Kategorie:

Czy glifosat wywołuje toksyczne, dziedziczne epigenetycznie skutki zdrowotne?

Stosunkowo niedawno opublikowana została nowa praca naukowa badająca wpływ glifosatu na modyfikacje epigenetyczne u szczurów oraz na ich dziedziczenie wewnątrzpokoleniowe i międzypokoleniowe. Badanie stało się hitem wśród przeciwników środków chwastobójczych na bazie glifosatu, takich jak np. Roundup, a ostatnio niektóre media sensacyjnie poinformowały o wynikach dowodzących szkodliwości glifosatu. Zrobił tak np. portal Forsal.pl (tutaj). Tymczasem po dokładnym przyjrzeniu się treści publikacji okazuje się, że jest zastanawiająca, a jej metodyka może budzić wątpliwości. Co więc mówi to badanie i co oznaczają jego wyniki? Czy glifosat faktycznie zmienia negatywnie wzór metylacji DNA, który podlega dziedziczeniu?
glifosat epigenetyka szczury
Szczury. Zdjęcie za: Ubaid Bhat, https://www.youtube.com/watch?v=MZTt5p9dAFo

Metylacja DNA, epigenetyka, dziedziczenie epigenetyczne i glifosat

Chodzi o artykuł „Assessment of
Glyphosate Induced Epigenetic Transgenerational Inheritance of Pathologies and
Sperm Epimutations: Generational Toxicology” czyli „Ocena epigenetycznego
międzypokoleniowego dziedziczenia patologii i epigenetycznych mutacji nasienia
indukowanych glifosatem: toksykologia pokoleniowa” w czasopiśmie „Scientific
Reports”, z kwietnia bieżącego roku. Artykuł w całości jest dostępny tutaj.
Przed przystąpieniem do
skomentowania samego artykułu wyjaśnię pokrótce, czym jest w ogóle epigenetyka
i dziedziczenie epigenetyczne, ponieważ są to względnie nowe pojęcia. Epigenetyka
to dział genetyki zajmujący się pozagenetycznym dziedziczeniem, czyli nie
wynikającym z sekwencji nukleotydów (adeniny, cytozyny, guaniny, tyminy), tylko
z ich modyfikacji – metylacji DNA – lub modyfikacji histonów (białek, na które
nawinięte jest DNA) oraz niektórych rodzajów RNA. Wiadomo, że chemiczne grupy
metylowe (CH3) doczepione do cytozyn (a właściwie wzór tego
doczepienia) mogą być dziedziczone między pokoleniami – bez bezpośredniego
kontaktu danego pokolenia z czynnikiem, który modyfikację epigenetyczną
wywołał. Jeśli więc działamy jakimś czynnikiem zmieniającym metylację DNA na
ciężarną samicę, to czynnik ten bezpośrednio działa na nią (pokolenie F0), jej
płód (pokolenie F1) oraz komórki rozrodcze płodu (pokolenie F2). Gdy
modyfikacje epigenetyczne zostaną odziedziczone przez kolejne generacje (pokolenie F3 i dalsze), to mówimy wtedy o dziedziczeniu międzypokoleniowym. W
pracy, którą omawiam, autorzy badali również taki dalszy wpływ glifosatu.

Na czym polegało badanie z glifosatem? Czy zawierało jakieś błędy?

W nowej pracy wskazującej na
negatywny epigenetyczny, międzypokoleniowy wpływ glifosatu badano szczury
(szczepu Sprague Dawley – tego samego, który został wykorzystany w
zmanipulowanych badaniach rzekomo dowodzących rakotwórczości kukurydzy GMO i
glifosatu). Ciężarnym samicom podawano dootrzewnowo 25 mg glifosatu na kilogram
masy ciała albo DMSO (grupa kontrolna pierwsza) lub PBS, czyli sól
fizjologiczną (grupa kontrolna druga). Potem rozmnażano je, następnie ich
dzieci i wnuki, aż do pokolenia F3 (czyli do prawnuków zwierząt poddawanych
narażeniu na glifosat). Później sprawdzano u badanych zwierząt m.in. różne narządy oraz modyfikacje epigenetyczne. Okazało się, że potomkowie (z
pokolenia F2 – dziedziczenie wewnątrzpokoleniowe – i F3 – dziedziczenie
międzypokoleniowe) szczurów otrzymujących zastrzyki z glifosatem miały różnego
rodzaju problemy zdrowotne, takie jak otyłość, choroby prostaty, nerek i
jajników, a także zmienioną metylację DNA.
Przeczytaj także: Czy glifosat powoduje raka?
Na pierwszy rzut oka wszystko
wygląda zgrabnie. Mamy szczurzyce, podajemy im glifosat i okazuje się, że ich
wnukowie i prawnukowie chorują oraz wykazują zmodyfikowaną metylację DNA. Jednak
po sprawdzeniu szczegółów nie wygląda to tak klarownie. Po pierwsze, trudno
doszukać się w oryginalnej publikacji informacji co do wielkości próby na grupę
i pokolenie, czyli ile zwierząt wykorzystano w eksperymencie. W jednym miejscu autorzy podają
jedynie, że „tak jak wspomniano w poprzedniej pracy” (innym eksperymencie), do
której odsyłają w bibliografii. Tam z kolei (klik)
jest mowa o 10 samicach badanych i 12 kontrolnych w pierwszym pokoleniu. Z
drugiej strony w publikacji autorzy w jednym miejscu wspominają o 6-8 samicach
z różnych miotów, które rozmnożono by na każde pokolenie uzyskać 25-50
osobników każdej płci. W dyskusji o badaniu na Twitterze ktoś jeszcze dopatrzył się
na jednej tabeli, że w pokoleniu zerowym mogło być 6 samic i 6 samców. Czy wy
też widzicie te niejasności? Bo co to znaczy 6-8 samic? To było ich w końcu 6,
7 czy 8? I która wersja jest aktualna, ta z oryginalnej pracy czy ta, do której
odsyłają w bibliografii?  Czy każda samica była kojarzona z innym samcem, czy ojciec był wspólny? Niezależnie już od metodologicznego chaosu pracy nie da
się nie dostrzec, że próba badanych zwierząt jest mała, a jak na rodzaj
eksperymentu „para” toksykologicznego – po prostu za mała. 
Kolejny istotny problem dotyczy tego,
co, jak i ile otrzymywały zwierzęta. Czy był to sam glifosat czy cały środek
chwastobójczy, w którym znajdują się też inne związki chemiczne? Od tego zależy
w jakim stopniu glifosat może przenikać do komórek (do czego wracam w akapicie
niżej). Załóżmy jednak, że był to sam glifosat, co sugeruje praca. Trzeba
zdawać sobie sprawę, że dawka podawana szczurom była większa niż bezpieczna
dawka spożywana codziennie, regularnie (w badaniu tym szczury otrzymywały 25 mg na kilogram masy ciała, podczas gdy realne narażenie człowieka na glifosat wynosi około 0,005 mg na kilogram masy ciała). Istotne jest też – co już wspomniałem –
że glifosat był podawany poprzez iniekcję, a nie doustnie, w związku z czym
jego biodostępność była całkowita, w przeciwieństwie do podania dojelitowego
przez przewód pokarmowy. Zwracam też uwagę na to, że nie udało mi się znaleźć
dokładnej informacji o tym, które zwierzęta (i z których grup) w jaki sposób
uśmiercano. Jest jedynie ogólna wzmianka o zabijaniu z użyciem CO2
lub poprzez złamanie karku. Powinno być to dookreślone i usystematyzowane w
eksperymencie.
Zastanawiający jest również
potencjalny mechanizm działania glifosatu na epigenetyczne dziedziczenie
międzypokoleniowe, które sugerują lub wskazują wprost autorzy badania.
Dlaczego? Musiałby on (lub jego metabolit albo związek powstały przez obecność
glifosatu w organizmie) zmienić metylację DNA w komórkach płciowych, czyli
dotrzeć do jajników i oocytów. Co więcej, glifosat jako związek hydrofilowy i o
obniżonej lipofilności w fizjologicznym pH oraz pozbawiony (prawdopodobnie) w
tym eksperymencie związków zwiększających jego dostarczanie do komórek, mógłby
mieć problem z przedostaniem się w odpowiedniej ilości przez błonę komórkową i błonę
jądrową, by móc zmieniać metylację DNA komórki płciowej eksperymentalnej szczurzycy.

Cherry-picking w analizie danych?

Ponad to wszystko w glifosatowej
publikacji mógł mieć miejsce cherry-picking, czyli dobieranie poszczególnych
danych, wyników czy informacji tak, by pasowały do określonych tez, celów,
założeń itd., choć niekoniecznie działanie takie jest poprawne metodologicznie,
a może być po prostu zwykłą manipulacją. W tym przypadku na cherry-picking wskazuje
podanie w wynikach jedynie jednej grupy kontrolnej, choć z opisu pracy wynika,
że były dwie. Ponieważ jedna kontrola otrzymywała sól fizjologiczną
niezawierającą grup metylowych, a druga DMSO, które je posiada, to różnica wyników
między tymi dwoma mogłaby być istotna. Tymczasem autorzy analizując dane
połączyli obie te grupy w jedną w znacznej części wyników (ale nie we
wszystkich, co zwolennicy tego badania argumentują potrzebami statystycznymi),
przez co kontrola mogłaby wypadać odpowiednio inaczej od grupy glifosatowej. Dodatkowo, przez to że ciężko doszukać się liczb badanych zwierząt
w każdej grupie każdego pokolenia, nie wiadomo tak naprawdę ile spośród
wszystkich było brane do analiz, a ile wykluczono i dlaczego. To również może
sugerować cherry-picking.
Oprócz poważnych zarzutów
dotyczących metodologii i analizy danych odczułem, że autorzy
pracy we wstępie i dyskusji publikacji deprecjonują, czyli obniżają rangę badań
potwierdzających bezpieczeństwo i niską toksyczność oraz szkodliwość glifosatu.
Jednocześnie przytaczają właściwie nieistotne z omawianej perspektywy prace o
szkodliwości glifosatu w warunkach in
vitro
. Przypomnę, że w takich okolicznościach całe mnóstwo substancji może
działać rakotwórczo lub antynowotworowo, co z reguły w najmniejszym nawet
stopniu nie przekłada się na efekt w żywym organizmie. Do tego, chociaż gdy
autorzy piszą o Międzynarodowej Agencji Badań nad Rakiem (IARC) i jej
sklasyfikowaniu glifosatu jako potencjalnie rakotwórczego i dodają, że decyzja ta
została podważona, to jednocześnie nie opisują istotnych okoliczności
związanych ze skandalem parakorupcyjnym w IARC ws. jej oceny glifosatu (który
opisałem szczegółowo tutaj).
W dyskusjach i publikacjach na
temat glifosatu często brakuje bardzo ważnego aspektu – kontekstu rolniczego. W
badaniu takim jak to powinno się stworzyć także grupy eksperymentalne, którym
podawano by inne, alternatywne do glifosatu herbicydy. Pomijając już ewentualne
problemy z metodologią niniejszego badania, prawdopodobne jest, że znaczna
część innych pestycydów (w tym tych z rolnictwa ekologicznego), gdyby
uwzględnić je w takich testach, okazałaby się bardziej szkodliwa w kontekście
międzypokoleniowym od glifosatu. Stąd brak zbadania alternatyw dla glifosatu w
niniejszym eksperymencie (znając cały kontekst
rolniczo-gospodarczo-społeczno-medialny) też jest w mojej ocenie niewłaściwy. Dlatego
nawet gdyby okazało się, że moje krytyczne spojrzenie z jakichś przyczyn jest
nietrafione, argumenty niedopatrzone, a wytknięte potknięcia dałoby się wyjaśnić, to moc wnioskowania z
tego badania wciąż będzie poważnie ograniczona (drugi niepodważalny powód to kwestia wykorzystanej dawki, na którą ludzie nie są narażeni). Oczywiście nie można wykluczyć, że glifosat może mieć negatywny wpływ na dziedziczne wzory metylacji DNA, ale na ten moment mówienie o szkodliwym działaniu jest nadużyciem, a wiele dotychczas przeprowadzonych badań oraz ich ocen przez najpoważniejsze instytucje (takie jak EFSA) jasno pokazują, że jest bezpiecznym herbicydem i w ogóle jednym z najmniej szkodliwych na rynku. 
Prowadzenie bloga naukowego
wymaga ponoszenia kosztów. Merytoryczne przygotowanie do napisania artykułu to
często godziny czytania podręczników i publikacji. Zdecydowałem się więc
stworzyć profil na Patronite,
gdzie w prosty sposób można ustawić comiesięczne wpłaty na rozwój bloga. Dzięki
temu może on funkcjonować i będzie lepiej się rozwijać. Pięć lub dziesięć
złotych miesięcznie nie jest dla jednej osoby dużą kwotą, ale przy wsparciu
wielu staje się realnym, finansowym patronatem bloga, dzięki któremu mogę
poświęcać więcej czasu na pisanie artykułów.

 

Najnowsze wpisy

`

5 komentarzy do “Czy glifosat wywołuje toksyczne, dziedziczne epigenetycznie skutki zdrowotne?

  1. Teraz właścicielem Roundupa jest firma niemiecka, i sądy w Ameryce jakby chętniej dawały odszkodowania 😉

  2. "szczury otrzymywały 25 mg na kilogram masy ciała, podczas gdy realne narażenie człowieka na glifosat wynosi około 0,005 mg na kilogram masy ciała"

    To 0,005 mg na kg to chyba ogólnoświatowe uśrednienie 🙂 Osoba regularnie spryskująca rośliny w ogrodzie raczej będzie bardziej narażona niż mieszczuch piwniczak, który ma minimalny kontakt z zielenią i pestycydami?

    Tak że cherry picking w badaniach i analizie danych jest, jak widać, strasznie trudny do uniknięcia.

    Aby pokazać prawdziwy naukowy obiektywizm proponuję powtórzenie tych badań w sposób, który będzie pozbawiony przedstawionych przez Pana niedoróbek. Chętnie się przyjrzymy i krytycznie ocenimy wyniki. Bo ten artykuł jest zupełnie nijaki. Krytyka dla samej krytyki, w dodatku mająca potwierdzić z góry założoną tezę (wiarę autora).

  3. „Aby pokazać prawdziwy naukowy obiektywizm proponuję powtórzenie tych badań w sposób, który będzie pozbawiony przedstawionych przez Pana niedoróbek. Chętnie się przyjrzymy i krytycznie ocenimy wyniki. Bo ten artykuł jest zupełnie nijaki. Krytyka dla samej krytyki, w dodatku mająca potwierdzić z góry założoną tezę (wiarę autora).”

    zgadzam się w 100%. stronniczość autora widoczna od pierwszych zdań artykułu, a jest to oczywiste, że chemia, która jest toksyczna oraz rakotwórcza, nie może być „nieszkodliwa”. czytanie artykułów pana Łukasza może być co najwyżej szkodliwe, w szczególnośći dla naszego zdrowia, a dla zainteresowanych też takie kolejne „cherry picking” (rzygać mi się chce jak słyszę „cherry picking”, bo zawsze jest ta fraza używana przez ludzi urobionych umysłowo przez mass-media) bmj.com/content/365/bmj.l1613

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *