsprzecznie istniejące
zjawisko grawitacji (znajdźcie kogoś, kto twierdzi, że teoria grawitacji to
„tylko teoria!”), tak teoria ewolucji biologicznej opisuje bezsprzecznie
zachodzący proces ewolucji biologicznej, jego prawa i mechanizmy.
Pogadaliśmy sobie o sprawach
ogólnych i fundamentalnych, o znaczeniach słów, definicjach i tak dalej. Jednak
każdy lubi znać jakieś konkrety. No to proszę bardzo. Brakujących ogniw odkryto
dotychczas całkiem sporo, a zważywszy na to, jaka jest wielość wymarłych i
współczesnych form organizmów, gatunków przejściowych teoretycznie jesteśmy w
stanie znaleźć niemal nieskończenie wiele. Jeśli się uprzeć, nawet środkowe
pokolenie, spośród trzech, można nazwać tym przejściowym. Tylko wyszukiwaniem
drobnych zmian w tak krótkiej skali czasu możecie zająć się podczas rodzinnego
spotkania. Tutaj przytoczę, mówiąc trochę kolokwialnie, kilka grubszych przykładów.
Archeopteryx
Archeopteryx, H. Raab, Muzeum Historii Naturalnej w Berlinie
Jednak zanim to zrobię, muszę
zaznaczyć jeszcze jedno. Wskazując formę pośrednią, nie zawsze będzie nią ona
dosłownie. To znaczy, nie za każdym razem będziemy mówili o grupie organizmów,
które bezpośrednio, pokoleniowo były związane z tymi dwoma, pomiędzy którymi
się znajduje. Często brakującym ogniwem będzie jakiś ślepy zaułek ewolucji,
podobny do faktycznych, bezpośrednich przodków lub potomków, a eksponowany jako
taki, bo najzwyczajniej dobrze zachowany w skamielinach. Żeby to lepiej
zrozumieć, wyobraźcie sobie 10 pokoleń danej rodziny. W piątym pokoleniu
zachowały się tylko szczątki jakiegoś kuzyna, a nie bezpośredniego syna, a
potem ojca, z głównej linii, jaką badamy. W związku z tym naszą przykładną
formą pośrednią będzie kuzyn. Tak czy siak posiadał on cechy bliskie do naszego
bezpośredniego przodka, jaki nas interesuje, ale dużo lepiej go zbadamy i
sprawdzimy różnice między pierwszym, piątym i dziesiątym pokoleniem. Przykład
oczywiście jest wyłącznie uproszczeniem, bo 10 pokoleń to za mało, na
wystąpienie poważnych zmian.
Przechodząc w końcu do konkretów,
na samym początku nadmienię, że całą, długą (choć zważywszy na liczbę gatunków,
jakie wymarły – i tak krótką) listę form przejściowych możecie zobaczyć na angielskiej Wikipedii, w
podlinkowanym artykule. Jeśli ktoś lubi się czepiać, że to Wikipedia, to dodam,
że ta angielska jest dużo lepsza od (i tak już poprawiającej się) polskiej, a artykuł pokrewny został odznaczony, jako dobry i rzetelny, co
na Wikipedii częste nie jest. Ja pokażę Wam, jak już wspomniałem, te
najważniejsze przykłady z punktu widzenia nauczania o ewolucji i biologii
ewolucyjnej w świadomości społecznej.
Tiktaalik
Tiktaalik, rekonstrukcja komputerowa, Obsidian Soul, https://commons.wikimedia.org
Pierwszym niech będzie
najsławniejszy Archeopteryx, którego
podziwiać można na przykład w Muzeum Historii Naturalnej w Berlinie (nawiasem
mówiąc, w Polsce nie ma ani jednego takiego przybytku, nawet w Warszawie, jest
jedynie spakowane w piwnicy Pałacu Kultury Muzeum Ewolucji). Wspominałem o
różnych ścieżkach i zaułkach ewolucji na podobnym etapie i w nawiązaniu do
tego, drugim przykładem brakującego ogniwa pomiędzy dinozaurami, a ptakami,
obok archeopteryksa jest Anchiornis.
W rzeczy samej, ptaki są bezpośrednimi potomkami dinozaurów gadziomiedniczych,
dlatego nazywa się je także współczesnymi dinozaurami. Obraz wyrośniętego, o
połyskujących łuskach gada okazuje się być coraz częściej, przynajmniej na
pewnym etapie ewolucji, nieaktualny. Wiele znanych nam wymarłych zwierząt z tej
grupy, posiadało pióra. Na przykład welociraptory, rozsławione, jako agresywne
i gładziutkie w ekranizacjach Parku Jurajskiego.
Cofnijmy się trochę w czasie i
poszukajmy form przejściowych pomiędzy rybami i płazami. Najpierw jednak
zastanówmy się czym właściwie różnią się owe dwie grupy zwierząt? Do płazów
należą te bezogoniaste (żaby, ropuchy, rzekotki, drzewołazy), ogoniaste
(traszki, salamandry) i beznogie (marszczelce), które bardziej przypominają
wyrośnięte dżdżownice, niż płazy. Ryby z kolei dzielimy współcześnie na
kostnoszkieletowe i chrzęstnoszkieletowe. Te drugie to rekiny, chimery i
płaszczki i choć przypominają wiele innych ryb, to są ewolucyjnie odrębną
grupą. To ryby kostnoszkieletowe wyewoluowały w płazy. Ich jelito tworząc
uchyłek, dało początek płucu, jakim dzisiaj niektóre z ryb tej grupy oddychają
(np. prapłetwiec). Zaś istotne cechy różniące ryby kostnoszkieletowe i płazy,
to przede wszystkim uniezależnienie się od środowiska wodnego. Nie całkowicie,
bo rozród nadal odbywa się w wodzie, ale w znacznym stopniu owszem. Przykładami
form przejściowych pomiędzy rybami, a płazami są np. akantostega czy
tiktaalik, którego nazwa wywodzi się z języka Inuitów (Eskimosów).
dimetrodon synapsyd
Dimetrodon, Postdlf, Muzeum Historii Naturalnej w Waszyngtonie, https://commons.wikimedia.org
Ciężko ustalić linię pomiędzy
gadami i ssakami w ewolucyjnej skali czasu. Z tych pierwszych wyewoluowały te
drugie, ale zważywszy na tę cienką granicę, która zresztą w postaci pangolinów czy stekowców (ssaków jajorodnych) objawia się do
dzisiaj, trudno o postawienie zero-jedynkowego podziału. Istnieje ogólna grupa,
zwana synapsydami. Są to inaczej gady ssakokształtne. Trwają dyskusje nad tym,
jakimi cechami się charakteryzowały. Czy miały już sierść? Jej zaczątki
najprawdopodobniej owszem – włosy wyewoluowały z keratynowych,
gadzich wyrostków, z łusek. Czy były stałocieplne (nota bene, coraz częściej mówi się, że dinozaury również mogły być
zwierzętami stałocieplnymi)? Do synapsydów zalicza się na przykład dimetrodon,
kojarzony przez swój „żagiel”, ale znajdziemy tu także bardziej podobne do
dzisiejszych ssaków wymarłe zwierzęta, jak np. cynognat czy Limnoscelis.
Przejdźmy do trochę niższych
poziomów systematyki. Dotychczas siedzieliśmy w gromadach kręgowców, a warto
przytoczyć znamienne przykłady form pośrednich pochodzące z ewolucji waleni oraz, co
szczególnie ważne, brakujące ogniwa w historii ewolucji człowieka. Ponieważ
przebieg zmian tych pierwszych opisywałem na blogu ponad rok temu w
podlinkowanym artykule, najlepiej będzie, jeśli za zdjęciami i grafikami
również tam Was odeślę. Co do człowieka, to ogniwem łączącym rodzaj Homo z bardziej prymitywnymi, powiedzmy szympansimi małpami, jest australopitek.
Paleontologia zna różne jego gatunki. Z któregoś z nich z pewnością wyewoluował
człowiek.
australopitek
Czaszka australopiteka, rekonstrukcja, Durova, Muzeum Człowieka w San Diego, https://commons.wikimedia.org
Początkowo chciałem się jeszcze
pokusić o podanie paru przykładów ze świata roślin, ale doszedłem do wniosku
(który stwierdziłem już na pierwszym roku studiów), że botanika to nie jest
moja działka. Paleobotanika tym bardziej. Wiem też doskonale, że szczęśliwie
czy nieszczęśliwie, ale ludzi na ogół zdecydowanie bardziej interesują
zwierzęta, niż grzyby czy rośliny.
W czasach liceum, kiedy na lekcji
biologii omawialiśmy m.in. czym jest brakujące ogniwo, ale też inne definicje z
tej dziedziny, ja również pojęcie to zrozumiałem zupełnie na opak. Problem jest
nie w tym, że ktoś czegoś nie wie lub nie rozumie. Nie na wszystkim trzeba się
znać od narodzin. To, co mi się nie podoba, to wykorzystywanie tej niewiedzy
przez fanatyków-kreacjonistów i wyznawców inteligentnego projektu, by przekonać
do swoich sekt zwykłych, nieświadomych ludzi. Niewiele różni się to dla mnie od
szarlatana, który wmawia staruszce,
że jak ta kupi od niego litrową miksturę za 500 złotych, składającą się z wody,
soku jabłkowego i naparu z rumianku i będzie piła całą zawartość w ciągu
tygodnia, przez pół roku, to minie jej demencja, a guz piersi zniknie. Kreacjonizm
i idea inteligentnego projektu to obecnie biznes, który gra ludziom na tej
czułej strunie wiary, a to jest moim zdaniem niedopuszczalne. Zwyczajnie
nieetyczne. 
Źródła
Berman, David S., et al. „New
materials of Dimetrodon teutonis (Synapsida: Sphenacodontidae) from the Lower
Permian of Germany.” Annals-Carnegie Museum Pittsburgh. (2004):
48-56.
Carroll, Robert L. „A
limnoscelid reptile from the Middle Pennsylvanian.” Journal of
Paleontology (1967): 1256-1261.
Douglas J. Futuyma. Ewolucja.
Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego. Warszawa 2008.
http://palaeos.com/vertebrates/synapsida/sphenacodontidae.html
http://tiktaalik.uchicago.edu/index.html
Richard D. Jurd. Krótkie wykłady.
Biologia zwierząt. Państwowe Wydawnictwo Naukowe PWN. Warszawa 2007.
Xu, Xing, et al. „A new
feathered maniraptoran dinosaur fossil that fills a morphological gap in avian
origin.” Chinese Science Bulletin (2009): 430-435.
Xu, Xing, et al. „An
Archaeopteryx-like theropod from China and the origin of
Avialae.” Nature (2011): 465-470.

