
Czytelnictwo w Polsce
przynajmniej jednej książki w ciągu roku zadeklarowało 37% respondentów.
Różnica jednego punktu procentowego w porównaniu z poprzednim rokiem mieści się
w marginesie błędu pomiaru” – piszą autorzy raportu
Biblioteki Narodowej o stanie czytelnictwa w Polsce za rok 2018. Wynika z tego,
że szacunkowo tylko 37% Polaków w ogóle przeczytało jakąś książkę w roku 2018,
a powyżej 7 książek jedynie 9% Polaków! Czytelnictwo niestety jest w Polsce na
bardzo niskim poziomie. Czasem promując je spotykam się z krytyką, polegającą
na zwracaniu uwagi, że czytelnictwo jest mało istotne, bo o ile ludzie nie
czytają książek, to chociaż czytają prasę papierową czy internetową, różnego
rodzaju publikacje czy podręczniki albo oglądają profesjonalne kanały na
Youtube. Choć całkowicie zachęcam do sięgania po prasę i różnego rodzaju publikacje
internetowe, to nie jestem w stanie zgodzić się, że czytanie gazet, publikacji
naukowych czy fragmentów podręczników jest równoważne z przeczytaniem całej
książki. Są to inne formy i zaspokajają oraz kształcą odmienne wyższe potrzeby
i funkcje człowieka. Youtube czy telewizja tym bardziej nie są w stanie
zastąpić książki.
Przeczytaj także: Konrad Lorenz. Rozmowy ze zwierzętami
czytelnictwa w Polsce nie da się rozwiązać w rok czy dwa (a przynajmniej wydaje
mi się to mało prawdopodobne). Niestety do czytelnictwa nie zachęca też kanon
lektur, które często są moim zdaniem nieadekwatne do wieku uczniów zanudzanych
„Krzyżakami”, „Potopem” czy „Jądrem ciemności”. Książki te są bardzo ciekawe
dla osób po dwudziestce, ale nie dla nastolatków. Sam padłem ofiarą edukacji
narodowej, która zniechęciła mnie do czytania książek przez tego rodzaju tytuły,
nieodpowiednie dla mojego ówczesnego wieku. Dopiero na studiach zacząłem czytać
książki z własnej woli i obecnie uważam, że czytanie to
pożyteczna, niezastąpiona przyjemność.
Jak czytać więcej książek?
że to rozwijające i przyjemne, to niestety w dzisiejszym zabieganym świecie,
gdzie trudno o chwilę wolnego, ciężko jest znaleźć odpowiedni moment na
czytanie. Dlatego warto korzystać nawet z krótkich, pozornie nie nadających się
do czytania okazji. Ja na przykład najwięcej czytam jeżdżąc komunikacją
miejską. Nawet jeśli mam do pokonania raptem kilka przystanków, staram się
wyciągnąć z plecaka książkę i przeczytać chociaż dwie strony. I uwierzcie,
czytanie na stojąco w pełnym autobusie również jest możliwe, o ile nie mamy ze
sobą akurat ciężkiego tomiska, i nie mniej wygodne niż stanie w uścisku bez
książki. Inne sytuacje kiedy dobrze mieć ze sobą książkę to np. czekanie w
kolejce do lekarza (wszyscy wkoło się denerwują, że jest godzinne opóźnienie, podczas gdy Ty czytasz z zadowoleniem, że nie marnujesz czasu), jechanie pociągiem,
załatwianie spraw w urzędzie lub sądzie, a w godzinach sklepowych szczytów
nawet na zakupach w markecie, żeby nie stracić dziesięciu minut czekania przy
kasie.
spieprzyliśmy wszystko
moim przypadku są one często główną przyczyną rzadszego sięgania po książki.
Chodzi zwłaszcza o komputer (gry komputerowe i siedzenie w Internecie), ale u
wielu jest to też z pewnością telewizja czy radio, o najbardziej negatywnych pod tym względem smartfonach nie wspominając. Aby ograniczyć ich wpływ
wieczorem można np. trochę wcześniej położyć się do łóżka wraz z książką, z
dala od komputera i reszty. Inny mój sposób za dnia, zwłaszcza w weekend, kiedy
mam więcej wolnego czasu, to wychodzenie z książką z domu. Nie mając pod ręką telefonu, komputera czy pilota, po prostu po nie nie sięgniemy. Ja regularnie chodzę na
spacer czy nad jezioro z książką. Ponieważ polubiłem czytanie w trakcie jazdy
tramwajem czy autobusem, to zdarza mi się nawet, że wsiadam w autobus mający długą trasę i jeżdżę nim do końca tylko po to, by w spokoju poczytać.

Biblioteki i portale
bibliotek, które wbrew dzisiejszym modernistycznym tendencjom powinny wracać do
łask. Niejednokrotnie zdarza mi się słyszeć: Nie czytam, bo książki są za
drogie i nie mam na nie pieniędzy! Pomijając już fakt, że nawet osoba ze
stosunkowo niedużymi zarobkami byłaby w stanie, gdyby chciała, kupić sobie w
promocji czy w antykwariacie kilka książek rocznie (często wystarczy ograniczyć
kupowanie piwa, papierosów, chipsów, słodyczy), to przecież mamy biblioteki,
które lepiej lub gorzej, ale funkcjonują w wielu miejscowościach. W Poznaniu na
przykład jest ogromna, publiczna Biblioteka Raczyńskich, gdzie założenie sobie
karty i wypożyczanie książek nic nie kosztuje. Sam wiele razy z zadowoleniem z
niej korzystałem. W mniejszych miastach trudniej o nowości w bibliotekach, ale
przypomnę że jest też masa świetnych książek wydanych w poprzednich dekadach i
wiekach – warto czytać również je.
[ranking]
więcej czytać jest korzystanie z portalu Lubimy Czytać. Działa on podobnie do Filmwebu, tyle że zbiera nie filmy, lecz
książki. Można je tam oceniać i wystawiać opinie. Jednak dla mnie najważniejszą
funkcją jest możliwość oznaczenia danej książki jako „Chcę przeczytać”. Dzięki
temu od czasu do czasu wchodzę sobie w tę rubrykę i sprawdzam co zapisałem
sobie do przeczytania na potem. Bez tego z pewnością wiele tytułów wypadłoby
mi z głowy i już bym ich nie przeczytał albo zrobiłbym to dużo, dużo później. Takie
zapisywanie na pewno więc mobilizuje, a także ułatwia wybór jeśli akurat nie do
końca wiemy, co chcielibyśmy zacząć w danej chwili czytać.

Motywacja do czytania książek
U niektórych osób sprawdzić się
może także stawianie sobie tak zwanych książkowych wyzwań. Wiem, że ich skrajne
formy typu „Przeczytam 100 książek w jeden rok” są ostro krytykowane za
czytanie „hurtem” (choć wierzę, że są osoby, które naprawdę mogą czytać tak
dużo i jednocześnie być w stanie przemyśleć lekturę, nie zrobić tego na odwal
się, by zaliczyć pozycję i iść dalej ku setce). Bądźmy jednak szczerzy i
zauważmy, że postawienie sobie wyzwania przeczytania np. trzech książek
popularnonaukowych w ciągu roku jest niewymagające i bardzo proste do
spełnienia. Dlatego właśnie by zachęcić osoby, które czytają mniej,
postanowiłem stworzyć wyzwanie „Przeczytam co najmniej 3 książki popularnonaukowe
w roku 2021”, do którego dołączyć można tutaj.
społeczne z odpowiednimi ludźmi. Jeśli mamy z kim podyskutować o tym co
ostatnio przeczytaliśmy i co przeczytała druga osoba, wówczas chętniej
sięgniemy po kolejne książki. Często podczas czytania jakiejś książki trafiam na
rozdział czy fragment, który mnie poruszył albo wzbudził jakieś refleksje, a
nie mam akurat z kim o tym porozmawiać. Z drugiej strony polecenia innych osób
skłaniają do sięgnięcia po coś nowego. Sam często czytam książki, które
polecają mi w trakcie rozmowy poszczególni znajomi. Dzięki temu czytam więcej w
skali roku.
