Na Zachodzie protesty stają się coraz większe, częstsze i bardziej destrukcyjne. W niedawno w Wielkiej Brytanii doszło do ogólnokrajowych zamieszek antyimigracyjnych, w trakcie których przewracano samochody i podpalano budynki. Kilka dni wcześniej aktywiści Just Stop Oil rozpylili pomarańczową farbę na Heathrow – drugim najbardziej ruchliwym lotnisku świata. Tydzień wcześniej, gdy premier Izraela Benjamin Netanjahu przemawiał do Kongresu USA, aktywiści propalestyńscy wszczęli zamieszki na Columbus Square, niszcząc pomniki i wypuszczając rój owadów do hotelu w Waszyngtonie.
Niniejszy tekst jest przekładem artykułu „The rise of neotoddlerism”, czyli „Narodziny neotoddleryzmu” (od ang. toddler, czyli maluch). Z uwagi na karkołomność tego słowa w języku polskim będę stosował określenia „ruch smarkaterii”, „smarkatyści” i „smarkateryzm”. Artykuł pierwotnie opublikowano na stronie „The Prism”, a jego autorem jest Gurwinder Bhogal. Dziękuję autorowi za zgodę na oficjalne tłumaczenie. Dziękuję też moim Patronom i Patronkom z mojego Patronite, którzy umożliwiają mi prowadzenie i utrzymanie tego bloga, w tym przygotowywanie tłumaczeń.
To tylko najnowsze przykłady rosnącego trendu aktywizmu szokowego, łączącego protesty polityczne z zakłócaniem porządku publicznego. W tym roku aktywiści na Zachodzie malowali sprayem Stonehenge , okupowali kampusy uniwersyteckie , blokowali dostęp do dróg i mostów , okupowali muzea i budynki rządowe , szturmowali imprezy sportowe i premiery filmowe , atakowali bezcenne dzieła sztuki i artefakty historyczne, a nawet bezcześcili pomniki wojenne i pomniki Holokaustu. [Podobne przykłady znajdziemy w Polsce: np. blokowanie dróg przez ekoaktywistów czy wybryki transaktywistów po stronie lewicowej smarkaterii oraz burdy dresiarzy i kiboli po prawej – przyp. red.]
Na pozór te „uciążliwe protesty” są przeprowadzane przez odrębne grupy motywowane konkretną sprawą, taką jak środowisko, Palestyna, transseksualizm lub imigracja. W rzeczywistości jednak wszystkie są ożywiane tą samą, autodestrukcyjną ideologią smarkaterii. Ruch ten ma swoje korzenie w rewolucji cyfrowej z 2009 r., kiedy korzystanie ze smartfonów i mediów społecznościowych osiągnęło masę krytyczną, pozwalając obcym ludziom łatwo się jednoczyć i mobilizować wokół wspólnych poglądów, co doprowadziło do szybkiego wzrostu rozmiarów i częstości protestów na całym świecie. Ale protesty te nie tylko stały się większe i częstsze, stały się również bardziej oburzające.
Główne cechy aktywistów nowej smarkaterii
U niemowląt główne przyczyny skandalicznego zachowania — impulsywność, megalomania, poszukiwanie uwagi i poczucie wyższości — są uważane za normalne, ale u dorosłych są kluczowymi objawami zaburzeń osobowości „wiązki B”. Wszystkie cztery takie zaburzenia — antyspołeczne [psychopatia — przyp. red.], narcystyczne, histrioniczne i borderline [czasem dodaje się do nich także sadystyczne i masochistyczne – przyp. red.] — charakteryzują się nadmierną emocjonalnością i potrzebą potwierdzenia. Są one również związane z intensywnym korzystaniem z mediów społecznościowych , prawdopodobnie dlatego, że dramatyczne zachowania wiązki B, takie jak odgrywanie roli ofiary i katastrofizacja, doskonale przyciągają uwagę na takich platformach. [Zaburzenia osobowości wiązki B w psychologii klinicznej odpowiadają mrocznej triadzie w psychologii społecznej: makiawelizmowi, narcyzmowi i sadyzmowi – przyp. red.].