Chcesz wesprzeć rozwój mojego bloga? Możesz to zrobić zostając jego patronem tutaj.

 

Najnowsze wpisy

`

46 komentarzy do “Brakujące ogniwo odnalezione

  1. Mała uwaga merytoryczna: w tekście napisałeś że ptaki pochodzą od dinozaurów ptasiomiedniczych – oczywisty chochlik drukarski 😉 (ja sam muszę od czasu do czasu to sprawdzić, żeby się upewnić). Ptaki pochodzą oczywiście od dinozaurów gadziomiedniczych.

    A przy okazji – fajna metafora z tym kuzynem. Mi samemu zdarzyło się jej kiedyś użyć gdy tłumaczyłem bratu "skąd oni wiedzą", że Pakicetus był bezpośrednim przodkiem współczesnych waleni (najprawdopodobniej nie był, chociaż rzecz jasna nie wiadomo – był raczej blisko spokrewniony z takim przodkiem).

    1. Dzięki za uwagę, faktycznie gadziomiednicze ;-). Osobiście wolę metaforę z morderstwem – używałem jej wielokrotnie. Tę z kuzynem wymyśliłem dzisiaj na poczekaniu :-P.

  2. "(znajdźcie kogoś, kto twierdzi, że teoria grawitacji to „tylko teoria!”)"

    Osobiście (na szczęście!) nikogo takiego nie znam, ale… niektórzy "płaskoziemcy" uważają, że nie ma czegoś takiego jak grawitacja – że jest to złudzenie spowodowane przykładowo różnicą w ciśnieniu atmosferycznym (coś jak siła wyporu, ale na odwrót).

    Jak więc widać, nie ma stwierdzenia aż tak absurdalnego, żeby nie znalazł się ktoś, kto w nie wierzy (przypomina się prawo Poego 😉 )

    1. A mi przypomina się fakt, że w USA jakiś tam niewielki procent ludzi wierzy, że Hilary Clinton jest Reptilianką :-P.

    2. Bo nie ma. Nie trzeba być płaskoziemcą by wysunąć taki wniosek. Aby to zrozumieć polecam zaznajomić się z prawami Maxwella, Teslą, Heavisidem, Steinmetzem a potem Jefimenko. Odrzucony Eter to kwintesencja rzeczywistości. Fizyka kwantowa i Relatywistyka to największy bełkot współczesnej fizyki. Nawet nie mam zamiaru wchodzić z Toba w dyskusję gdyż wątpię byś mógł w jakikolwiek sposób udowodnić mi istnienie grawitacji.

  3. "(nawiasem mówiąc, w Polsce nie ma ani jednego takiego przybytku, nawet w Warszawie, jest jedynie spakowane w piwnicy Pałacu Kultury Muzeum Ewolucji)"

    No niezupełnie jest jeszcze Muzeum Geologiczne Państwowego Instytutu Geologicznego z jeszcze większym zbiorem skamieniałości. Muzeum Ewolucji w PKiN jest inicjatywą powstałą aby promować osiągnięcia polskich paleontologów w Mongolii, część "ewolucyjna" jest trochę mniej eksponowana w związku z tym. Bardzo duże zbiory posiada także JuraPark w Krasiejowie, który ma także bogatą kolekcję rekonstrukcji i pokazów multimedialnych.

    Szkoda także, że nie wspomniałeś, przy okazji Archeopteryksa, właśnie o ewolucji miednicy teropodów, które dały linię rodową ptakom. Jest to najlepiej udokumentowana "zmiana w czasie", kiedy osobniki z gadziomiednicznych, przekształcały się w ptasiomiedniczne.

    1. Muzeów jako takich trochę w Polsce jest. Wiem, że w Krakowie obecnie buduje się coś większego. Ale to nadal nie jest Muzeum Historii Naturalnej z prawdziwego zdarzenia, jakie mają ważne światowe stolice. A w Poznaniu na przykład nie ma właściwie żadnego "porządnego" muzeum przyrodniczego. Chyba, że o czymś nie wiem. Znam to małe, obskurne w Małym Zoo.

    2. No właśnie problemem jest, że takie instytucje na świecie powstały obok ośrodków badawczych i zazwyczaj prezentują dokonania tych ośrodków. W Polsce niestety paleontologia powoli zamiera. Większą szansę ma więc coś w rodzaju parku rozrywki, niż to co dawniej stanowiło istotę muzeum naturalnego.

      Trochę to także "wina" naukowców. Paradoksalnie nauka o ziemi poszła dalej i dziś możemy więcej odczytać ze skamielin niż tylko je oglądając i porównując. Przykładem jest tu Muzeum Gór Skalistych, gdzie często nawet kroi się skamieniałości na kawałki, aby więcej wiedzy z nich wyciągnąć. Typowy pogląd na taką instytucję jaką jest muzeum powoli traci więc rację bytu.

      Polacy zapewne wiedzą, że pod tym względem będą daleko od czołówki światowej. I nie chodzi wcale o środki, bo przykład Krasiejowa pokazuje, że można przedstawić atrakcyjną ofertę, która sama potem procentuje. Problemem jest brak współpracy z ośrodkami badawczymi, a taka instytucja pomogłaby w promocji wyników ich badań. Problemem wiec jest brak pieniędzy na samą naukę, która musi je odpowiednio rozdysponować i w związku z tym brak jest ich na promocję tej nauki.

    3. Cóż, ja mam trochę konserwatywny pogląd na ten temat i sądzę, że po prostu *Muzeum Historii Naturalnej musi być* :-).

  4. Bardzo ciekawy artykuł i dużo się nad nim napracowałeś.
    Ciekawa jestem, czy przekonałbyś do teorii Darwina ojca mecenasa Romana Giertycha, wroga ewolucji.

