Czy w żywności mogą znajdować się fotony? Firma Sante przekonuje, że tak. W produktach Sante występować mają biofotony, które czynią taką żywność szczególnie zdrową. Na stronie obecność biofotonów w jedzeniu porównywana jest do zwartości np. witamin. Obrazek z płatkami śniadaniowymi do artykułu sugeruje, że w takich płatkach firmy Sante znajdziemy dobroczynne biofotony. Jaka jest prawda?

Popularność firmy Sante
Firma Sante znana jest z oferowania kąpieli w strukturyzowanej wodzie w warszawskim Studio Sante. Popularność zyskała także po zagrożeniu mi procesem sądowym za to, że opisałem w artykule (tutaj), że strukturyzowana woda nie istnieje, a przypisywanie jej prozdrowotnych właściwości jest szczególnie nieuzasadnione merytorycznie i po prostu absurdalne. Ostatecznie firma wycofała się ze swojej groźby. Niesmak jednak pozostał, zwłaszcza że bzdury ze strony Sante nie tylko nie zniknęły, ale nawet pojawiły się nowe (np. o cudownej kawie i herbacie, jeśli są parzone w wodzie strukturyzowanej). Do absurdów promowanych przez Sante zaliczyć można także biofotony w żywności.
Biofotony – fotony w żywności?
Sprawdźmy zatem czy istnieje coś takiego jak biofotony i czy mogą występować w żywności. Okazuje się, że biofotony to po prostu fotony emitowane przez żywe organizmy na drodze bioluminescencji. Zdolność taką posiadają m.in. świetliki, niektóre parzydełkowce czy mięczaki morskie (o bezkręgowcach morskich więcej napisałem tutaj), ryby głębinowe z symbiotycznymi bakteriami w specjalnym narządzie, a także spora część roślin. Aby doszło do bioluminescencji muszą zajść reakcje chemiczne z enzymami takimi jak np. lucyferaza (obecna u świetlików). Z kolei do zachodzenia reakcji chemicznych w komórkach, te muszą być żywe. Nie ma zatem możliwości, by biofotony znalazły się w żywności przetworzonej, składającej się z martwej materii (a taką są płatki śniadaniowe).

Czy fotony mogą znaleźć się w żywności i wpływać jakoś na jej wartość? Sante podaje na swojej stronie, że „To, co dziś już wiadomo, to to, że ważnym parametrem jakości pożywienia jest tzw. energia pokarmu, czyli zmagazynowana w nim ilość światła w postaci fotonów i stopień ich uporządkowania”. Jaka jest rzeczywistość? Jeśli zjadamy żywe komórki, czyli np. świeże owoce, to teoretycznie mogłaby zajść możliwość „zjedzenia” biofotonów. Jednak po pierwsze, ani nie są one składnikiem odżywczym czy prozdrowotnym – nie są nawet związkiem chemicznym czy choćby pojedynczym atomem. Nie mają masy i nie mogą być pobrane przez zwierzęcy organizm. Ich ewentualna emisja nie wpływa na wartość posiłku. W związku z tym trudno tu mówić nawet o „zjadaniu” biofotonów. Równie dobrze moglibyśmy powiedzieć o jedzeniu światła słonecznego czy (nieco mniej absurdalnie, ale wciąż) powietrza lub pary wodnej. Jak podaje Damian Parol, nie ma też badań na temat biofotonów w kontekście żywności.
Sante i Biologiczna Bzdura Roku 2018
Podsumowując zatem: biofotony nie są elementem żywieniowym. Nie ma dowodów ani nawet przesłanek do tego by sądzić, że ich rzekoma obecność w jedzeniu wpływa na zdrowie człowieka. Tym bardziej więc nie można mówić, że są odpowiedzialne za właściwe zachodzenie procesów biochemicznych. Sama idea wywodzi się prawdopodobnie z pomysłu pseudomedycznej terapii biofotonami. Ma ona rzekomo leczyć oddziaływaniem biofotonów i opiera się m.in. na tzw. pseudonaukowej medycynie kwantowej. Ma też powiązania z biorezonansem.
„Im wyższy stopień synchronizacji biofotonów w pokarmie, tym wyższa jego jakość. Światło przyswajane wraz z pożywieniem sprawia, że we wszystkich komórkach ciała zachodzą miliardy procesów biochemicznych we właściwym czasie i miejscu – biofotony są odpowiedzialne za to, by wszystko przebiegało bezbłędnie!” – tak brzmi nagłówek artykułu na stronie Sante o żywności wysokowibracyjnej z biofotonami. Tekst ten został oficjalnie nominowany do Biologicznej Bzdury Roku 2018, a niniejszy artykuł jest jej merytorycznym naprostowaniem.
Prowadzenie bloga naukowego wymaga ponoszenia kosztów. Zdecydowałem się więc stworzyć profil na Patronite, gdzie w prosty sposób możecie ustawić comiesięczne wpłaty na rozwój bloga. Dzięki temu może on funkcjonować i będzie lepiej się rozwijać. Pięć lub dziesięć złotych miesięcznie nie jest dla jednej osoby dużą kwotą. Jednak przy wsparciu wielu staje się realnym patronatem bloga, dzięki któremu mogę poświęcać więcej czasu na pisanie artykułów.
Prawdę mówiąc, można by napisać więcej. Jednak najprostsza kwestia to same bio-*fotony*. O ile nie jest to tylko semantyczne nadużycie, to są to *fotony*. Co to jest foton? Kwant / cząstka światła. Masa spoczynkowa: 0. Zgodnie z teorią względności, cząstka taka musi się poruszać z prędkością światła. Nie może się zatrzymać, "zatrzymany" foton oddaje swoją energię temu co go zatrzymało (w postaci oddziaływania elektromagnetycznego) i przestaje istnieć. (to oczywiście potworne uproszczenie, ale dla powyższych potrzeb wystarcza).
Innymi słowy, w *czymkolwiek* nie da się "zatrzymać" fotonów, bio-, chem-, elektro-, piezo- czy jaki tam przedrostek wstawimy. To co można, to "złapać" energię fotonu, robi się to na wiele sposobów, ale w temacie żywności istnieje w zasadzie jeden, zwany fotosyntezą. Fotony łapie zestaw specjalnych barwników, z których jedna grupa (chlorofile) jest w stanie zakumulować tą energię w nietrwałych, wysokoenergetycznych związkach chemicznych. Później, w tzw. cyklu calvina te substancje są wykorzystywane do syntezy cukrów, które ową energię "składują" w sposób bardziej trwały. Wreszcie, w innych reakcjach, owe cukry są zamieniane w jeszcze trwalsze formy jak polisacharydy czy tłuszcze. Tak więc, jedynie "fotony zakumulowane w żywności" to jej "kalorie", które rzeczywiście istnieją dzięki temu, że gdzieś jakaś roślinka, glon bądź sinica "złapała" trochę fotonów i wyprodukowała przy ich pomocy złożone, wysokoenergetyczne związki chemiczne z wody i dwutlenku węgla (które paliwami raczej nie są).
Pomijam tu inne metody wytwarzania związków organicznych, ponieważ rzadko występują a ich udział w naszym pożywieniu jest zerowy.
Z Historii:
/…/ do prof. Poppa zgłosił się student, który chciał u niego pisać pracę doktorską. Albert zgodził się zostać promotorem pod warunkiem, że Erhard Ruth wykaże, że wewnątrz organizmu jest światło. Ruth uznał, że to dziwaczna sugestia. Przecież w organizmie nie ma światła.
– Dobrze – powiedział Popp – W takim razie przedstaw mi dowód, że nie ma tam światła, a wtedy będziesz miał swój doktorat.
Ruth był znakomitym fizykiem eksperymentalnym i szybko zbudował urządzenie, które raz na zawsze miało wykazać, że żywy organizm nie emituje światła. Tak powstał duży detektor promieniowania X(EMI 9958QA),który zawierał fotopowielacz umożliwiający pomiar światła – foton za fotonem. Ruth wypróbował detektor najpierw na nasionach ogórka, potem ziemniaka. Lista kolejnych składników wciąż rosła /…
Bioluminescencja, o której piszesz to zupełnie inny proces, znacznie bardziej światło wydajny, który też dostrzegamy okiem. Biofotony, czyli zwykłe fotony zostały tak nazwane ze względu na wielkość emisji oraz jej charakter
Ci wszyscy od biofotonów, biorezonansu, homeopatii, astrologi mają już kwalifikacje, aby razem z Harry Poterem założyć Zakon Jedi.