Łatwość, z jaką dramatyczne zachowanie przyciąga uwagę w sieci, przekonała wielu aktywistów politycznych, że lepszy świat nie wymaga lat cierpliwej pracy, a jedynie odpowiedniej dawki dramatu. Wielu działaczy, zarówno po lewej, jak i prawej stronie, ma nadzieję, że uda im się stworzyć swój idealny świat w ten sam sposób, w jaki rozpieszczony bachor zdobywa zabawkę, którą mu zabrano: będąc tak głośnym i histerycznym, jak to tylko możliwe. To jest ideologia smarkaterii: pogląd, że da się stworzyć utopię, zachowując się jak trzylatek.
Smarkateryzm to ideologia na miarę ery natychmiastowej gratyfikacji, aktywizm dla pokolenia z deficytem koncentracji uwagi. Tak jak kultura wygody przeprowadziła nas od godzinnych filmów do półgodzinnych programów telewizyjnych, minutowych filmików na YouTube, sekundowych klipów na TikToku – tak samo żmudny proces dyskusji i debaty ustępuje miejsca szokującym i wiralowym treściom.
Zamiast próbować wysuwać najlepsze argumenty, ruch smarkaterii stara się tworzyć oburzające klipy wideo, które zazwyczaj obejmują wandalizm, profanację lub inny rodzaj publicznego znieważania. W ten sposób wywołują reakcję innych, zarażając własnym oburzeniem. To poddanie się impulsom sprawia, że myślą krótkowzrocznie, co oznacza, że biorą pod uwagę głównie natychmiastowe, ale nie dalsze konsekwencje.
Ta chronologiczna krótkowzroczność została jaskrawo zilustrowana po ataku terrorystycznym Hamasu na Izrael 7. Października 2023 r. Wielu pro-palestyńskich smarkaczy publicznie świętowało masakrę, ponieważ uwięzieni w emocjach nieustannej teraźniejszości nie byli w stanie myśleć wystarczająco dalekowzrocznie, aby zdać sobie sprawę, że Izrael zamierza dokonać odwetu, i że jego gniew będzie katastrofalny dla Palestyńczyków. Kiedy nadszedł nieunikniony odwet, radość w ruchu smarkaterii przerodziła się w przerażenie, gdy dotarło do nich, że działania mają konsekwencje.
Pewna młoda działaczka pro-palestyńska, Riddhi Patel, przekonała się o tym na własnej skórze. W kwietniu zwróciła się do radnych na posiedzeniu rady miasta Bakersfield w Kalifornii i oburzona ich odmową przyjęcia wniosku o zawieszenie broni w Strefie Gazy oznajmiła radnym, że ich zamorduje. Dodając: „Mam nadzieję, że pewnego dnia ktoś przyniesie gilotynę i zabije was wszystkich, sku*wysyny”. Później stanęła przed sądem pod zarzutem 16 przestępstw. Mierząc się ze skutkami swojego zachowania zaczęła niekontrolowanie szlochać. Jej krótkowzroczne myślenie nie przewidziało konsekwencji własnych działań. Niestety, mało prawdopodobne jest, że kobieta zreflektuje się w ramach odbywania kary.
Błędne koło
Smarkatyści nie tylko nie mają kontroli nad własnymi impulsami. Oni także utożsamiają ten brak z moralnością. Natomiast panowanie nad sobą u osób kontrolujących swe impulsy smarkateria uznaje za bezduszność. „Gdzie jest oburzenie?” – krzyczą, żądając, aby wszyscy byli tak samo irracjonalni, impulsywni i oburzeni, jak oni. Dla smarkaterii niecierpliwość jest cnotą.
Ruch na rzecz praw obywatelskich odniósł sukces, gdyż kierowali nim liderzy, którzy mieli jasne, konkretne i realistyczne cele oraz potrafili negocjować, aby je osiągnąć. Ponieważ smarkateria „organizuje się” głównie w mediach społecznościowych, jest zdecentralizowana i nie ma liderów, którzy mogliby nią kierować lub negocjować w jej imieniu. Smarkatyści są zatem rządzeni przez swoje najwznioślejsze ideały, w służbie najniższych impulsów. Smarkateria nie ma środków, by cokolwiek tworzyć. Potrafi jedynie zakłócać.