    1. Patrząc na to jakie argumenty stosuje Pan MACIEJ (Roman to jego syn) Giertych, to bardzo wątpię. Pisałem już tutaj kiedyś o jego książce, pełnej nielogicznych i pseudonaukowych argumentów.

    2. Żeby przekonać tego typu ludzi trzeba by ich najpierw posadzić w szkolnej ławce i od nowa przerobić program biologii (najlepiej z chemią i fizyką) z gimnazjum i liceum, ale tak żeby zrozumieli – a nie prześlizgnęli się na ściąganiu, bezmyślnym zakuwaniu czy strzelaniu w testach. Gdyby pojęli tych kilka najprostszych zasad rządzących światem przyrody to wszystkie "genialne" pomysły same wywietrzałyby im z głowy.

    3. Żeby to był fanatyzm religijny… Myślę, że ci panowie wiedzą doskonale co i jak. Jednak w naszym kraju nad Wisłą można dużo ugrać w barwach promowanej mocno religii katolickiej z powodu, co tu dużo mówić, niewiedzy naszych ziomków delikatnie rzecz ujmując. I panowie Giertychowie zdobywają tu główną wygraną.

  5. Coś w tym jest, choć przedziały czasowe bardzo odległe. Czytałam niedawno, że nasze problemy z kręgosłupem we współczesnych czasach wynikają z tego, że nasze kręgosłupy nie są przystosowane do chodzenia po betonowej nawierzchni. Przez co dochodzi do przeciążeń. I że potrzeba jeszcze 50-100 lat, żeby organizmy się do tego przystosowały. Jeśli to prawda, to dla mnie to jest najlepszy dowód na teorię ewolucji.

    1. @Królowa Karo
      Ogólnie wszelkie nasze problemy zdrowotne wynikają właśnie z tego, że nie jesteśmy przystosowani doskonale do świata, w którym żyjemy (do długości własnego życia, do trybu własnego życia, do własnej diety – wszystko to powoli nas zabija).
      By się coś za sprawą ewolucji zmieniło, potrzeba (pomijam efekty epigenetyczne) więcej niż 100 lat oraz istotnego wpływu dolegliwości na rozmnażanie. Jeśli:
      – ból utrudni osobnikowi rozmnażanie
      – dolegliwość części osobników będzie się przekładać na szkody dla całej populacji w konkurencji z inną populacją, o innych genach, nieskutkujących chorobami kręgosłupa
      to wówczas zmniejszy się udział "złych" genów. Natomiast jeśli będziemy dolegliwości kompensować środkami przeciwbólowymi, protezami, operacjami, to nie zajdzie ewolucyjny efekt.

    2. @M

      Owszem, zajdzie – ale nie na skutek doboru naturalnego (skoro go wyeliminujemy lekami, protezami itp), ale dryfu genetycznego. A ten jest nieprzewidywalny i może szkodliwe allele wyeliminować z populacji albo wręcz przeciwnie – utrwalić je.

      Tak czy siak – proces ten zabrałby raczej o wiele dłużej niż owo 100 lat o którym mówisz.

  6. Teoria ewolucji zakłada (twierdzi?), że żaden narząd nie powstał od razu w zaawansowanej 'wersji' tylko najpierw w jakiejś najprostszej a potem stawał się bardziej 'zaawansowany'.
    W przypadku oka pewnie zaczęło się od jakiejś 'plamki światłoczułej' a potem stawał się coraz bardziej zaawansowany (i ma dość duże możliwości obecnie – w zależności od gatunku różne).
    A teraz pytanie: czy ktoś wie skąd się wzięło rozmnażanie płciowe?
    I nie pytam bo uznaję kreacjonizm, a dlatego, że jestem ciekawy. Nigdzie tej informacji nie mogłem znaleźć…

    1. Chyba raczej w tym przypadku nie chodzi o bardziej prymitywną wersję rozmnażania i bardziej zaawansowaną. Rozmnażanie płciowe mogło być po prostu skutkiem ubocznym życia w kooperacji kilku organizmów. Po prostu zapładniane było także jajeczko sąsiada. Oczywiście do tego celu potrzebne jest zapładnianie z zewnątrz jako forma przejściowa. Nadal istnieją gatunki, które potrafią to robić płciowo jak i poprzez klonowanie. Przewagę zyskują więc nie te organizmy, które posiadają bardziej zaawansowaną formę, ale te, które posiadają je obie.