Czytanie dwóch lub kilku książek jednocześnie

Książki jako lektury szkolne
czasów szkolnych, które może być dobrym przykładem i pomysłem do promocji
czytelnictwa przez nauczycieli wśród uczniów. Pamiętam, że na historii w liceum aby mieć na koniec semestru czwórkę, trzeba było przeczytać przynajmniej jedną
lekturę historyczną. Na piątkę konieczne było przeczytanie trzech książek o
historii. Jako że bardzo historię lubiłem i zależało mi na wyższej ocenie,
miałem kolejny powód by czytać. Bez tego nigdy nie przeczytałbym np. książek z
serii „Złoto gór czarnych”. Podobny pomysł można zastosować na innych
przedmiotach. Gdybym był nauczycielem biologii, zachęcałbym do przeczytania jako
lektury „Epidemia. Od dżumy, przez HIV, po Ebolę”. Książka ta jest łatwa i
przyjemna w odbiorze – w sam raz dla nastolatków – a daje przy tym sporą dawkę
wiedzy. Trzeba pamiętać, by lektury wybierać pod wiek podopiecznych, aby ich nie zanudzać i nie demotywować.
Przeczytaj także: Epidemia. Od dżumy, przez HIV, po Ebolę
to by promować czytelnictwo u siebie, u znajomych, rodziny, a nawet u swoich
uczniów. Metody są różne, a z pewnością te które opisałem w niniejszym tekście
nie są jedynymi. Można też przecież dopisać się do różnego rodzajów forów i
grup, gdzie ludzie rozmawiają o książkach i wymieniają się nimi lub sprzedają
używane w bardzo niskich cenach (sam nie raz kupiłem w ten sposób książkę).
Można dołączyć do klubów czytelniczych w swoim mieście albo spróbować
założyć taki samodzielnie. Można dawać innym książki w prezencie na urodziny,
imieniny czy święta i mieć nadzieję, że również się dostanie tego typu prezent.
Jak nie teraz, to następnym razem. Ponieważ regularnie polecam, reklamuję i
promuję dobre książki popularnonaukowe, przyrodnicze czy dziennikarskonaukowe,
kolejny mądry krok to obserwacja mojego bloga i jego mediów społecznościowych. Kończąc
tą drobną autoreklamą, jeszcze raz gorąco zachęcam do czytania książek.
wymaga ponoszenia kosztów. Merytoryczne przygotowanie do napisania artykułu to
często godziny czytania podręczników i publikacji. Zdecydowałem się więc
stworzyć profil na Patronite,
gdzie w prosty sposób można ustawić comiesięczne wpłaty na rozwój bloga. Dzięki
temu może on funkcjonować i będzie lepiej się rozwijać. Pięć lub dziesięć
złotych miesięcznie nie jest dla jednej osoby dużą kwotą, ale przy wsparciu
wielu staje się realnym, finansowym patronatem bloga, dzięki któremu mogę
poświęcać więcej czasu na pisanie artykułów.
Przeczytaj także: Hilde Østby i Ylva Østby. Jak działa pamięć

Pitu pitu, pitu pitu. Widać, że artykuł pisała osoba, która nie ma własnej rodziny, dzieci, pracy, obowiązkow dnia codziennego. Jest pewnie jeszcze na garnuszku mamusi. Ma ugotowane, posprzątane, uprasowane. Żyje sobie lajtowo i niczym się nie martwi.
było przeczytać książke zamiast przeglądać internet
Czyli mając rodzinę nie jeździ się komunikacją miejska, nie czeka u lekarza i nie zalatwia spraw w urzędzie?
Ale przeczytanie artykułu i napisanie komentarza nie wpływa na "rodziny, dzieci, pracy, obowiązkow dnia codziennego"?
Często piszą tak osoby, które tak naprawdę mają problem z organizacją czasu.
Dla chcącego nic trudnego. Moja mama zawsze wstawała przed wszystkimi, żeby sobie spokojnie poczytać w kuchni. Był czas, kiedy czytała książkę na trzy dni. Komentarz niesmaczny, bardzo ad personam.
czasem smieszy mnie: nie mam czasu Miałam dwoje dzieci, kończyłam studia, czas zawsze sie znalazł. Mozna niedosprzątać, można mniej w komórkę, telewizor i już jest czas. Dzieci zarazić (moje zaraziłam) i już mamy cazs.tylko tyle i aż tyle.
To prawda. To w dużej mierze kwestia priorytetów, a "nie mam czasu" stanowi wygodną wymówkę.
"Kto czyta książki, żyje podwójnie" to cytat, autorem jest Umberto Eco. Proszę to zaznaczyć. Z szacunku do samego pisarza.
Dzięki, poprawione!
W sumie nic nowego. Współpracowałam z wieloma bibliotekami i to niby są dobre pomysły, ale w praktyce, by coś zmienić trzeba o wiele więcej. Nie lubię też uważania czytania za coś dobrego i wartościowego samego w sobie (a już uważanie książki samej w sobie jako lepsze medium np. od filmu to już jeden wielki bullshit). Czytanie np. Lipińskiej, obrzydliwego promującego kulturę gwałtu ma być dobre, bo się czyta? Błagam. Tak samo, czytanie Zięby również ma być pozytywne? Ok, może ktoś przeczyta, spojrzy krytycznie i sięgnie po coś lepszego, ale tak jest rzadko.
Co do komentarza wyżej, żeby czytać, trzeba nie mieć życia, to jedna wielka bzdura. Też mam wrażenie, że artykuł jest dla osób, które lubią czytać, ale chcą czytać więcej. Rady dla osób, które nie lubią, które chcą zachęcić innych, są raczej bezużyteczne. Prawie jak wiara, że wystarczy zrobić w bibliotece kilka imprez, czy ciekawie o czymś opowiedzieć i nagle dzieci zaczną czytać. W większości przypadkow potrzebna jest praca od podstaw, by wychować czytające pokolenie.
Jeszcze warto dodać Legimi, Aniamaluje na blogu opisała jak tanio lub bezpłatnie można ogarnąć u nich abonament ��
We Wrocławiu kod do legii można dostać za darmo w miejskiej bibliotece.
Niektóre komentarze pod twoimi artykułami swoim poziomem są niżej niż Rów Mariański (np. Ten zaczynający się słowami "pitu pitu"…). To strasznie przykre, że blog z tak wartościowymi merytorycznie treściami spotyka się z takim bractwem 🙁 Dla odmiany napiszę coś miłego, nienawidzę czytać, nie lubię i męczy mnie to, nie czytam nic od 2/3 lat nie licząc pojedynczych, najkrótszych lektur w Liceum. Po twoim artykule mam straszną ochotę coś przeczytać, jadę za kilka dni na ryby, miałem zamiar nadrabiać tam "dwóch typów podcast", czy wywiady "7 metrów pod ziemią" ale po przeczytaniu tego artykułu wezmę ze sobą jakaś książkę, za którą miałem się zabrać kilka lat temu. Dzięki wielkie Łukasz, świetny artykuł!
Ja mam zwyczaj czytać książki spacerując. Robię to od lat. Na nikogo nie wpadam, nie potykam się. Dziwne uczucie trwa parę dni. Człowiek szybko się uczy. Przyjemne z pożytecznym. A książka, nawet czytnik ebuków, nie świeci, więc łatwiej czytać chodząc.
Tylko po co, jeśli ktoś nie ma ochoty czytać to niech nie czyta lub czyta tyle ile da radę, a nie na siłę próbować powiększyć ilość. Sama czytam hurtowo, były czasy, gdzie przeczytanie 200 książek to nie był żaden wyczyn(mając pracę i inne obowiązki). Tylko były to zwykle książki "łatwe", bez większej "wartości" (i nie mówię, że takie książki są złe!)- głównie proste fantasy czy kryminały. Nadal czytam takie książki, ale jest ich mnie, bardziej uważnie dobieram sobie lektury. Teraz czytam około 100 książek rocznie (i wiele osób powie, że to bardzo dużo, jednak ja po prostu czytam bardzo szybko), uważniej dobieram lektury i jeśli mam wybór zrobić coś związanego z innym hobby, a czytanie to zwykle książka schodzi na drugi plan. Ja od siebie za to polecam czytać na telefonie czy czytniku i nie bać się omijać fragmentów, które nas nie ciekawią