I tak też smarkateria robi, mając na celu szerzenie świadomości. Jednak ich próby zrobienia tego są błędne. Mimo wszystkich kwestii, przeciwko którym protestują, problemem nie jest brak świadomości. Problemem jest brak rozwiązań. Nie trzeba nam mówić, że wojna, przestępczość i zanieczyszczenie środowiska są złe, ponieważ nauczyliśmy się tego w szkole podstawowej. Potrzebujemy jasnych, konkretnych i realistycznych planów działania. A smarkateria, będąc impulsywna i krótkowzroczna, ma tylko obszerne żądania, ale nie ma racjonalnego sposobu na osiągnięcie jakichś realnych sukcesów.
Aktywiści antyimigracyjni skandują „Wyrzućcie ich!”, jakby nie było zamiast tego mnóstwa prawnych i logistycznych możliwości. Aktywiści pro-palestyńscy skandują „Zawieszenie broni natychmiast!”, jakby takie zawieszenie broni nie miało zostać szybko zerwane przez Hamas (jak to miało miejsce 7 października). Aktywiści klimatyczni skandują „Po prostu zablokujcie obrót ropą!” [gra słowna do nazwy organizacji Just Stop Oil – przyp. red.], jakby to wcale nie miało spowodować, że zachodnia cywilizacja cofnie się technologicznie do epoki głodu, wojny i przesądów.
Smarkatyści są tak chaotyczni, że przeszkadzają nawet w próbach spełnienia własnych żądań. Wielu pro-palestyńskich aktywistów wzywa do pokoju w Strefie Gazy, a jednocześnie popiera Hamas, główną przeszkodę na drodze do pokoju w Strefie Gazy. Wielu eko-wojowników sprzeciwia się paliwom kopalnym, ale próbuje również powstrzymać realne alternatywy, takie jak energetyka jądrowa, na przykład szturmując fabryki Tesli i konferencje dotyczące energii atomowej. A niedawni prawicowi protestujący w Sunderland, którzy twierdzili, że reprezentują zapomnianych, spalili centrum porad obywatelskich, jedno z niewielu miejsc, w których można wysłuchać zapomniane grupy społeczne.
Nic dziwnego, że uciążliwe protesty często kończą się wyobcowaniem zwykłych ludzi. Podczas gdy społeczeństwo popiera działania na rzecz ochrony klimatu, ma zarazem negatywną opinię o Just Stop Oil. I kiedy społeczeństwo popiera zawieszenie broni w Strefie Gazy, ma negatywną opinię o propalestyńskich protestujących na kampusach. To samo dotyczy uciążliwych protestów prawicowych: podczas gdy społeczeństwo ogólnie uważa, że imigrację należy ograniczyć, to zarazem w przeważającej mierze sprzeciwia się niedawnym zamieszkom, które osiągnęły niewiele poza przekonaniem ludzi, że prawicowy ekstremizm jest poważnym zagrożeniem. Tak więc, chociaż uciążliwe protesty przyciągają uwagę, niewiele z tego zamienia się w konstruktywne działania. Za to wyzwalają wzajemną wymianę złośliwości.
Ale jeśli te protesty smarkaterii są kontrproduktywne, dlaczego się rozprzestrzeniają? Ponieważ protesty są zwykle motywowane bardziej emocjami niż rozumem. Weźmy ostatnie zamieszki w Southport [antyimigracyjne – przyp. red.]. Nie były one spowodowane żadnym racjonalnym planem, ale frustracją prawicowców i zwykłych ludzi z klasy robotniczej, że ich społeczności zostały zapomniane, a ich obawy dotyczące imigracji nie są przez polityków traktowane poważnie. Te frustracje, podsycane przez fałszywe wiadomości, doprowadziły do angażowania się w infantylne działania, takie jak dewastowanie meczetów i podpalanie radiowozów, co bardziej szkodzi ich sprawie, niż jej pomaga. Sprawiają jednak, że czują się dobrze i żyją głównie chwilą.
Zamożność i nuda
Jeśli chodzi o lewicowych smarkatystów, ich motywacje są zazwyczaj bardziej złożone (ale nie mniej dziecinne), ponieważ lewicowa smarkateria jest na ogół o wiele zamożniejsza niż prawicowa. Na przykład analiza przeprowadzona przez Washington Monthly wykazała, że protesty na kampusach w sprawie Strefy Gazy ograniczały się głównie do najdroższych i elitarnych uczelni. A członkowie Just Stop Oil sami przyznają, że ich ruch jest „uprzywilejowany” i żyje w białej klasie średniej, a także w „studenckiej bańce”.
To nie przypadek: często to zamożni, a nie uciśnieni, mają większą motywację do protestowania. Jak wyjaśnił filozof Eric Hoffer w swojej książce z 1951 r., pt. „Prawdziwy wyznawca” [w Polsce książka ukazała się w 2010 r.]:
Nie ma chyba bardziej wiarygodnego wskaźnika gotowości społeczeństwa do stworzenia masowego ruchu, niż powszechna i nieustająca nuda. Odniesienie do ogromnej nudy pojawia się niemal we wszystkich opisach okresów poprzedzających powstanie masowych ruchów. We wczesnych stadiach istnienia ruchy te mają większe szanse na zyskanie sympatyków i wsparcia wśród ludzi znudzonych, niż wyzyskiwanych i uciskanych.
Ludzie potrzebują zmagań. Jeśli mają za mało zmartwień, zaczynają robić z igły widły lub wymyślają zupełnie nowe problemy. Jak pisze Hoffer:
Namiętna nienawiść może nadać sens i cel pustemu życiu. Dlatego ludzie czujący bezsens swojego życia próbują znaleźć nową treść nie tylko poświęcając się świętej sprawie, ale także pielęgnując fanatyczne poczucie krzywdy. [Warto zwrócić uwagę, że częste odczuwanie nienawiści to także jeden z formalnych kryteriów zaburzenia osobowości borderline, zaś odczuwanie zazdrości – narcystycznego zaburzenia osobowości – przyp. red.]
Młodzi i uprzywilejowani są na to szczególnie podatni. Nie muszą martwić się o pieniądze, nie mają domów na utrzymaniu ani własnych rodzin, więc nie mają nic do stracenia i do zachowania. Daje im to zarówno potrzebę wynajdywania problemów, jak i luksus bycia radykalnym.
Zaburzenia psychiczne typowe dla działaczy smarkaterii
Ogólnie rzecz biorąc, lewicowi i prawicowi smarkatyści pochodzą z różnych grup demograficznych. Przy czym ci pierwsi są młodsi, bogatsi, lepiej wykształceni i jest wśród nich więcej kobiet — co daje im różne motywacje i sposoby działania. Na przykład badania sugerują, że cechy zaburzeń wiązki B [narcyzm, psychopatia, borderline, histrionia – przyp. red.] przyjmują inną formę w obu grupach. U prawicowców objawia się to głównie poczuciem wyższości, podczas gdy u lewicowców potrzebą atencji.
Potwierdzają to różne podejścia lewicowców i prawicowców do ich publicznych wybuchów złości. Uciążliwe protesty prawicowców są przede wszystkim próbami rozładowania frustracji z powodu nieotrzymania tego, czego chcą. Jako takie, zazwyczaj przyjmują formę zwykłego bandytyzmu i chuligaństwa: podpalania, wywracania samochodów i rzucania cegłami.
W przeciwieństwie do tego lewicowe protesty smarkaterii mają tendencję, by nie tyle wyładowywać frustrację, co raczej zwracać uwagę innych bezpośrednio. Działania lewicowych smarkatystów są też zazwyczaj bardziej wyrachowane od prawicowych. Są i bardziej kreatywne: wylewanie zupy na obrazy, wpuszczanie rojów owadów do hoteli, a ostatnio malowanie rąk posągu Anny Frank na czerwono.
Ogólnie rzecz biorąc, podejście lewicowe jest skuteczniejsze w przyciąganiu uwagi. Aby trafić na pierwsze strony gazet konieczne było dokonanie masowych zniszczeń przez setki prawicowców w Southport. Tymczasem lewicowej smarkaterii wystarczyło dwóch aktywistów Just Stop Oil z pomarańczową farbą na lotnisku Heathrow, by osiągnąć podobne efekty.
Taryfa ulgowa dla lewicowej smarkaterii
Lewicowe protesty zaburzające porządek są również traktowane bardziej przychylnie przez główny nurt. Prawicowe protesty są zazwyczaj powszechnie potępiane przez uprzejme społeczeństwo. Po pierwsze dlatego, że są często bardziej gwałtowne, a po drugie, ponieważ obrońcy mainstreamu — liberalni dziennikarze, akademicy i artyści — są kulturowo zaprogramowani tak, aby odrzucać obawy dotyczące islamu lub imigracji jako „skrajnie prawicowe”. Mainstream uznaje te problemy za niepoprawne polityczne i woli je zamiatać pod dywan.
W przeciwieństwie do smarkaterii prawicy, smarkatyści lewicowi generalnie są postrzegani jako ludzie mający dobre intencje, przynajmniej według zachodnich elit kulturalnych. Gdy lewicowa smarkateria zalała niedawno ulice miejscowości Walthamstow, aby sprzeciwić się prawicy, została pochwalona przez sporą część zachodnich mediów — od BBC po NBC — za szerzenie pokoju i jedności. I to mimo faktu, że radny brytyjskiej Partii Pracy, Ricky Jones, wykorzystał protest, aby nawoływać do podrzynania gardeł prawicowcom.
Problem z uniwersytetami
Główne instytucje zachodnie, zajmujące się syntezą wiedzy, od środowiska akademickiego po liberalne media, są zazwyczaj obsadzone głównie przez ludzi o lewicowych poglądach, którzy uznają lewicowy ruch smarkaterii za siłę dobra, ponieważ w dużej mierze zgadzają się z nim ideologicznie. Oceniają ich według ich domniemanych intencji, a nie efektów. Z tego powodu mainstream o lewicowych smarkatystów troszczy się jak o swoje złote dziecko, zawsze widząc w nich to, co najlepsze. Równocześnie prawicowi smarkatyści są traktowani jak rudowłose pasierbice, zasługujące w oczach liberalno-lewicowych elit jedynie na pogardę.
Jest to szczególnie aktualne na uniwersytetach, gdzie konserwatywni mówcy są rutynowo cenzurowani, a studenci są otwarcie zachęcani do prowadzenia kampanii na rzecz lewicowego aktywizmu. Jednocześnie młodzież uczy się tam, że mowa jest przemocą i dlatego dopuszczalne jest uciszanie niepopularnych opinii, których nie lubią. Na przykład poprzez wydawanie głośnych dźwięków podczas wykładów. Trwające od dziesięcioleci zachęcanie studentów przez uniwersytety do infantylnych zachowań, typowych dla zaburzeń wiązki B, osiągnęło punkt krytyczny tego lata, wraz z antyizraelskimi protestami na kampusach. Widzieliśmy, jak studenci wcielali w życie wszystko, czego ich nauczono — ekshibicjonizm, katastrofizowanie i histeria. Protesty szybko zaczęły przypominać LARP [gry z odgrywaniem ról – przyp. red.]. Za każdym razem, gdy protestujący okupowali nową część kampusu, wieszali transparenty i ogłaszali ją wyzwoloną. Całe to wyzwalanie ostatecznie sprawiło, że zamiast palca chcieli całą rękę, ale gdy zażądali jej od przedstawicieli uniwersytetu i ten im odmówił, twierdzili wówczas, że pozbawiono ich „podstawowej pomocy humanitarnej” i że mogą umrzeć z głodu.
Tego rodzaju wzniosłe fantazjowanie jest charakterystyczne dla osób z cechami narcystycznymi, ponieważ sprawia, że ich zmagania wydają się ważniejsze, niż są w rzeczywistości. W związku z tym często widzimy podobne rodzaje katastrofizacji wśród innych odmian smarkaterii: każda powódź lub pożar lasu jest zapowiedzią „katastrofy klimatycznej”, biologiczne fakty dotyczące płci „wymazują osoby trans”, a imigracja jest „ludobójstwem białych”. Takie histerie, czy to propagowane błędnie, czy celowo, służą manipulowaniu innymi ludźmi ze skłonnościami narcystycznymi lub histerycznymi, tak aby zaczęli zasilać ruchy smarkatystów.
Związek smarkaterii z Kremlem i z Iranem
Ponurą ironią jest to, że opisując świat znacznie gorszym, niż jest w rzeczywistości, smarkateria sprawia, że świat faktycznie staje się gorszy. Jej jątrzenie i wandalizm wywierają ogromne koszty ekonomiczne i społeczne i uniemożliwiają zwykłym ludziom dotarcie do pracy, uczestniczenie w pogrzebach bliskich, czy chodzenie na wizyty lekarskie.
Nic dziwnego, że szkody, które smarkateria wyrządza liberalnym demokracjom, zjednały jej sympatię zagranicznych dyktatorów. Ali Chamenei z Iranu nabrał słabości do protestujących na kampusach Ivy League, dopingując ich na platformie X, a nawet pisząc do nich list poparcia. Niedawno wyszło na jaw, że Iran finansuje i kieruje lewicową smarkaterią w całych Stanach Zjednoczonych.
Co więcej, okazało się, że irańskie służby były pomysłodawcami antyizraelskiego protestu na Uniwersytecie McGilla w Kanadzie. Tymczasem fałszywe wiadomości, które wywołały zamieszki w Southport, zostały nagłośnione przez prokremlowskie kanały na Telegramie, a nawet przez rosyjską telewizję państwową.
Co zrobić z aktywistami smarkaterii?
Jak zakończyć erę smarkatyzmu? Najprostszym sposobem byłoby odcięcie głównego źródła jego wsparcia. I nie jest to ajatollah Chamenei ani Putin, ani nawet uniwersytety. Głównym źródłem wsparcia smarkaterii jesteśmy ty i ja.
Smarkateryzm trwa, ponieważ w porównaniu do tradycyjnych i uczciwych form protestu, histeryczna smarkateria o wiele skuteczniej pojawia się na pierwszych stronach gazet i rozprzestrzenia się w sieci. Przykład? 22. czerwca ekoaktywiści-celebryci, tacy jak Emma Thompson i Chris Packham, poprowadzili ogromny marsz ponad 60 tys. osób przez Londyn, aby podnieść świadomość na temat niszczenia siedlisk i utraty dzikiej przyrody. Nie przyciągnął on zbytniej uwagi prasy. W tym samym czasie garstka protestujących z ruchu Just Stop Oil oblała Stonehenge pomarańczową farbą, co trafiło na pierwsze strony wszystkich głównych brytyjskich gazet i zostało omówione w prasie światowej [w tym w Polsce – przyp. red].
Podobnie, w zeszłym tygodniu w Londynie odbył się ogólnie pokojowy marsz przeciwko masowej imigracji, w którym wzięły udział dziesiątki tysięcy osób wszystkich narodowości, a przewodzili mu tacy ludzie jak Tommy Robinson i Laurence Fox. Został on zignorowany przez większość prasy. Tydzień później, gdy Robinson dopieścił swoje wewnętrzne dziecko i podsycił gwałtowne zamieszki, dopiero wówczas trafił na pierwsze strony gazet na całym świecie.
W czasach, gdy konkurencja o uwagę jest zacięta, prasa oraz social media mają interes i sens biznesowy w promowaniu historii, które oburzają ludzi. Takie platformy naturalnie tworzą symbiozę z tymi, którzy oburzają się, aby zdobyć sławę: demagogami takimi jak Robinson, wandalami takimi jak „dziewczyna z plakatu” Phoebe Plummer z Just Stop Oil, jak i jeszcze dziwaczniejszymi postaciami. Na przykład „performatywnym artystą”, który stał się „politycznym aktywistą”: Crackhead Barney nosi samą pieluchę i w ten sposób stara się ratować Gazę. Jest tak obsceniczny, jak to tylko możliwe.
Dając tym postaciom platformy, nie tylko pozwoliliśmy im wpływać na ogromną publiczność, ale także uczyniliśmy z nich idoli — żywe dowody na to, że można dostać to, czego się chce, zachowując się jak dziecko. Wyobraź sobie, jak okropnie zachowywałby się maluch, gdyby każdy jego wybuch złości trafiał do mediów i wywoływał masowe reakcje?
I nie możemy winić za to mediów; one po prostu pokazują nam to, co chcemy zobaczyć. To zwykli ludzie sprawili, że bycie publicznym utrapieniem zaczęło się opłacać. Aktywistyczna smarkateria nie potrzebuje niczego więcej niż uwagi, aby się rozwijać. Jest sama w sobie clickbaitem, w który my po prostu klikamy. Im częściej będziemy udostępniać i komentować klipy, na których ludzie wylewają zupę na obrazy, malują graffiti na pomnikach, niszczą meczety, blokują drogi, rozpylają pomarańczową farbę na lotniskach lub rozbijają namioty na kampusach uniwersyteckich, tym częściej będziemy obserwować, jak takie zdarzenia się wciąż i wciąż powtarzają.
Smarkaterię powinniśmy zatem traktować tak samo, jak zwykłe rozpieszczone dzieciaki: ignorować ich wybuchy i nie dawać im uwagi. Media przestaną informować o ich działaniach, gdy przestaniemy się podniecać ich histerycznymi zachowaniami.
Gdybyśmy poświęcali mniej uwagi tym, którzy nas oburzają, a więcej tym, którzy nas inspirują, zachęciłoby to młodych ludzi do inwestowania swojego idealizmu i czerpania poczucia sensu ze znajdowania praktycznych rozwiązań, zamiast pogłębiania problemu w coraz głupszy sposób. Powinniśmy nauczyć się reagować spokojniej na wiadomości, zwracać uwagę na zachowania, do których chcemy zachęcać. Nie tylko smarkateria powinna być mniej impulsywna. My również.
Dobry przykład
A jeśli poświęcimy czas i świadomie skupimy naszą uwagę, zauważymy, że na świecie jest wiele osób, które naprawdę na nią zasługują. Podczas gdy Greta Thunberg zyskała światową sławę drąc się i blokując wejścia do budynków publicznych, holenderski wynalazca Boyan Slat po cichu usuwa plastik z oceanów za pośrednictwem swojego startupu, The Ocean Cleanup. Jego projekt niedawno osiągnął kamień milowy: 15 000 000 kg śmieci usuniętych z oceanów i rzek na całym świecie, ale prasa prawie o tym nie wspomina.
Nie mamy jeszcze żadnych start-upów, które mogłyby zablokować inicjatywy przemytnicze z pontonami przepływającymi z imigrantami, ale taka rzecz jest możliwa, jeśli zajęcie się nielegalną imigracją stanie się bardziej strawne dla grzecznego społeczeństwa. A to stanie się tylko wtedy, gdy ludzie, którzy chcą „zatrzymać łodzie”, powstrzymają się od zachowywania się jak brutalni bandyci, za których często się ich uważa, i zaczną wspierać praktyczne, dorosłe rozwiązania.
Każde dziecko rzuca się w napadach złości w swoich pierwszych okresach życia. I każdy dobry rodzic uczy się je ignorować, ponieważ wie, że dostrzeganie takich zachowań tylko je afirmuje, co w efekcie wzmacnia je, zapobiegając wyrastaniu dzieci z tego typu infantylnych wzorców. Jeśli chcemy, by dobre cele przestały być zaprzepaszczane przez złych aktorów życia publicznego, musimy przestać nagradzać niedojrzałość. Musimy przestać czynić smarkaterię sławną.
Przekład na język polski powstał dzięki wspierającym blog To Tylko Teoria na Patronite. Wszystkich, którzy chcą i mogą sobie pozwolić na dołączenie do ich grona, zapraszam na https://patronite.pl/totylkoteoria. Dziękuję też serdecznie wszystkim dotychczasowym Patronom. Szczególne podziękowania dla najhojniejszych osób, a są to: Katarzyna, Daniel, Wojciech, Michał, Tomasz, Magdalena, Paweł, Jacek, Andrzej, Marek, Adam, Agnieszka, Milena, Łukasz, Miłosz, Agnieszka, Kacper, Marcin, Grzegorz, Małgorzata, Marcin.
„U niemowląt główne przyczyny skandalicznego zachowania — impulsywność, megalomania, poszukiwanie uwagi i poczucie wyższości — są uważane za normalne, ale u dorosłych są kluczowymi objawami zaburzeń osobowości „wiązki B”
U niemowląt jest to zachowanie naturalne, a nie skandaliczne. U dorosłych takie zachowanie jest powszechne – jako „zaburzenie” klasyfikowane jest w sytuacji, gdy jego przejawy przekraczają „normę kulturową” danego społeczeństwa i gdy są szkodliwe dla otoczenia lub dla osoby diagnozowanej. A u „nowej smarkaterii” trudno mówić o zaburzeniach osobowości, ponieważ z reguły są to osoby niepełnoletnie, a u takich tej diagnozy się nie stawia – głównie z tego powodu, że może przynieść więcej szkód niż korzyści.
„To tylko najnowsze przykłady rosnącego trendu aktywizmu szokowego, łączącego protesty polityczne z zakłócaniem porządku publicznego.”
Wymyślanie koła na nowo. Zjawisko, które opisywane jest tutaj jako „aktywizm szokowy, łączący protesty polityczne z zakłócaniem porządku publicznego” od dawna zajmuje stałe miejsce w badaniach społeczno-humanistycznych.
Ostatnimi czasy można często usłyszeć, że rozpłynęły się gdzieś dawne subkultury młodzieżowe. I faktyczne, globalizacja i informatyzacja doprowadziły do rozbicia izolacji dawnych subkultur młodzieżowych, w miejsce których pojawiły się nowe subkultury zglobalizowane – np. „aktywiści klimatyczni”, w których akcent przeniesiony bardziej na treść wewnętrzną, a nie zewnętrzną
Połączenie pożytecznych idiotów przyklejających się do asfaltu „w obronie planety” z protestującymi przeciwko izraelskiemu ludobójstwu w Palestynie i nielegalnej imigracji to też niezły przykład neotoddleryzmu. Trochę bardziej dojrzałego i niewymagającego wysiłku fizycznego ale poziom intelektualny podobny.
A przeciwko palestyńskiemu ludobójstwu w Izraelu też protestujesz? Kiedy manifestowałeś domagając się od Hamasu uwolnienia zakładników?
Spróbuj zrozumieć to co napisałem (nie jest to trudne), a poczuję się zwolniony z odpowiedzi. Jeżeli zrozumienie okaże się zbyt trudne, to daj znać i postaram się pomóc.
Czyli zdaniem autora Powstanie Warszawskie też było smarkaterią? Przyszedł odwet, tak samo spodziewany jak w Gazie. To pytanie obok głównej tezy, ale ciekawy jestem opinii.
Odpowiedź na artykuł o tzw. Nowej Smarkaterii, której burdy i protesty jakoby szkodzą społeczeństwu, opublikowany na portalu FB „To tylko teoria” Łukasza Sakowskiego.
😉
Nihil novi sub Sole, nic się nie zaczęło w czasach internetu i tik rola, tylko jest od zawsze. O konflikcie pokoleń i rzymskiej smarkaterii pisali Horacy i Cyceron. Niemiecki minister środowiska z partii zielonych Joschka Fischer był uczestnikiem burd studenckich w 68 roku, a dzisiaj zieloni mają w Niemczech 20% mandatów w Bundestagu i są poważną partią polityczną. Smarkaterii wcale nie niszczyła świata, wręcz przeciwnie, nadaje tempo postępowi. Dzięki grom komputerowym i tej opluwanej smarkaterii mamy smartfony i szybki internet dla każdego oraz rozwój sektora zielonej energii. Trzeba być głupcem, żeby jeszcze nie widzieć przewagi korzyści nad śmiesznymi stratami, bo ktoś się przykleił do jezdni albo szyby przed obrazkiem w muzeum.
Dzięki małoletniej Grecie Thunberg już tylko kompletnie idioci zaprzeczają globalnemu ociepleniu i nawet pisior Morawiecki podpisał założenia Energiewende, czego się teraz wszyscy ci żałośni dziadersi z psychopatą Kaczyńskim na czele wypierają. A fanatycy są wszędzie, tyle, że najwięcej najgorszych znajdziesz wśród zramolałych religiotów wszelkiej maści. Dobrze, że chociaż dzieciarnia myśli przyszłościowo a Ty się będziesz jeszcze cieszył z tych protestów, jak ci na starość prądu nie odłączą i robot z AI w elektrycznym mózgu poda Ci szklankę wody na łożu śmierci. 😉
Dobre – dzięki smarkaterii mamy smartfony i szybki internet. A ja myślałem, że to dzięki inżynierom. Ale jeżeli ktoś wiedzę na temat zmian klimatu i wpływu na te zmiany człowieka uzyskuje się od nieletniej wagarowiczki, to tego typu mądrości niespecjalnie dziwią.
Chyba się panu pomyliły przyczyny ze skutkami.
Rozumiem, że najpierw dziciaki wymyśliły gry komputerowe, a potem imżynierowie stworzyli komputery, żeby te dzieciaki miały się czym bawić? 😂