    2. Hm, ale przewagę potencjalnie mogłyby mieć te skuteczniej rozmnażające się płciowo, od tych dwojakich. Generalnie, tak jak pisałem, nie zgłębiałem szczególnie tego tematu, więc wolę się nie wypowiadać :-).

    3. Chodzi mi o to, że podchodzenie do tego zjawiska na zasadzie "coś lepszego, z czegoś bardziej prymitywnego" nie zawsze w ewolucji jest właściwe. Tak jak zauważyłeś bardziej prymitywny sposób może być lepszy np. dzięki oszczędności energii.

  7. Co do określenia "tylko teoria" to faktycznie w kontekście naukowym łatwiej o traktowanie jej z należytą "powagą". Niemniej jednak teoria opisując zjawisko na podstawie faktów, nie gwarantuje sama w sobie prawdy na dany temat. Dlatego wciąż pozostaje teorią. Przykład z teorią grawitacji jest jak najbardziej trafiony w kontekście, w którym użył go autor, jednak również tu fizyk zdaje sobie sprawę dlaczego wciąż jest to teoria… W związku z tym, o ile oświecenie adwersarza jest jak najbardziej wskazane, o tyle nie odbiera mu słuszności w pełni. Ot paradoks. 🙂

  8. Ja bym dodał, że i w dzisiejszych czasach możemy obserwować żyjące formy pośrednie, jak np hipopotam. Przecież jesli nic nie stanie na przeszkodzie (np. ludzie nie wybiją wszystkich hipciów), to hipopotamy mogą przejść ewolucję w stronę wielorybów albo delfinów.

    1. Ciekawa uwaga :-). W sumie w ramach tego można uznać cały akapit o tym czym są formy pośrednie i stwierdzenie, że każdy gatunek może być formą pośrednią ;-).

    2. zasadniczo tak, ale po hipopotamie po prostu najbardziej widać ta pośredniość – jeszcze ma nogi, jeszcze potrafi chodzić po lądzie, ale juz w rzekach radzi sobie dużo lepiej. Juz jest lepiej przystosowany do pełnego zanurzenia jak do zycia na suchym lądzie, np. ma oczy uszy i nos na najwyższych punktach głowy, zdolność do zatykania nosa, itp.
      Do tego trzeba skojarzyć inne fakty, np. to że zanim delfiny nauczyły się pływać w słonej wodzie, to musiały pływać w słodkiej – i proszę bardzo – jeszcze istnieje (ginący) gatunek delfinów słodkowodnych… Tak więc widać, że hipopotamy są u poczatku drogi do morza, na końcu której są delfiny – które według badań genetykcznych są parzystokopytne 🙂

  9. Może dodasz nowy post w tym temacie, ale go rozwiniesz? Np. napiszesz dlaczego tiktaalik czy Archaeopteryx był pośredni

    1. No właśnie, jak?

      A jak do teorii ewolucji ma się eksplozja paleoceńska (że tak dla przykładu zapytam)? Trwała zaledwie tylko jakieś 10 mln lat, podczas gdy ta kambryjska jakieś 70mln lat (dziwnym trafem tyle mniej więcej, co sam kenozoik)

  10. Widze,ze trafilem na post gigantow intelektu,podwazajacych tytuly naukowe wykladowcow z uniwersytetow.Nasuwa sie pytanie jak trafic na tych prawdziwych profesorow,ktorzy nie sciagali na lekcjach.Prosze o podpowiedz,poniewaz pragnalbym pomoc corce wybrac prawdziwe studia.

  11. Szczerze mówiąc nie znalazłem konkretów mówiących o tym że znaleziono formy pośrednie , jedynie domysły czyli hipotezy, nie powiem ciekawie napisane wciągnàłem się ale jak wyżej konkretów brak , fajne porównania mi też się podobały

  12. Skoro autor tego artykułu uważa, że pochodzi od małpy – to nagle wszystko staje się jasne dlaczego z taką bezinteresowną wiarą w cuda stara się połączyć wszystkie kropki. Widać to jednak wiara w cuda jest podstawą nauki 😀 Rewelacja i kabaret jednocześnie 🙂 Pozdrawiam wszystkich wierzących ateistów, bo to skarb naszej Ziemi !!! Usiłujcie a będzie Wam dane 😉

  13. Ktoś musi w końcu tą łódź bzdur zwaną nauką utrzymywać na powierzchni ludzkiej niewiedzy. Trybik w zębatce dezinformacji. Gratuluję, nawet nie zbliżyłeś się do sensu problemu.

  14. Kawia, szarytka, leniuchowiec czy wizon to z punktu widzenia systematyki są nazwy synonimiczne a więc nadane później niż pierwotne czyli świnka morska, foka szara, leniwiec czy norka amerykańska. To tak, jakbyśmy nagle z niewyjaśnionych pobudek zaczęli nazywać widelec czwórzębem jadalnym. Nazwy potoczne czyli wernakularne nie powinny podlegać zmianom wraz ze zmianami nazw łacińskich czyli naukowych. Służą bowiem innym celom, komunikacji popularnej czyli potocznej. Dobrze wiedzą to np. ornitolodzy w przypadku sikorek czy herpetolodzy w przypadku traszek. Nie mnóżmy bytów tam, gdzie to jest niepotrzebne. I tak mamy w życiu codziennym niezłą Wieżę Babel.

  15. Darwin: „Czuję, że postępu – ewolucji, nie można całkowicie wytłumaczyć doborem naturalnym. Wolę przyjąć sugestię Wallace’a, że może istnieć Najwyższa Wola i Siła, która może nie zrzec się, już nie zrzekła się swoich praw do ingerencji, że może ona sprawczo kierować tak siłami jak i prawami Natury”.
    Być może „gdzieś tutaj” w jakimś poście dokładnie przedstawiał Pan „podział” teorii, ale ja na wszelki wypadek przypomnę, są to: teorie w trakcie dowodzenia i falsyfikacji przyjętych hipotez „roboczych”, dalej te w różnym stopniu już ugruntowane, i takie o statusie konsensusu zawierające paradygmaty w tym nawet aksjomatyczne, ale należy przy tym pamiętać, że nawet te ostatnie mogą stracić swą konsensualność w wyniku nowych odkryć i „obliczeń”.
    Skąd ta powyżej konstatacja Darwina?
    Otóż jest właśnie jednak problem z brakującymi (pośrednimi) ogniwami, nie tyle, że trudno nam sobie je wyobrazić nawet patrząc na „kuzynów”, a to że nie wiemy jak mogłyby one najzwyczajniej w świecie przeżyć… Próbuje się to wyjaśnić „eksplozjami ewolucji” – dodatnimi sprzężeniami zwrotnymi – sprawniejsza ręka promuje lepsze oko, oba razem mózg, a ten poprawia sprawność oka i ręki, itd… Jednak gdy patrzę na australopiteka, który jest taki „szympansi”, a tak mało Homo nawet heidelberski…
    „Błędem ówczesnych teologów, którzy utrzymywali za pewne centralne miejsce Ziemi w układzie słonecznym, było myślenie, że nasze rozumienie struktury świata fizycznego byłoby w jakiś sposób narzucane przez dosłownie rozumiany sens treści zawartych w Piśmie Świętym…” Jan Paweł II , (L’Osservatore Romano) – „Kościół ma dwa skrzydła o których rozwój musi jednakowo dbać, wiary i nauki…” …O czym świadczy ogromna ilość wybitnych naukowców będących zakonnikami lub księżmi, że wspomnę choćby tylko mego „ulubieńca” wielkiego fizyka, twórcy fizyki kwantowej, katolickiego kapłana i profesora, Georges-Henri Lemaître’a.
    Teoria „naukowego projektu” ma także i swoje „skrajnie” 🙂 naukowe wersje.
    Hawking – twierdził, że mu się to udało – całe życie próbował udowodnić, że Bóg nie jest konieczny dla (za)istnienia świata, ale…

  16. …celowo użyłem zwrotu „naukowego”, a nie „inteligentnego” projektu, kładąc nacisk na jego naukowy rozwój – od jak dawna przyjmujemy wręcz za oczywistość istnienie ciemnej materii i energii?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *