Błędy w badaniach naukowych się zdarzają. Są nieuniknione i nikt z tym nie dyskutuje. Jeśli mamy do przeprocesowania kilkaset reakcji chemicznych w laboratorium czy zwierząt w zwierzętarni w jeden dzień to naprawdę trudne, a w niektórych warunkach wręcz niemożliwe jest uniknięcie popełnienia błędu. Są jednak sytuacje, kiedy już na etapie stawiania hipotez istnieją zamiary szukania dowodów pod tezę, naginania ich czy manipulowania albo wreszcie – po prostu fałszowania. W takich sprawach w grę wchodzą zwykle duże pieniądze, będące motywacją dla śmiałków ryzykujących utratę twarzy w środowisku naukowym.

Andrew Wakefield, za: https://businessinsider.com
Napisałem we wstępie o
popełnieniu przypadkowych błędów w sytuacji, gdy mamy do przerobienia kilkaset
prób jednego dnia. Ale co jeśli w całym badaniu jest raptem 12 badanych? Jedno z
największych fałszerstw współczesnej nauki opierało się o eksperyment z
wykorzystaniem 12 dzieci. Powiedzieć o nim, że zostało zmanipulowane to jak
nie powiedzieć nic. Było to oszustwo, co udokumentowano na wielu poziomach,
przez różne osoby i instytucje. Mowa o badaniu Adrew Wakefielda.
Andrew Wakefield. To nazwisko
znane doskonale wszystkim, którzy są zainteresowani tematem szczepień. Powiązał
on szczepionkę przeciwko odrze, śwince i różyczce (MMR) z zaburzeniami
rozwojowymi. Jego praca została opublikowana w czasopiśmie „The Lancet” i dała
silny argument przeciwnikom szczepień. Cała sprawa była jednak z kilku powodów
wyjątkowo podejrzana. Przyjrzano się jej, sprawdzono dane z badań,
przeprowadzono też dziennikarskie śledztwo oraz dochodzenie instytucjonalne.
Okazało się, że badanie Wakefielda było sfałszowane (dokumentacja nie zgadzała
się z tym, co opublikowano), miało poważne błędy metodologiczne, przeprowadzono
je bez zgody komisji etycznej i z niepotrzebnym narażeniem zdrowia badanych, a sfinansowane
było w okolicznościach nieujawnionego konfliktu interesów. Szczegóły tego
oszustwa opisuję w niniejszym artykule.

Kim jest Andrew Wakefield?

Na dziś Andrew Wakefielda można opisać następująco. Studia lekarskie ukończył w Wielkiej
Brytanii na Imperial College School of Medicine, będącym jednostką uniwersytetu
Imperial College London. Początkowo uchodził za lekarza co najwyżej
kontrowersyjnego, ale nikt nie nazywał go oszustem. Nie był też szeroko znany. W
roku 1993 opublikował tekst, w którym wiązał
kontakt z wirusem odry z chorobą Leśniowskiego-Crohna, a w roku 1995 „The
Lancet” wyemitował jego artykuł łączący tę chorobę ze
szczepieniem przeciwko odrze. W tym samym roku Andrew Wakefield nawiązał
kontakt z rodzicem autystycznego dziecka, proszącym o pomoc dla syna. Lekarz
zaczął wówczas powiązywać także autyzm ze szczepionką przeciw odrze.
Niezdyskredytowany jeszcze Andrew
Wakefield przeprowadził badanie na 12 dzieciach, którego wyniki pozwoliły mu na powiązanie
szczepionki przeciwko odrze, śwince i różyczce (MMR) z autyzmem i zapaleniem
jelit (lub też „autystycznym zapaleniem jelit”). Jego wnioski zostały ponownie opublikowane
w czasopiśmie naukowym „The Lancet”. Przeciwnicy szczepień nie od razu
podchwycili tekst Wakefielda. Został on nagłośniony szerzej dopiero po jakimś
czasie. Wówczas zaczęto powoływać się na to badanie, traktując je jako dowód za
tym, że szczepionki powodują autyzm. Już w tym momencie wkradły się jednak w
argumentację przeciwników szczepień poważne nieścisłości. Mianowicie, Andrew
Wakefield z autyzmem i zapaleniem jelit wiązał nie tylko szczepienie przeciwko
odrze, ale także przechorowanie samej odry, podczas gdy aktywiści chcący
zniesienia obowiązku szczepień od dawna głoszą, że przechorowanie odry poprawia
ogólny stan zdrowia. Mimo to praca Wakefielda stała się jednym z głównych oręży
w walce o zniesienie obowiązku szczepień w różnych krajach.
Ponieważ sprawa nabrała
charakteru ponadnarodowego, miała istotne oddziaływanie społeczne i była
elementem debaty publicznej, różne osoby bardzo dokładnie przyglądały się
badaniu Andrew Wakefielda. Na początku dane lekarza sprawdzić chcieli
pracownicy Royal Free Hospital, gdzie Wakefield był wykładowcą. Gdy ten
odmówił, za porozumieniem stron odszedł z dotychczasowej placówki.
Przeniósł się do USA i pracował tam jako dyrektor Thoughtful House Center for Children
w stanie Teksas.
Tymczasem brytyjski dziennikarz
Brian Deer przeprowadził śledztwo, w wyniku którego okazało się, że dane
zawarte w publikacji Wakefielda były niezgodne ze stanem faktycznym i że ukrył
on konflikt interesów, a sam eksperyment zawierał błędy metodologiczne i łamał
zasady etyki naukowej i lekarskiej. Informacje te opublikowano w 2004 roku. Sprawą
zajęła się Medical General Council (odpowiednik naszej Naczelnej Izby
Lekarskiej), która w 2010 roku orzekła o rażących błędach i łamaniu etyki
zawodowej przez Andrew Wakefielda. Wtedy też Andrew Wakefield zrezygnował z
pełnienia opisanej wyżej funkcji w Thoughtful House Center for Children. Ma zakaz wykonywania zawodu lekarza w Wielkiej Brytanii, a w USA nie posiada licencji. Nadal promuje
ideę poszczepiennego autyzmu. W roku 2017 był w Katowicach na wydarzeniu Jerzego Zięby, które szumnie
nazwano „Wiosną Zdrowia”. Tyle, jeśli chodzi o historię i wstęp. Teraz
przyjrzyjmy się szczegółom skandalu.

Jak wykryto oszustwa
w badaniu?

Publikacja naukowa Andrew Wakefielda w czasopiśmie „The Lancet” ukazała się w 1998 roku (ta druga,
kluczowa dla sprawy). Poza lekarzem widniało pod nią jeszcze 12 innych nazwisk jej dalszych współautorów. Opierała się ona na badaniu 12 dzieci, którym
autorzy przypisywali zapalenie jelit oraz zaburzenia ze spektrum autyzmu i
wiązali to z podaniem szczepienia przeciwko odrze (lub z przechorowaniem odry).
Wykorzystane w eksperymencie dzieci miały robione badania krwi czy jelit (zrobiono
m.in. kolonoskopię) i punkcje lędźwiowe. Przeprowadzono także wywiad
środowiskowy z ich rodzicami, z którego miało wynikać, że objawy autyzmu
występowały krótko po podaniu szczepienia. Ogólny wydźwięk publikacji
Wakefielda i jej współautorów w „The Lancecie” był dla opinii publicznej taki,
że szczepionka przeciwko odrze, śwince i różyczce (MMR) może powodować autyzm.  
 
Podejrzanie pachnącą publikacją
zajął się brytyjski reporter śledczy Brian Deer. Przeprowadził dochodzenie
dotyczące badania Andrew Wakefielda. Sprawdził dane wykorzystane w tekście
lekarza i porównał je z faktyczną dokumentacją. Zbadał też kwestie finansowe i
konfliktu interesów związane z badaniem, jakie wykonał Andrew Wakefield. Ponadto
weryfikował wykorzystaną w badaniu metodykę. Brian Deer zebrał dowody tak
przytłaczająco kompromitujące Andrew Wakefielda, że sprawą zajęła się General
Medical Council w Wielkiej Brytanii (brytyjska Naczelna Izba Lekarska). Co
udało się ujawnić w wyniku śledztwa?
szczepionka MMR
Szczepionka MMR, za: http://medimoon.com
Poważne wątpliwości wzbudziło
kilka faktów, które wyszły na jaw dzięki Brianowi Deerowi. Ich kolejność nie ma
tutaj znaczenia. Po pierwsze, Andrew Wakefield otrzymał 55 tysięcy funtów na
badanie mające wykazać związek szczepionki przeciwko odrze, śwince i różyczce
(MMR) z autyzmem, od firm prawniczych chcących sądzić się o odszkodowania za
rzekome skutki uboczne szczepień. Lekarz nie ujawnił źródła finansowania i
zarówno badani, jak i Royal Free Hospital, gdzie był pracownikiem, byli bardzo
zaskoczeni, gdy fakt ten wyszedł na jaw. Część współautorów publikacji w „The Lancecie” wycofała się z niej i ostro
skrytykowała postępowanie Wakefielda. Później okazało się, że Andrew Wakefield
oprócz 55 tysięcy funtów na badania, od firm prawniczych otrzymał też 400 tysięcy funtów zapłaty. Co więcej, dzieci
biorące udział w badaniu były rekrutowane przez prawników wspomnianego
pochodzenia – m.in. wśród przeciwników szczepień – a jest to sposób
postępowania daleki od rzetelnej i uczciwej procedury naukowej.
Gdybyście pomyśleli, że to
wszystkie zarzuty jakie postawiono Andrew Wakefieldowi, to już Was
wyprowadzam z błędu. To dopiero początek. Brian Deer ujawnił także, że lekarz
złożył wniosek o patent na szczepionkę przeciwko odrze, ale nieskojarzoną ze
szczepieniem na różyczkę i świnkę. Taka forma miałaby zdaniem Anderwa
Wakefielda nie wywoływać autyzmu ani zapalenia jelit. Wakefield chciał więc
zdyskredytować obecną na rynku, skuteczną i tanią szczepionkę, na rzecz
wyprodukowanej przez siebie, która uodparniałaby tylko na jedną, a nie na trzy
choroby. Jest to kolejny poważny, a nieujawniony przez lekarza konflikt
interesów. Od razu dodam, że w wyniku promowanego przez Wakefielda trendu, w
Japonii wycofano szczepionkę potrójną na rzecz pojedynczej i po 10 latach nie zauważono różnicy w częstości występowania autyzmu. Także
amerykańska agencja Centers for Disease Control and Prevention (słynne CDC z
siedzibą w Atlancie, w Georgii) wydała oświadczenie, że nie ma związku
szczepionki MMR z autyzmem.
Dowody miażdżące zarówno Anderwa
Wakefielda jako lekarza i naukowca, jak i dyskredytujące jego publikację,
zostały nagłośnione nie tylko w The Sunday Timesie, ale też w telewizji Channel
4. Zanim Deer opublikował artykuł o 400 tysiącach funtów wynagrodzenia dla
nieuczciwego lekarza, ten pozwał Deera i telewizję Channel 4 o zniesławienie. Komentatorzy
oceniali, że była to próba zastraszenia tych, którzy krytykują Wakefielda. Jednak
po wyjściu na jaw dalszej części skandalu dotyczącego finansowania (zapłata
400 tysięcy funtów) Wakefield wycofał się i był zmuszony ponieść
koszty sądowe.

Dochodzenie brytyjskiej
Naczelnej Izby Lekarskiej ws. Andrew Wakefielda

Choć to nie koniec
niedopuszczalnych działań, jakich podejmował się Wakefield przeprowadzając
swoje badanie, a które zostały ujawnione przez Briana Deera, to w miejscu tym
należy wpleść szerzej wątek General Medical Council (brytyjskiej Naczelnej Izby
Lekarskiej). Instytucja ta pochyliła się nad dowodami zebranymi przez Deera i
wszczęła postępowanie w sprawie Andrew Wakefielda. Proces odbywał się w latach 2007-2010. Przedstawiciele
General Medical Council zbadali to, czy Wakefield faktycznie był opłacany przez
prawników reprezentujących rodziców uważających, że ich dzieci są ofiarami
szczepionki MMR; czy Andrew Wakefield zlecił badania inwazyjne (punkcja) i
kolonoskopię na dzieciach bez wskazań medycznych oraz bez zgody komisji
etycznej; czy opisany wcześniej sposób rekrutacji dzieci do badania naprawdę
wyglądał tak rażąco (co zabawne i straszne jednocześnie, na jaw wyszły
dodatkowe szczegóły – na przykład okazało się, że krew od badanych dzieci
pobierana była na przyjęciu urodzinowym syna lekarza, a za oddanie krwi otrzymywały one 5 funtów); czy negatywne objawy, które według
Wakefielda wystąpiły po szczepieniu faktycznie zostały zaobserwowane i jeśli
tak, to czy w podanym przez lekarza okresie. Wszystkie zarzuty stawiane
Wakefieldowi okazały się uzasadnione i w reakcji na co nieuczciwy lekarz
odszedł z pracy w Thoughtful House Center for Children w Teksasie, gdzie wówczas pracował.  
 

Dalsze śledztwo Briana Deera

Na tym historia skompromitowanego
lekarza mogłaby się zakończyć, ale sprawa potoczyła się inaczej. Andrew
Wakefield dalej promował ideę poszczepiennego autyzmu, a Brian Deer nadal
prowadził swoje dziennikarskie śledztwo. Czas zweryfikował, że reporter
postąpił słusznie, ponieważ dotarł do kolejnych ważnych dowodów, które
Wakefield zapewne chciałby skierować do wiecznego niebytu. Poza opisanymi już
nieprawidłowościami, manipulacjami i fałszerstwami, Brian Deer wykazał, że spośród 12 dzieci uwzględnionych w badaniu
tylko jedno wyraźnie miało autyzm, trójka nie miała go w ogóle, a u reszty było
to niepewne. Co więcej, w publikacji Wakefield deklarował, że wszystkie dzieci
przed podaniem szczepionki były całkowicie zdrowe, podczas gdy okazało się, że
pięcioro miało już wcześniej problemy rozwojowe. Dodatkowo, Wakefield
wskazywał, że niepożądane objawy poszczepienne występowały kilka dni po
zaszczepieniu, podczas gdy dokumentacja zawierała informacje o wystąpieniu
objawów kilka miesięcy, a nie kilka dni po szczepieniu (zarzut ten częściowo
oceniała też brytyjska General Medical Council). Ponieważ oprócz autyzmu
Wakefield chciał powiązać szczepionkę MMR także z zapaleniem jelit (lub
„autystycznym zapaleniem jelit”), wskazując że u wszystkich badanych dzieci
były komórki zapalne w sprawdzanej tkance, także do tego odniósł się Brian
Deer. Pokazał, że według dokumentacji 9 z 12 dzieci biorących udział w
eksperymencie nie miało objawów stanu zapalnego jelit lub ich nasilenie było nieznaczne. Mogłoby się wydawać, że nie dało się mocniej zdyskredytować
Wakefielda, a jednak okazało się, że jego badanie było jeszcze głębszym
oszustwem, niż początkowo się wydawało.

Andrew Wakefield w ogniu krytyki dalej promuje fałszywe tezy o
szczepieniach

Wszystkie dowody zebrane przez
Briana Deera oraz te wcześniej potwierdzone już przez General Medical Council świadczyły
o tym, że Andrew Wakefield po prostu przedstawił w swojej publikacji nieprawdę
i zrobił to tak, by móc powiązać autyzm i zapalenie jelit ze szczepionką
przeciwko odrze, śwince i różyczce. Otrzymał dzięki temu ogromne wynagrodzenie
(400 tys. funtów), chciał też opatentować alternatywną szczepionkę na odrę, co
pozwoliłoby mu zarobić jeszcze większe pieniądze. Ostatecznie wszystko zostało
zdemaskowane. Skandal nie mógł odejść w niepamięć. Jego konsekwencje rezonują w
wielu krajach do dziś.
Brian Deer szczepienia
Brian Deer na spotkaniu Merseyside Skeptics Society, za: Richardc39
Przede wszystkim trzeba
podkreślić, że „The Lancet” wycofał w lutym 2010 roku
artykuł Andrew Wakefielda o związku szczepionki MMR z autyzmem. Inna
publikacja lekarza została usunięta z czasopisma naukowego „Neurotoxicology” szybko potem,
a w maju tego samego roku „The American Journal of Gastroenterology” wycofał jeszcze inny tekst Wakefielda. Redakcja czasopisma
naukowego „British Medical Journal” wydała natomiast w 2011 roku, przy publikacji Briana Deera, opinię według której badanie
Wakefielda nie było przypadkową pomyłką czy naukową wpadką, lecz było celowo i
świadomie zaplanowaną, naukową manipulacją. Za tenże artykuł i to właśnie
oświadczenie Andrew Wakefield pozwał w USA (w stanie Teksas) redakcję „British
Medical Journal” i Briana Deera, ale sądy obu instancji oddaliły pozew, wyjaśniając że jest
bezzasadny. Wśród „nagród” symbolizujących kompromitację Wakefielda warto
jeszcze dodać, że „Medscape” uznał go za najgorszego lekarza w
roku 2011.
Do roku 2011 przeciwnicy
szczepień ochoczo powoływali się na Andrew Wakefielda, ale po udowodnieniu mu
oszustwa i odebraniu prawa do wykonywania zawodu lekarza w Wielkiej Brytanii,
po wycofaniu jego publikacji z różnych czasopism naukowych i po „przegranych”
(wycofanych) sprawach sądowych, stracił wielu zwolenników. Jednak w roku 2012
lokalny sąd we Włoszech w Rimini, pomimo udowodnienia naukowego fałszerstwa, powoływał
się na badanie Wakefielda stwierdzając,
że szczepionka MMR spowodowała autyzm u rocznego chłopca. Choć sąd wyższej
instancji w Bolonii uchylił ten wyrok, to teraz osoby wierzące, że szczepionki
wywołują autyzm, powołują się na to orzeczenie.

Lekcja na przyszłość

 
W roku 2016 Andrew Wakefield
powrócił do mediów z propagandowym filmem „Vaxxed” (tłumaczonym na polski jako
„Zaszczepieni” lub „Wyszczepieni”), promującym poglądy antyszczepionkowe. Ponad
rok temu (w 2017 roku) w Polsce wyemitował go kanał TVN7, pomimo protestów środowiska
lekarskiego i naukowego (choć w pierwszej fazie protestów emisja była wycofana,
to ostatecznie film został puszczony). Jest jednak drugie dno opisanej przeze mnie sprawy. Chciałoby się załamać na myśl o tym, że Wakefield wykonał tak skrajnie nieprofesjonalne i nieetyczne badania, sfałszował dane i opublikował to w fachowym czasopiśmie. Chciałoby się również ostro skrytykować sposób publikowania takich prac. Ale zauważcie też jak skutecznie zareagowało na nie środowisko naukowe, lekarskie i dziennikarskie, które szybko wykryło fałszerstwo. Jest to zatem przykład pokazujący, że współczesny system sprawnie wyłapuje oszustów. Cała ta historia uczy nas też, że pomimo iż
lekarze i naukowcy mają w społeczeństwie silny autorytet i duży poziom
zaufania, to zdarzają się w środowisku tym osoby, które dla korzyści
finansowych działają na szkodę pacjentów i ogółu społeczeństwa, o czym należy
pamiętać.
Prowadzenie bloga naukowego
wymaga ponoszenia kosztów. Merytoryczne przygotowanie do napisania artykułu to
często godziny czytania podręczników i publikacji. Zdecydowałem się więc
stworzyć profil na Patronite,
gdzie w prosty sposób możecie ustawić comiesięczne wpłaty na rozwój bloga.
Dzięki temu może on funkcjonować i będzie lepiej się rozwijać. Pięć lub
dziesięć złotych miesięcznie nie jest dla jednej osoby dużą kwotą, ale przy
wsparciu wielu z Was staje się realnym, finansowym patronatem bloga, dzięki
któremu mogę poświęcać więcej czasu na pisanie artykułów.

 

Najnowsze wpisy

`

64 komentarze do “Kim jest Andrew Wakefield i jak sfałszował badanie wiążące szczepienia z autyzmem

  1. A ja jestem ciekawy dlaczego współautorzy tej publikacji nie wykryli tego, co wykrył Brian Deer.
    "Ale zauważcie też jak skutecznie zareagowało na nie środowisko naukowe, lekarskie i dziennikarskie, które szybko wykryło fałszerstwo." – ale zareagowało dopiero po artykułach prasowych. Pytanie ile jest badań podobnie oszukańczych, które nie trafiły na swojego Briana Deera i dalej są uznawane za prawdziwe.

    1. To zapewne dlatego, że Wakefield manipulował i oszukiwał również współautorów.
      Jeden z nich dopiero niedawno został oczyszczony z zarzutów po tym jak udało mu się udowodnić, ze Wakefield przedstawiał mu lewe dane, i zupełnie inne wersje pracy niż poszły do Lanceta.

    2. No wlaśnie, ciekawe ze nie na wszystkie obadania dotyczące szczepionek tak skrupulatnie się patrzy tylko na to jedno które zasugerowało korelacje z autyzmem…

      1. I tak skwapliwie wycofano umieszczone teksty, jakby chciano zapobiec zapoznaniu się z ich treścią i weryfikacji danych, skrytykowanych przez dziennikarza. Powyższy tekst w języku polskim także pozostawia wiele wątpliwości, bo przecież nie tylko adwokaci finansują badania wygodne i pod określoną tezę.

    3. Bo samo badanie nie stanowiło dowodu żadnego. Nie każde badanie opublikowane stanowi mocny dowód. W art. Wakefielda głównym celem miała być nowa jednostka chorobowa. Wątek łączenia z autyzmem był ukryty między wierszami- dlatego w tekście pojawia się zdanie dot. Braku udowodnienia związku szczepień z autyzmem. Prawda jest taka że to nie Lancet A MEDIA rozdmuchaly całą aferę. Z punktu naukowego ta praca od początku nie dowodziła niczego….

    4. "Ale zauważcie też jak skutecznie zareagowało na nie środowisko naukowe, lekarskie i dziennikarskie, które szybko wykryło fałszerstwo. Jest to zatem przykład pokazujący, że współczesny system sprawnie wyłapuje oszustów."

      To jak szybko zareagowało środowisko naukowe? Pamiętam jak dziś gdy pierwszy raz usłyszałem o tym, że szczepionki mogą wywoływać autyzm u małych dzieci, był to rok 2002 i jedna z największych amerykańskich stacji telewizyjnych (abc, Fox lub NBC) zrobiła o tym cały reportaż. Oglądałem to z niedowierzaniem, ale rzetelni dziennikarze powoływali się na badania, które to wyraźnie wskazywały… Dziś mamy 2018, antyszczepionkowcy trzymają się mocno a autor pisze o sprawnym systemie wyłapywania oszustów 😐

      1. Dzięki propagandzie szczepionkowej antyszczepionkowcy mają się coraz lepiej, zwłaszcza po „wyszczepianiu” na C-19. Wszystko wyglądało tak, jakby nie chciano zachować żadnych możliwości porównania wyników z grupą kontrolną.

  2. Świetne podsumowanie! Dziękuję! Mnie osobiście zastanawia, czy komuś w Lancecie się też porządnie dostało za dopuszczenie takiego artykułu do obrotu – czy nie powinni go jakoś bardziej dogłębnie prześwietlić przed publikacją?

    1. Nikomu. I słusznie. To była praca naukowa. Ważna. Publikacja jej wyników wywołała weryfikację. I tak powinno to wyglądać. Redakcja nie jest od tego żeby powtarzać badania. Pisanie o najnowszych badaniach wiąże się z ryzykiem ale też jest ważnym elementem weryfikacji tych badań 🙂

      1. Lipnych badań na nieistotnych statystycznie próbkach jest wiele, więc dlaczego tylko tego lekarza pozbawiono prawa wykonywania zawodu? Przecież to jego badania były nierzetelne, a nie praktyka lekarska.
        I pytanie zasadnicze: dlaczego dziennikarz zajął się sprawą, a nie naukowcy? Czy aby ten dziennikarz nie otrzymał od jakiejś firmy odpowiedniej kwoty za przeprowadzenie dochodzenia dziennikarskiego? A jeśli dostał jakieś pieniądze, to czy wyniki jego „badań” powinny być wiarygodne?

  3. Dokończyłem artykuł głównie ze względu na merytorykę, bo gramatyka i składnia są trochę niejednolite. Jako copywriter i korektor, zapraszam do współpracy, mogę "wyczesać" artykuły zanim trafią do odbiorców 😉

  4. zasmucę cie, błędy są wszedzie.
    tylko ok 8% badań medycznych (socjologicznych 5%) jest weryfikowanych. To nie znaczy że sa prawdziwe, to znaczy, że ktoś je zweryfikował pozytywnie lub negatywnie. Poszukaj sobie jest nawet organizacja zajmujaca sie weryfikacja badań.
    Najlepiej jest w fizyce i matematyce = 40%
    tak 40.

    generalnie spor dotyczy przymusu a nie samej zasadnosci. Ludzie ostatnio (150 tys) protestowali przeciw przymusowi szczepien. Oficjalnie tylko to bylo powodem.

    1. Błędy są wszędzie. Tylko, że nie wszystkie wyniki poddaje się falsyfikacji. Nie mylić z recenzją. I nie chodzi o to, że takich badań się nie weryfikuje, a o to, czy można to zrobić. Jeżeli metodologia jest bez zarzutu, to robi się to rzadko. Istotne jest to, że jeżeli badania zostały przeprowadzone prawidłowo, to powtórne badania dadzą/powinny dać również wynik podobny (i każdy szanujący się badacz ma tego świadomość). Próba badawcza licząca dwanaścioro dzieci, w dodatku wybranych przez autora badań, nie spełnia ani warunku liczebności, ani losowości. To tak abstrahując od całej reszty nadużyć.

      1. Nadużyciem w tym wypadku jest brak ponownych badań w celu weryfikacji tezy. Jeśli tamte badania były tendencyjne i niewiarygodne to jest najlepszy motyw do ponowienia badań bez błędnych założeń metodologicznych i na próbce zdecydowanie większej. Dopiero wtedy można mówić o braku potwierdzenia tezy. Błędy metodologiczne nie podważają tezy (hipotezey), a tylko wiarygodność tego konkretnego dowodu jej sprawdzalności.
        Pojęcie falsyfikacji, wprowadzone przez Carla Poppera, mówi, że nienaukowe są tezy niemożliwe do sprawdzenia. Ta teza jest możliwa do sprawdzenia, więc jest naukowa.
        Czemu nie podjęto badań w celu jest sprawdzenia?

  5. W zeszłym roku Internet obiegła wieść o prowokacji blogera i artykule o midichlorianach. Gość przesłał artykuł do iluś redakcji pism anukowych i 4 z nich zdecydowały się na publikację. W obytych z hasłem "midichloriany" wyjaśniam, że to twory wymyślone przez twórców "Gwiezdnych Wojen", których wysokie stężenie w ogranizmie rycerzy jedi decydowało o ich wyjątkowych umiejętnościach. 🙂

  6. Bardzo jesnostronny artykul. Czy czytal Pan rzeczony artykuł w the lancet? Czy czytal Pan/sluchal co na swoją obronę ma Wakefield?

    1. Może andrzejkowi głodne dzieci płaczą w izbie i stąd oszukiwał i kłamał. Co to za głupi zarzut- jednostronny artykuł.
      To może tak; Ziemia jest okrągła a dowody są takie, takie i takie. – Cóż za jednostronny artykuł, czy Pan słuchał argumentów płaskoziemców?

    2. Do UNKNOWN: To poziom przedszkola. A jakie są dowody na istnienie powietrza? Widziałeś je? A widziałeś wszystkie pierwiastki chemiczne? I jeszcze zapewne wierzysz przy tym w Boga i na pewno w tego jedynie słusznego, no i zapewne to Ci się nie kłóci z niczym.

  7. nie do konca. zapadly wyroki juz mowiace o tym. sanofi w ulotce napisalo ze dzialaniem niepozadanym po szczepieniu koze byc autyzm. koncerny widzac jaka jest skala odmow ruszyly do natarcia….

  8. Osoby, które "wierzą" w to, że szczepionki powodują autyzm żadne argumenty, liczby i fakty nie pokażą prawdy. Bo wiara nie opiera się na faktach i rzeczywistości i jest niepodważalna na zasadzie dogmatu- wierzę bo tak a tak jest bo w to wierzymy- niestety najbardziej zagorzali anty szczepionkowcy są właśnie osobami "wierzącymi" w szkodliwość szczepionek.

    Mimo, że cały ten ruch opiera się na takich właśnie podstawach kłamstwa i manipulacji oraz fałszerstw to ludzie niestety ulegają temu, że kłamstwo powiedziane 100 razy staje się dla nich prawdą- czytają o tym tyle razy, że sami w końcu wierzą w te kłamstwa.

    1. Wiara opiera się na faktach. Wiem, że nie zrozumiesz 🙂 Produkty paramedyczne vel szczypiorki zawierają skladniki toksyczne. Ulotki nie kłamią

    2. Wiara opiera się na faktach
      Fakt. Jeżeli szczypiorek zasadzisz po hutą metali nieżelaznych to będzie zawierał składniki toksyczne.
      I co tu rozumieć.
      Przestań jeść i będzie gites

    3. Na jakich faktach? Gdyby tak było, to byłaby wiedzą, nie wiara. To jak z wiarą w Jezuska i boga. Nie ma żadnych dowodów na ich istnienie. Dlatego jest to wiara.

    4. No, nierozgarniety. Pewnie edukacje w krzakach pobieral. Beszczelnie kpi sobie z Pana Jezusa. Moze ma cos na sumieniu? Jezus jest postcia historyczna. Istnienie Jezusa zostalo odnotowane w licznych kronikch. Rzymianie pod tym wzgledem byli skrupulatni.

    1. Przecież Vaxxed nie przedstawia żadnych dowodów na swoje dzikie tezy, to jakbyś napisał że przecież Smoleńsk (2016) pokazał katastrofę więc tak to się zadziało xD

  9. Proponuje zapoznać się z innym ciekawym artykułem: https://www.focusforhealth.org/truth-about-vaccines-clouded-by-fraud/ byłem ciekaw dla równowagi tej pracy czy jest drugie dno… no i o dziwo jest niewspominając o wystąpieniach wspaniałego i obiektywnego śledczego na kongresach i konferencjach firm farmaceutycznych… kolejna sprawa to fakt konfliktu interesow ze strony sponsorowanych badaczy przez firmy produkujace i fakt nieprzyznawania sie lub omijania tematu przez ludzi, którzy doradzaja w sprawie szczepien…

  10. Pytanie jakim cudem ten śledczy był wstanie opublikować swoje artykuły w British Medica Journal? Hmmm… a czy przypadkiem BMJ, o bardzo wysokim ststuzie w rankingach nie był/jest sponsorowany przez producenta szczepionki? Czyżby kolejny konflikt interesów?

    1. W taki sposób że Deer był dziennikarzem którego szefem był Murdoch, a jego ojciec zasiadał w radzie nadzorczej GSK, w którego interesy bezpośrednio uderzał odkrycie Weakfielda

    2. Czasopisma naukowe często publikują też teksty o charakterze publicystycznym, także polemiki. Tekst dziennikarza nie był pracą naukową. Polecam przejrzeć numery BMJ, w najnowszym jest artykuł o arogancji chirurgów, którzy w miarę rozwoju kariery nabierają nadmiernego ego.

  11. Co za bzdury dotyczące szczepionki Weakfielda. Szczepionka weafielda-miala być przeznaczona dla pacjentów którzy nie mogli przyjąć Mmr, ponieważ w jego szczepionce z osłabionym układem odpornościowym odporność uzyskiwania miałaby za pomocą komórek. Nie można jej było użyć dla populacji ogólnej ponieważ nie indukuje przeciwcial, co jest wymagane. Dlatego też szczepionka z patentem Weakfielda a własnością Royal Free Hospital nie mogła konkurować z mmr bo trafiła do całkiem innej grupy pacjentów. Natomiast wypuszczenie jej na rynek byłoby oczywistym potwierdzeniem że mmr produkowane przez Merck i GSK jest niebezpieczne dla pewnej grupy dzieci. Ato mogłoby zniszczyć cały program szczepień MMR. DLATEGO TEŻ ZNISZCZONO WEAKFIELDA.
    WARTO TEŻ NAPISAĆ ŻE BADANIA BYŁY PROWADZONE POD KIER. PROF JOHNA WALKERA SMITHA KTÓRY TEŻ BYŁ OSKARŻONY O TO SAMO O CO BYŁ OSKARŻONY WEAKFIELDA. PROF. J. W. SMITH ZOSTAŁ OCZYSZCONY ŻE WSZYSTKICH ZARZUTÓW STAWIANYCH PRZEZ Deera i GMC przez sąd najwyższy UK w 2012 roku.

    1. "ponieważ w jego szczepionce z osłabionym układem odpornościowym odporność uzyskiwania miałaby za pomocą komórek"

      Słucham? A po polsku jak to będzie?

    2. Smith został oczyszczony z zarzutów fałszowania badań, wykazano bowiem że dane fałszował Wakefield, a prowadzącemu projekt pokazywał te sfałszowane wyniki. Jeśli w firmie jeden ze wspólników zostanie skazany za oszustwa a drugi zostanie z tych zarzutów oczyszczony, to znaczy że ten pierwszy był niewinny?

  12. Należy pozostawić rodzicom wybór, jak w Japonii, ktorego obecnie są pozbawieni:
    3 szczepienia (albo dwa) oddzielne na równych prawach z wyborem MMR- 3 w jednym. Wówczas poznamy prawdę.
    Wszytkie przedstawione argumenty sugerują jedynie walkę 2 opcji o rynek i pieniądze- twierdzę, że żadna z tych opcji nie walczy o zdrowie szczepionych. „Wakefield chciał zdyskredytować …. i tanią” (sic!)szczepionkę, a większy rekin biznesu, ten od MMR- niszczy konkurenta niestety. Koncerny farmaceutyczne same zasłużyły sobie na niską wiarygodność amoralność i żądzę pieniądza niestety ;(

    1. W Japonii wycofano szczepionkę MMR zastępując ją trzeba oddzielnymi. Częstość autyzmu wśród dzieci wzrosła jeszcze bardziej.

  13. Moglibyscie tu opublikowac wszystkie badania potwierdzajace bezpieczenstwo i skutecznosc szczepien?
    Samo powolywanie na cos, czego nie mozna na wlasne oczy zobaczyc, niczego nie dowodzi.

  14. Zaszczepiłam się dzisiaj na grypę. Drodzy proepidemicy, istnieją ludzie, którzy szczepią siebie i swoje dzieci dobrowolnie. W planie mam MMR dla siebie, bo dzieci zaszczepione, a ja się nie załapałam za młodu. Pozdrawiam Autora bloga, dzięki któremu zorientowałam się, że nie jestem uodporniona na odrę. W ramach podziękowania drobna składka na patronite ode mnie.

  15. Było więcej wątpliwości. Kolonoskopia to badanie inwazyjne i nie bez przyczyny uważana za ryzykowne – u jednego ze zbadanych dzieci doszło do perforacji jelita. Z danych eksperymentalnych wynikało, że nie udało się wykryć DNA szczepionkowego wirusa w nabłonku jelit, mimo to Wakefield dopisał do pracy twierdzenie, że je wykryto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *